Nerwy puszczają w Rosji. Szał na wizji
Rosyjskiego propagandzistę Władimira Sołowjowa rozsierdziła wizyta prezydenta Ukrainy w Europie. Sołowjow, na kanale Rossija 1, już wiele razy wpadał w ekstremalne stany emocjonalne, ale tym razem przeszedł jakby samego siebie, atakując nawet widzów i ekipę techniczną w studiu.
Wiele informacji, które podają rosyjskie media czy oficjele, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Sołowjow nie hamuje swojej politycznej złości i twardo staje po stronie swojego przyjaciela Władimira Putina. W ostatnim programie postanowił wypowiedzieć się, jak wspomnieliśmy, na temat wizyty prezydenta Ukrainy w europejskich stolicach. Fragment tego ataku udostępniła na Twitterze Julia Davis, felietonistka pilnie śledząca rosyjskie media państwowe.
Ocena aktywności na arenie międzynarodowej Zełenskiego wyraźnie rozchwiała nerwy Sołowjowa. Przypuścił wściekły atak na prezydenta Ukrainy i Zachód - dostarczający Ukrainie broni, by ta mogła skuteczniej bronić się przed agresją Rosji.
W tej eskalacji emocji podczas telewizyjnego nagrania propagandzista zaatakował też widzów, którzy rozsierdzili go zamieszczanymi na bieżąco komentarzami. Jednak najbardziej dostało się jego zespołowi produkcyjnemu. Pracownicy nie dość sprawnie obsługiwali techniczne aspekty programu, walczyli z awarią, a Sołowjowowi rosło ciśnienie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Europejskie tournée Wołodymyra Zełenskiego musiało zostać dostrzeżone przez Władimira Putina. Rosyjski przywódca lubi brylować na salonach, a na takie przyjęcie, jakie otrzymał Zełenski w Londynie, Paryżu i Brukseli, Putin już nie ma co liczyć.
Wściekła szarża rosyjskiego propagandzisty
Wierny apologeta Putina więc niejako w jego imieniu nakrzyczał na Zełenskiego i zachodnich przywódców. Zrugał lidera Ukrainy za to, że uśmiechał się do premiera Rishi Suwaka, podczas gdy w Turcji walczono z konsekwencjami trzęsienia ziemi.
Propagandysta z energią gromił dalej "złą stronę świata". Celował nie tylko w przywódców z Londynu i Paryża, Parlament Europejski, ale także w Joe Bidena i niemieckiego ministra obrony Borisa Pistoriusa, którego nazwisko Sołowjow wymawiał z wyjątkowym obrzydzeniem.
Złość na Brytyjczyków, Francuzów, Niemców, Amerykanów i kraje bałtyckie na koniec zamieniła się w nieopanowaną wściekłość na własną ekipę. Z najwyższą irytacją w kilkuminutowym wywodzie wyzywał techników na brak translacji. Na koniec programu wykrzyczał "A pogoda u nas jest?".