Wrocław zagrożony zalaniem? Ekspert wskazuje konkretne punkty
- Miejsc zagrożenia powodziowego jest we Wrocławiu co najmniej kilkanaście. Przy natężeniu opadów 350-380 l/m2, nie ma systemów kanalizacyjnych, które by to udźwignęły - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską hydrolog dr Radosław Stodolak.
12.09.2024 20:35
- Reszta miasta także jest zagrożona. Nie ma takiego miasta na świecie, które miałoby system pozwalający na rozprowadzenie takiej masy wody w tak krótkim czasie - dodaje hydrolog z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Wrocław. Obszary najbardziej zagrożone powodzią. Ekspert mówi gdzie
Dr Stodolak podkreśla, że są też stałe miejsca we Wrocławiu, tzw. hot spoty, w których podtopienia występują najczęściej. To okolice osiedla leśnickiego TBS, osiedle Widawa i okolice, a także okolice Bystrzycy. Krytyczne będą również przejazdy pod wiaduktami, m.in. na ul. Hallera czy ul. Borowskiej.
- Problem dotyczy wszystkich mniejszych cieków. Obszar zainteresowań powinien skoncentrować się na granicach Wrocławia - Oławie, Widawie, Bystrzycy, czyli sporych ciekach, które kończą bieg w Odrze - uważa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Urbanizacja wpływa na zagrożenie powodziowe
Dzisiejszym problemem, z którym zmagają się ośrodki zapobiegania powodzią, jest stopień urbanizacji miast. Co prawda sprawa nie dotyczy już wielkich rzek, ale szczególnie tych mniejszych, które wcześniej położone były wokół pól i lasów, w których miejscu stanęły duże centra mieszkalne i osiedla.
- Są cieki, które miały kiedyś charakter rolniczy, a teraz na skutek mocnej urbanizacji mieszczą się w obszarach bardzo zabudowanych - podkreśla nasz rozmówca.
- Kiedyś te opady wsiąkały w łąki, pola, a teraz deszcz spada na uszczelnione obszary dróg, dachy, beton - to woda momentalnie spływa właśnie do tych cieków - mówi.
Na Dolnym Śląsku najbardziej zagrożona jest Kotlina Kłodzka, Pogórze Sudeckie i obszary zasilania Odry. Trudna sytuacja może wystąpić także w zlewni Baryczy, gdzie już jest bardzo wysoki poziom wód. Tam do 11 września obowiązywały alarmy przeciwpowodziowe.
Hydrolog podkreśla, że wiele zależy także od sytuacji w Czechach i ogólnie w górze zlewni Odry. Przypomnijmy, do powodzi w 1997 roku doszło dlatego, że padało w górze zlewni i ta woda dopłynęła do Wrocławia, zalewając miasto. W stolicy Dolnego Śląska świeciło wtedy słońce.
Hydrolog: Na ten moment nie ma zagrożenia ze strony Odry
- Wydaje się na chwilę obecną, że nie powinno być zagrożenia ze strony Odry. Ta sytuacja, która miała miejsce w 1997 roku, nie powinna się powtórzyć. Mamy zbiornik Racibórz, który był projektowany z takim założeniem, iż skutecznie ograniczy powódź taką, jak pamiętamy. Mamy też zbiorniki Nysy Kłodzkiej, które mają bardzo dużą rezerwę - połowa jest pusta - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Radosław Stodolak.
Nysa jest dla Wrocławia ważna, bo wraz z Odrą zbiegają się powyżej miasta. - W sytuacji, gdy następuje kulminacja, to szczyty fali na Odrze i Nysie są bardzo podobne. Dlatego jeśli te kumulacje najdą na siebie w fazie wznoszącej, istnieje ryzyko, że się nadbudują. Tak było właśnie w 1997 roku - wyjaśnia ekspert.
- Teraz mamy Racibórz, który skutecznie tę sytuację zahamuje i mamy wyremontowane zbiorniki na Nysie Kłodzkiej, które mają za zadanie opóźnić falę i pilnować, by nie nałożyła się z falą na Odrze - zaznacza dr Stodolak. Jak dodaje, wyremontowany został także wrocławski węzeł wodny, którego przepustowość została zwiększona.
Niż będzie szedł korytarzem najbardziej niebezpiecznym dla Polski
- Charakter niżu genueńskiego jest taki, że jest bardzo zasobny w opady. Jeśli podczas wędrówki na swojej drodze napotka przeszkody w postaci gór - jak Alpy, Sudety, Karpaty, ma tendencję do oddawania tam wilgoci w postaci opadów. W 1997 roku tak właśnie zawisł nad Sudetami. W 2010 roku, gdy zawiesił się nad Karpatami, mieliśmy katastrofalną powódź na Wiśle - mówi nasz rozmówca.
- Te niże są bardzo trudne do przewidywania, bo zmieniają swoje trajektorie. Korytarze, którymi one docierają do nas, są powszechnie znane. Dla Polski najbardziej niebezpieczny jest korytarz 5B - i ten niż będzie szedł tą drogą - zapowiada hydrolog.
Co w takiej sytuacji może ratować zagrożone tereny?
- Mamy dużą rezerwę w zbiornikach, bo było sucho. Rozpoczęto zrzuty w dobrym czasie. Ta sytuacja znacznie różni się od tej z 1997 roku, gdy wysycona była retencja, czyli intensywny okres opadowy. Teraz ziemia jest w stanie wchłonąć duże ilości wody. Czy aż tyle, ile spadnie? Wątpię, ale ten stan początkowy jest inny - podsumowuje dr Radosław Stodolak.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski