Wrze w bastionie PiS‑u, politycy się wystraszyli. "Chłopy wyjdą na ulice"
Podczas rolniczej imprezy w Urzędowie na Lubelszczyźnie politycy PiS-u bali się przemawiać ze sceny, więc odwołali część oficjalną. Wystraszyli się. Bo miejscowi mówili, że plantatorzy przyjadą traktorami i rozrzucą gnój na festynie.
- Łubiankę, w której jest kilogram malin, zrywa się z pół godziny. A na skupach cena po 4 zł, a nawet 3,50 zł za kilogram - mówi Anastazja, stojąca na targu w Konopnicy pod Lublinem.
Taka cena jest znacznie poniżej progu opłacalności. Właśnie dlatego pod koniec czerwca rolnicy zaczęli blokować drogi w województwie lubelskim. Minister rolnictwa obiecał skup interwencyjny, cena owoców miała wzrosnąć.
Rolników na Lubelszczyźnie to nie uspokoiło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ludzie zachłysnęli się trzynastkami i 500 plus
Nad polem Ireny Kręcisz w Chruślinie (powiat opolski) zaczyna kropić deszcz. - A niech już przejdzie jakaś burza i to wszystko zabierze. Żeby już nie było tych malin - rzuca.
I mówi. - Zostaliśmy oszukani w bezczelny i chamski sposób, szczególnie ja, która jeździłam do ministerstwa. Pan wiceminister Marcin Romanowski powiedział mi, że cena kilograma malin to będzie 6,50 zł. Uspokoiłam się, że będzie można odrobinę pieniędzy odzyskać. I już dzisiaj wiem, że wcale nie będzie 6,50 zł. Jest 4,50 zł. A ja muszę dziewczynom zapłacić, co u mnie zrywają. Co ja im powiem, że dam wam 1 zł? To ja ludzi znieważę - mówi Irena.
W ubiegłym roku cena malin w skupach zaczęła się od 20 zł, a skończyła na 10 zł za kilogram (spadała naturalnie w trakcie sezonu). Dlatego teraz na lubelskiej wsi zapanował szok.
Na 20 tysięcy hektarów upraw malin w Polsce, aż blisko 15 tysięcy jest właśnie w Lubelskiem.
W tym roku cena spadła głównie przez ogromny import tańszych owoców z Ukrainy. - My w końcu tych ludzi z Ukrainy znienawidzimy. A oni przecież nic nie są winni - mówi Irena.
W Chruślinie cztery lata temu na PiS zagłosowało 69 proc. mieszkańców. - Ja tego nie rozumiem. Ta starsza generacja, to oni innej telewizji nie oglądają jak TVP - mówi właścicielka plantacji.
I przewiduje - teraz się to zmieni. - Te fajne 500 plus, te trzynastki, czternastki - ludzie się tym zachłysnęli, bo dają. Tylko, że nikt nie wyjął sobie tego z kieszeni. Skąd dają? Z naszych podatków - mówi Irena. To jednocześnie sołtyska we wsi od kilku kadencji, nie należąca do żadnej partii politycznej. Kiedy pojawiła się na rozmowach w Warszawie, to wiceminister Janusz Kowalski od razu zaczął wypytywać, czy przypadkiem nie jest z PSL. Nie jest.
- Staram się nie kląć, ale przy tej kasie w sklepie, przez te ceny, to moje słowa są niecenzuralne. Można się pochlastać - mówi.
Rozbujane apetyty rolników
- Łatwo było przez ostatnie lata rozbujać apetyty rolników. Ceny były horrendalne i nagle trachnęło - mówi w rozmowie z WP burmistrz Urzędowa Paweł Dąbrowski z PiS. - Złożyło się na to wiele przyczyn: koronawirus, sytuacja w Ukrainie, uwolnienie ceł. Monopol firm, które skupują, nie są w naszych, polskich rękach. Kapitał jednak ma narodowość - tak tłumaczy problemy rolników.
Jego gmina Urzędów pod Kraśnikiem to prawdziwe malinowe zagłębie. To właśnie tutaj w weekend odbyły się Maliniaki, coroczna impreza organizowana w szczycie sezonu malinowego. Dla polityków zawsze to była okazja, żeby wyjść na scenę, wręczyć medal, pokazać się tysiącom mieszkańców. Tak było choćby rok temu, kiedy przemawiali lokalni działacze PiS-u. W tym roku jednak z tej okazji zrezygnowali.
Kilka dni przed wydarzeniem, główny organizator, czyli Starostwo Powiatowe w Kraśniku odwołało część oficjalną z przemówieniami. Pozostała tylko msza oraz koncerty zespołów disco polo.
"Ci co mieli przemawiać, pewnie się boją, że zamiast oklasków będą pomidory" - czytam komentarz pod ogłoszeniem starostwa na Facebooku. "Raczej maliny, bo pomidory za drogie" - odpowiada kolejna osoba.
Panowie siedzący na ławce przy rynku w Urzędowie mówią, że mogło być jeszcze gorzej. - Mieli gnój przywieźć i wyrzucić pod sceną - mówi jeden. - Pogłoski chodziły, że miała być rozróba. Traktorami mieli "wpaść" - dodaje Stanisław z Wierzbicy pod Urzędowem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Solidaryzowaliśmy się z naszymi mieszkańcami. Poza tym nie chcieliśmy dać pożywki do polityki - mówi dość oględnie burmistrz Dąbrowski.
Szybko dodaje, że podobną decyzję o odwołaniu części imprezy, z obawy przed gniewem rolników, podjął w 2018 roku starosta Andrzej Maj z PSL. Wtedy maliny były jeszcze tańsze - po 1,20 zł za kilogram.
Strach przed "maliniarzami" nie ma zatem barw partyjnych.
Chłopy się zagotują
- Panie, żniwa jak przyjdą, to chłopy wyjdą na ulice, poblokują wszystko - mówi Stanisław z Motycza pod Lublinem. W jego gminie Konopnica PiS wygrał, ale miał "tylko" 44 proc. głosów. Mniej niż w powiecie kraśnickim czy opolskim, bo mieszka tu dużo lublinian, którzy wyprowadzili się z miasta.
- Teraz chłopy się zagotują. Jeden drugiego podpuści i nie wiem co to będzie - zżyma się Stanisław.
Rolnik przypomina awanturę o ceny zboża. - W tej chwili w Bełżycach pszenicę skupują po 75 zł za 100 kilogramów. Ja sprzedałem zaraz po żniwach po 150 zł. Mój syn przetrzymał, nie sprzedał i poszedł do tyłu na rzepaku i pszenicy o 50 tys. zł! - podlicza.
Na tym samym targu w Konopnicy jeden ze sprzedawców mówi, że za chwilę podobny problem jak z maliną, będzie z czarną porzeczką.
- Już są "jaja". W sobotę była w skupie po 2,30 zł, a w poniedziałek już po 1,70 zł. Kolega omłócił w sobotę i zawiózł do chłodni. Odebrali wszystko, zamrozili. W poniedziałek zadzwonili, że jak chce, to mogą mu zapłacić po 1,70 zł, a jak nie, to sobie niech przyjedzie odebrać. Powiedzieli jeszcze, że jest zamrożona, więc musi zapłacić 1 zł za kilogram mrożenia. To jest karygodne - opowiada.
"Kolosalna zmiana"
Danuta, którą spotykam na Rynku Urzędowie jest właśnie z tego twardego elektoratu, który na PiS zagłosuje zawsze.
- Głosowałam i będę głosować na PiS, bo są jedyną opcją jaką w tej chwili dla mnie widzę. Wschód Polski, od czasu, kiedy zaczęła rządzić ta partia, przeszedł kolosalną zmianę - przekonuje Danuta.
- Ale pomimo 500 plus, dzieci rodzi się coraz mniej - zauważam.
- No to się muszą młodzi zmobilizować. To już chyba nie PiS-u jest w tym rola. W ogóle teraz jest taka tendencja, że młodzi nie chcą. Wiele rzeczy przychodzi do nas z Zachodu: wolą wygodne życie. A dziecko to obowiązek - dodaje.
- Trudno powiedzieć, czy ta sytuacja zaszkodzi PiS-owi. Z ludźmi jest tak, że ich łaska na pstrym koniu jeździ. Tutaj u nas, jak słyszę, część ludzi może pójść w kierunku Konfederacji - przypuszcza burmistrz Urzędowa. A na zapowiedź ewentualnych protestów rolników mówi spokojnie: - No to wyjdą, taka jest demokracja. Wie pan, jak maliny były po 20 zł, to nie wychodzili - dodaje.
- W tym roku już zagłosuję, ale nie na PiS - mówi mi 20-letnia sprzedawczyni w sklepie spożywczym w Urzędowie. - Na Sławomira Mentzena - dodaje.
- Nie przeszkadza pani podejście Konfederacji do kobiet? - pytam.
- Oni nam nic nie zrobią - śmieje się. - A podoba mi się to, co kiedyś powiedział Mentzen, że "on nam nic nie da". W Urzędowie chyba nie zostanę. Myślę, żeby wyjechać stąd do pracy do Niemiec albo do Szwajcarii - mówi.
Jest ciężko, ale nam "dajo"
W gminie Chodel (powiat opolski) na PiS w ostatnich wyborach zagłosowało aż 71 proc. osób. Beata prowadzi tu mały sklep.
- Na PiS? Nie. Jestem kobietą, mam córkę. Już wiadomo dlaczego? - odpowiada, sugerując, że chodzi o zaostrzenie prawa aborcyjnego przez PiS. - Poza tym, z mojej perspektywy, czyli prowadzenia działalności gospodarczej, zrobili dużo złego - przekonuje.
Chodel to tereny rolnicze. - Ale i tak zagłosują na PiS. Tutaj zadziała zasada, że jest ciężko, ale nam "dajo" - mówi właścicielka sklepu.
Jadąc przez gminę, w oczy rzuca się baner zawieszony na ogrodzeniu w Godowie. Uśmiecha się z niego Michał Moskal, nazywany czasami "pupilem" Kaczyńskiego. Pochodzi z Janowa Lubelskiego, ale karierę polityczną zaczynał w Warszawie, więc niewiele osób go tutaj kojarzy.
Moskal może być nawet "jedynką" w okręgu lubelskim, więc wie, że musi zbudować rozpoznawalność, dlatego zarzucił region swoimi plakatami. Przy drodze z Lublina do Warszawy z wielkiego baneru życzył "bezpiecznych wakacji". W Godowie jest jego zdjęcie z hasłem: "Lubelskie zasługuje na więcej!".
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski