"Tajna" instrukcja PiS. Ujawniamy przekaz dnia ws. migrantów
Politycy PiS otrzymali z partyjnej centrali specjalny brief, którego mają się nauczyć i powtarzać w mediach. Wirtualna Polska dotarła do tego dokumentu. W skrócie: za napływ "nielegalnych migrantów" do Europy odpowiada Tusk z Merkel, a rząd PiS jest jedynym, który gwarantuje Polsce atakowaną przez UE suwerenność.
Centrala PiS przy Nowogrodzkiej, bazując m.in. na informacjach z rządu, regularnie wysyła swoim parlamentarzystom tzw. "przekazy dnia". Najkrócej rzecz ujmując: to swoiste instrukcje, z którymi politycy PiS idą do mediów, by powtarzać partyjną narrację.
Takie przekazy są niezbędne, by utrzymać właściwy ton wypowiedzi i spójność komunikacyjną całego obozu władzy. Często politycy PiS występujący w mediach - w programach politycznych lub udzielający tzw. "setek" do serwisów informacyjnych - powtarzają z pamięci, słowo w słowo, fragmenty "instrukcji".
Taki przekaz - "brief specjalny" - obowiązuje w sprawie najważniejszego dziś tematu, który rozpala scenę polityczną: polityki migracyjnej. Wirtualna Polska zapoznała się z najnowszym briefem rozsyłanym przez partyjną centralę. Brief ma pięć stron i jest obszerny w treści. W związku z tym zdecydowaliśmy się opublikować jedynie jego fragmenty. Są one kluczowe, by zrozumieć obecną narrację obozu rządzącego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS nie chce, by Polacy bali się "samobójczych ciężarówek"
"Dla rządu Prawa i Sprawiedliwości bezpieczeństwo obywateli jest dobrem najwyższym. Nie pozwolimy na to, by polskie rodziny żyły w strachu we własnym państwie. Nie pozwolimy, by w Polsce zapanował chaos podobny do tego, który stał się udziałem krajów wpuszczających w swoje granice ludzi o niepewnym statusie" - tak zaczyna się "brief specjalny", który trafił 6 lipca do parlamentarzystów PiS.
Ci w mediach mają mówić o tym, że PiS "będzie za każdą cenę bronić się przed narzucanym przez Unię Europejską dyktatem w sprawie przyjmowania nielegalnych imigrantów". "Nasze matki, żony i córki muszą czuć się bezpieczne poza domem. Nie chcemy bać się jadących po ulicach polskich miast ciężarówek, które nieraz były używane do samobójczych ataków" - mają powtarzać przedstawiciele partii rządzącej.
W briefie jest także zawarta odpowiedź na pytania o referendum ws. polityki migracyjnej. Jak uzasadniać tę inicjatywę mają ludzie z PiS? "Unia Europejska znów chce przymusowej relokacji imigrantów. Musimy się liczyć z tym, że znów będą uruchomione nowe, wielkie ataki. My się obronimy. Nie pozwolimy, aby ktoś decydował za nas. Dlatego w sprawie konieczności przyjmowania imigrantów chcemy zrobić referendum! Przy odpowiedniej frekwencji będzie miało ono charakter wiążący dla każdej władzy. Naród musi wyrazić swoje zdanie" - instruuje partyjna centrala PiS.
Jednocześnie władze PiS chcą, by politycy przekonywali o rosnącej pozycji Polski w Europie: "Dzięki naszej konsekwentnej polityce Polska w Europie w końcu zaczyna coś znaczyć. Nie jesteśmy już traktowani jako państwo postkolonialne, tylko jako państwo podmiotowe. Staliśmy się państwem, z którym trzeba rozmawiać i takim, które współdecyduje. Nie zejdziemy z tej drogi, ale chcemy mieć poparcie narodu".
W dalej części briefu PiS wymienia priorytety rządu w kwestii migracji.
"Cesarzowa Europy" i brak wsparcia dla Polski
Nie byłoby dobrego "przekazu dnia" PiS bez uderzenia w Donalda Tuska. A jeśli migranci - to i była kanclerz Niemiec Angela Merkel musi się pojawić.
"31 sierpnia 2015 r. Angela Merkel symbolicznie zaprosiła uchodźców do Europy stwierdzeniem 'Wir schaffen das', czyli 'Damy radę'. Donald Tusk natychmiast przyłączył się do chóru klakierów, którzy wtórowali 'Cesarzowej Europy' w tym utopijnym projekcie" - czytamy w partyjnym briefie. Jego autorzy piszą też o tym, że "Donald Tusk z Brukseli straszył Polskę karami za brak 'solidarności' w obowiązkowej relokacji w sprawie uchodźców".
Centrala PiS podkreśla, że "Polska w 2023 r. jest na szczęście w całkowicie odmiennej sytuacji". Dlaczego? Bo "Donald Tusk nie ma żadnej unijnej posady i wpływu na władzę wykonawczą w Polsce". "Po ogłoszeniu zamiaru przeprowadzenia referendum zaczął szerzyć kłamstwa i manipulacje. Opowiadał o tym, że sprawa przymusowej relokacji jest załatwiona, bo Polacy przyjęli Ukraińców. My przypominamy, że nic takiego w tym rozporządzeniu się nie znajduje, nie ma żadnego automatycznego zwolnienia" - przekonują autorzy briefu dla parlamentarzystów PiS.
Uderzają też w Unię Europejską, twierdząc, że "Europa zrobiła niewiele, by okazać wsparcie dla Polski. Długo nawet nie chciała przyznać, że mieliśmy rację w kwestii prowadzenia interesów z Putinem. Zamiast uczyć się od nas, jak rozwiązywać problemy uchodźców, Unia Europejska atakuje polską suwerenność i wydaje decyzje sprzeczne z własnymi ideałami".
PiS wykopuje cytaty polityków PO
W partyjnym przekazie dnia opisana jest także polityka migracyjna prowadzona przez rząd PO-PSL. Autorzy briefu piszą m.in. o tym, że "Platforma Obywatelska w czasie sprawowania władzy ułatwiła cudzoziemcom pozostawanie na terytorium Polski, wprowadzała przepisy pozwalające na wzrost liczby wniosków o nadanie statusu uchodźcy i nie działała, by zapobiegać nielegalnej migracji i ograniczać liczbę imigrantów o nieuregulowanym statusie przebywających w Polsce".
Są również przytaczane archiwalne wypowiedzi polityków PO (m.in. Donalda Tuska, Ewy Kopacz, Rafała Trzaskowskiego, Cezarego Tomczyka, Grzegorza Schetyny czy Iwony Hartwich), którzy krytykowali PiS za antymigranckie nastawienie i deklarowali swoją gotowość na przyjęcie określonych kwot migrantów w porozumieniu z Unią Europejską.
W briefie parlamentarzyści PiS otrzymali także listę działań rządu PiS ws. "relokacji nielegalnych imigrantów".
Kto poniesie konsekwencje? Rząd nie kryje obaw
W nieoficjalnych rozmowach z dziennikarzami niektórzy przedstawiciele obozu władzy - od szeregowych działaczy po urzędników rządowych - nie ukrywają, że nie wszystko w przekazie dotyczącym migrantów i polityki UE poszło w ostatnim czasie tak, jak powinno.
Mowa tu m.in. o głośnym rozporządzeniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które miało ułatwić wydawanie wiz dla migrantów zarobkowych z Azji i Afryki, a które zostało skrytykowane m.in. przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Rozporządzenie - twierdzą nasi rozmówcy z rządu - ostatecznie nie miało obowiązywać, ale sprawę i tak wykorzystała opozycja. - Odkopali to i choć było to opatrzone wielkim kłamstwem, to propagandowo było to dość sprytne z ich strony - przyznał nam wprost jeden z rozmówców z PiS, mając na myśli przede wszystkim Donalda Tuska.
W rządzie PiS nie brakuje głosów, że temat rozporządzenia, od którego stanowczo musiał odcinać się sam Jarosław Kaczyński, mógł zdezorientować wyborców PiS.
Dlatego, jak słyszymy, rząd PiS - w koordynacji ze sztabem wyborczym partii rządzącej - planuje kolejne działania informacyjne w związku z polityką migracyjną - zarówno Polski, jak i Unii Europejskiej.
Nasz rozmówca z rządu tłumaczy: - Jest szum informacyjny, który należy uporządkować. W przestrzeni publicznej pojawia się wiele nieprawdziwych informacji, a ze strony opozycji - wprost kłamstw, które trzeba prostować i zarazem wyjaśniać. Zamierzamy podjąć inicjatywy, które pokażą ludziom, kto ma racje i jaka jest prawda. Będziemy organizować konferencje, publikować grafiki, a także intensywnie tłumaczyć wszystkie kwestie związane z polityką migracyjną w mediach.
Według naszych rozmówców z rządu priorytetem jest wyjaśnienie, na czym w istocie polega proponowany przez UE "pakt migracyjny". - To skomplikowana materia, którą łatwo można wykrzywić i przedstawić w sposób niezgodny z faktami. Nawet nasi sympatycy i wyborcy mogą czuć się tym zdezorientowani, bo nie wiedzą, czego się mają spodziewać. My jesteśmy od tego, żeby to wyjaśniać, możliwie jak najrzetelniej i prosto - słyszymy w rządzie.
Po tym, jak rozporządzenie MSZ do uderzenia w PiS wykorzystała opozycja z Donaldem Tuskiem na czele, PiS z procedowania dokumentu się wycofało. Musiał o tym informować sam wicepremier Jarosław Kaczyński, który - jak usłyszeliśmy - był wściekły na urzędników MSZ. Pisaliśmy o tym w Wirtualnej Polsce.
Pod rozporządzeniem widniał podpis wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka. Czy zatem to on poniesie konsekwencje za całą awanturę? Zapytaliśmy o to i w rządzie, i w PiS. Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości: Wawrzyk nie straci swojej funkcji.
Ale jego pozycja - i tak nie najmocniejsza - jest dziś znacznie gorsza. I całkiem możliwe, że sprawa przełoży się na jego miejsce na liście wyborczej PiS.
Czytaj też:
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl