Kapitalizm po polsku
- Pamiętam jak we wrześniu 1990 roku pojechałem do Berlina Zachodniego. Nastawiałem się głównie na jeansy i sportowe obuwie, ale wyszło na to, że brałem wszystko, co było w okazyjnej cenie. I tak do Polski oprócz wspomnianej odzieży, przywiozłem kilkanaście proszków do prania, dezodoranty Fa oraz kilka butelek markowej whisky. Sprzedałem wszystko w jeden dzień. Później jeździłem do Niemiec co najmniej raz w tygodniu - opowiada na łamach WP.PL Mirosław Kwiecień z Warszawy, który przygodę z handlem ulicznym rozpoczął wraz z obaleniem komunizmu.
Na zdjęciu: waga sklepowa wyprodukowana przez Lubelskie Fabryki Wag. Giełda staroci na warszawskim Kole przy ul. Obozowej róg ul. Erazma Ciołka, 1993 rok.