Od "bulu i nadzieji" do najpopularniejszego polityka w kraju - Kopacz powtórzy sukces Komorowskiego?
Można się spodziewać, że Ewa Kopacz zaliczy jeszcze kilka wpadek. Przypomina to początki Bronisława Komorowskiego, który jeszcze przed wyborami prezydenckimi zaliczał kolejne gafy, skwapliwie odnotowywane przez media. Poczynając od "bulu i nadzieji", przez "przyjemność wizytowania terenów zalewowych", posługiwanie się wydrukami z Wikipedii czy mówienie o "duńskich kaszalotach" aż po pozbawienie ówczesnego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego parasola. Okazało się jednak, że wpadki, które nie są poważnego kalibru wcale nie szkodzą, a wręcz mogą pomóc, zwłaszcza, że na początku urzędowania obowiązuje taryfa ulgowa. Po początkowej kumulacji gaf i potknięć Komorowskiego ich częstotliwość znacznie spadła i przestały one budzić ekscytację. Czy w przypadku Ewy Kopacz powtórzy się ten scenariusz? Komorowski po początkowych kłopotach, odrobił straty, a dzisiaj ufa mu rekordowe 80 proc. Polaków, a prezydent po raz czwarty z rzędu otrzymał tytuł polityka roku w sondażu CBOS.
Wyraźnie widać, że nowa premier chce odróżnić się od Donalda Tuska. Wielokrotnie podkreśla swoje pochodzenie z Szydłowca, pracę w prowincjonalnej przychodni, znajomość problemów zwykłych ludzi. A więc zupełne przeciwieństwo Tuska, który chociaż wychował się na gdańskim podwórku, jako premier ubierał się w drogie garnitury, palił cygara i lubował w drogich winach. Kopacz chce uchodzić za zwyczajną kobietę, taką jak my. I to nie tylko, jeśli chodzi o styl życia, ale też o wpadki, które zdarzają się każdemu. Zwykły Kowalski, widząc kolejny wyczyn pani premier może sobie pomyśleć: "czasem coś wypali, ale to równa babka!".
Oczywiście, gdy politykowi nieustannie przydarzają się wpadki, może w końcu zyskać opinię nieudacznika i ciamajdy, a to jest już zabójcze. Dopóki jednak pewne granice nie zostaną przekroczone, wyborcy mogą nadal myśleć: "Patrzcie ludzie! Oni mają tak wysokie stanowiska, a są zupełnie tacy jak my!".