Totalny brak ogłady ministra podczas debaty
W marcu podczas debaty o OFE brakiem poszanowania zasad etykiety wykazał się minister finansów Jacek Rostowski. Komu, jak komu, ale jemu zasady savoir-vivre'u nie powinny być obce. Minister, który kształcił się w najlepszych szkołach w Wielkiej Brytanii, wykładał na wyższych uczelniach, a dzieciństwo spędził w brytyjskich placówkach dyplomatycznych m.in. w Kenii, Mauritiusie i na Seszelach, przez całą debatę zwracał się do byłego premiera protekcjonalnym "Leszku". Poza tym, wciąż przerywał swojemu rozmówcy, przez co jeszcze wyraźniejsza stała się różnica stylów, w jakich adwersarze wymieniali się poglądami.
- Choć wiadomym jest, że panowie mówią sobie po imieniu, publiczna debata zobowiązywała do wzajemnego poszanowania. Nadaremnie pan profesor ripostował: "panie ministrze!". Jacek Rostowski był głuchy na wszelkie sugestie. Jestem pewien, że wielu telewidzów odebrało takie zachowanie z niesmakiem - komentuje Zbigniew J. Zieliński, ekspert ds. etykiety.
Wpadka była tym większa, że po debacie okazało się, że panowie zawarli dżentelmeńską umowę, z której wynikało, że podczas debaty będą zwracali się do siebie per "pan".