Kolumbijskie prostytutki
W kwietniu 2012 roku ośmiu agentów Secret Service robiło w Kolumbii rekonesans przed planowaną wizytą Baracka Obamy. Nie zajmowali się jednak wyłącznie swoimi zadaniami i zabezpieczaniem terenu. Okazało się, że ochrona prezydenta szukała także uciech w towarzystwie prostytutek. Sprawa być może nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby dwóch agentów, którzy sprowadzili do pokoju prostytutkę, opłacili ją zgodnie z cennikiem. Kobieta niezadowolona z tego, jak potraktowali ją Amerykanie, ujawniła wszystko mediom - poszło o równowartość 50 dolarów. Jej sprawa okazała się tylko wierzchołkiem góry lodowej.
W efekcie afery ze służby usunięto czterech agentów, a kolejnych sześciu odeszło dobrowolnie. Okazało się, że mężczyźni byli zamieszani w kontakty z co najmniej 21 prostytutkami. Śledztwo wykazało, że agenci szukali podobnych uciech także w Salwadorze.
Skandal dotyczył nie tylko Secret Service. Śledczy wykazali, że dwóch funkcjonariuszy Agencji ds. Walki z Narkotykami (DEA) "nagrało" prezydenckiej ochronie jedno ze spotkań z panią do towarzystwa.
Amerykańscy komentatorzy wskazują, że powołanie Julii Pierson, pierwszej kobiety na stanowisku szefa Secret Service było pokłosiem głośnej afery z prostytutkami, która w ostatnich latach zdecydowanie najmocniej podkopała reputację i nadszarpnęła wizerunek ochrony prezydenta USA.
Na zdjęciu: Dania Londono, prostytutka, która rozpoczęła aferę.