Wraca nauka zdalna. "Przyjęliśmy to z ulgą"
Minister edukacji narodowej i nauki Przemysław Czarnek poinformował we wtorek, że od czwartku uczniowie od V klasy szkoły podstawowej wzwyż przechodzą na naukę zdalną. Jak tę decyzję przyjęto w szkołach? - Z ulgą, ale również przekonaniem, że gdyby nie stało się to w sposób formalny, to stałoby się to w sposób rzeczywisty. W ostatnim czasie pracowaliśmy nie znając dnia ani godziny. Codziennie rano podejmowaliśmy decyzje, która klasa przechodzi na nauczanie zdalne, codziennie rano zmieniała się liczba klas w szkole - stwierdziła w programie "Newsroom" w WP Danuta Kozakiewicz, dyrektorka Szkoły Podstawowej 103 w Warszawie. - Było coraz więcej zachorowań, coraz więcej dzieci było na kwarantannie, coraz więcej nauczycieli i pracowników obsługi było nieobecnych. Więc gdyby nie zapadła ta decyzja, którą podjęto w ministerstwie, zapadłaby decyzja związana z realiami - dodała. Dopytywana, czy nauczaniem zdalnym resort powinien objąć także młodszych uczniów, odparła, że nauczyciele i pedagodzy zdają sobie sprawę z tego, że nauczanie zdalne jest znacząco gorsze od nauczania stacjonarnego. - Jest gorsze zarówno pod względem dydaktycznym, jak i pod względem psychiki dziecięcej, pod względem kontaktów społecznych, które są niezbędne do prawidłowego rozwoju dziecka. Wiemy więc, że przejście na nauczanie zdalne powinno być ostatecznością. Uważam, że w tym momencie decyzja powinna być podejmowana nie przez nas - pedagogów, ale przez wirusologów. Jeżeli jest to niezbędne do przyhamowania pandemii, do zmniejszenia liczby zachorowań, wtedy należy wprowadzić nauczanie zdalne. Jeśli jest taka możliwość, by kontynuować nauczanie stacjonarne, to raczej bym szła w tym kierunku - stwierdziła dyr. Danuta Kozakiewicz.