Wrocław. Odszedł znany rzeźbiarz. Zostawił po sobie trwały ślad
Jego prace zna każdy mieszkaniec Wrocławia. To spod jego dłuta wyszedł pomnik Kopernika, stojący naprzeciwko Wzgórza Partyzantów i zegar słoneczny przed parkiem wodnym. Leon Podsiadły, rzeźbiarz, malarz i rysownik zmarł 6 listopada w wieku 88 lat.
07.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 07:23
Wieloletni wykładowca wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, laureat wielu nagród, wychowawca kilku pokoleń rzeźbiarzy, ma na swoim koncie wiele pomników na Dolnym Śląsku oraz plenerowych rzeźb.
Urodził się w 1932 roku w Drocourt we Francji. Do Polski przybył w 1947 roku wraz z rodzicami, przesiedlonymi z Francji. Rodzina zamieszkała w okolicach Wałbrzycha. Ojciec Leona był rozczarowany rzeczywistością komunistycznej, powojennej Polski i żałował swojej decyzji o przyjeździe.
Przyszły rzeźbiarz początkowo wybrał, z przyczyn praktycznych, szkołę włókienniczą. Prędko jednak okazało się, że ma wyjątkowy talent. Na amatorskich zajęciach prowadzący namówił go na zdawanie egzaminów na wrocławską uczelnię. W latach 1952-1956 studiował we wrocławskiej PWSSP. W roku 1958 uzyskał dyplom z rzeźby pod kierunkiem Borysa Michałowskiego.
W wywiadzie, jakiego udzielił swojej córce, Magdzie Podsiadły, dziennikarce "Gazety Wyborczej", opowiadał o swojej drodze artystycznej. W 1953 roku na plenerze malarskim w Lwówku Śląskim jego obrazami zachwycił się profesor Eugeniusz Geppert, wówczas rektor Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. "Profesor pochwalił mnie za mikroskopijną dawkę czerni dodaną do błękitu paryskiego. On tak właśnie mieszał swoje błękity. Nie zdradziłem mu, że nie myłem pędzli i stąd ta czerń się przyplątała. Myślał, że sam to zbadałem, a tymczasem ja nie byłem tego świadom" - opowiadał Mistrz.
Jednak nie wybrał specjalizacji malarskiej. Wahał się nad kierunkiem rzeźbiarskim, bo był zafascynowany dynamizmem i osobowością artystyczną profesora Borysa Michałowskiego, autora m.in. pomnika Pomordowanych Profesorów Lwowskich przy politechnice. "Postanowiłem moją decyzję przemyśleć podczas wykopków w PGR, na które pojechałem z moim najlepszym na świecie przyjacielem, rzeźbiarzem Krystianem Jarnuszkiewiczem. Krystian przeważył szalę. 'Poszedłbym z tobą na malarstwo, z samej przyjaźni, ale jestem daltonistą’ - powiedział mi wtedy. Tak więc osobowość prof. Michałowskiego i daltonizm Jarnuszkiewicza sprawiły, że zostałem rzeźbiarzem" - opowiadał Leon Podsiadły.
Słynny wrocławski rzeźbiarz był profesorem uczelni artystycznych w Conakry w Gwinei, Wrocławiu i Opolu. Współtworzył znaną artystyczną Grupę Wrocławską. Brał udział w ważnych wystawach w kraju. Jego największą pasją, obok sztuki, były podróże. Był zafascynowany Afryką, spędził tam kilka lat. W sztuce afrykańskiej urzekała go prostota formy, dążył do niej w swojej sztuce.
W jego ślady poszedł syn Dominik Podsiadły, wrocławski artysta działający na obszarach wielu mediów, zajmujący się sztuka nowoczesną, będącą połączeniem performance'u, sztuki elektronicznej, programowania, grafiki sieciowej. 7 listopada 2019 roku w Galerii Entropia otwarta została wystawa "On i ja", na której przedstawione zostały wspólne prace ojca i syna - profesor Leona Podsiadłego i Dominika Podsiadłego.