Wróciła do Ukrainy na trzy dni, gdy zastała ją wojna. Nie spodziewała się, że z synem już się długo nie zobaczy
Marina jest Ukrainką pochodzącą z okolic Żytomierza. Od kilku lat na stałe mieszka w Czechach. Gdy na Ukrainie padły pierwsze strzały, ona właśnie rozpoczynała wraz z synem swój trzydniowy urlop w domu rodzinnym. Wojna zastała ją w najgorszym miejscu. - W Żytomierzu jest bardzo ciężko. Wybuchają budynki, wybuchają stacje benzynowe w jednostkach wojskowych. Chodzą wciąż dywersyjne grupy, które oznaczają teren - relacjonuje w rozmowie z reporterem WP. Kobieta wszystko widziała na własne oczy. W obawie przed najgorszym postanowiła uciekać. Zabrała syna i ruszyła w kierunku polskiej granicy. Tam niestety musiała się z nim pożegnać, bo ze względu na powszechną mobilizację, chłopak, który jest już pełnoletni, musiał zostać w Ukrainie. Matkę zostawił w bezpiecznym miejscu, a sam wrócił do Żytomierza, gdzie zamierza wstąpić do obrony terytorialnej. Podobnie zresztą jak zrobił to jego wujek i dziadek. - Bardzo się boimy - mówi ze łzami w oczach Marina. Więcej w materiale Klaudiusza Michalca.