Wolna Polska na bazarach
None
Kapitalizm po polsku
Po wyborach 4 czerwca 1989 roku w Polsce nastąpiła gigantyczna eksplozja kapitalizmu. W zaskakującym tempie rynek zapełnił się zagranicznymi towarami, a ludzie wręcz wyrywali go sobie z rąk. Nareszcie wielcy wrogowie komuny - prywaciarze - mogli rozwinąć skrzydła w pełnym tego słowa znaczeniu.
Na mocy tzw. ustawy Wilczka (Mieczysław Wilczek, minister przemysłu w ostatnim rządzie PRL - przyp. red.) wszyscy mogli handlować i robić interesy na takich samych prawach. Grzechem było z tego nie skorzystać.
Na zdjęciu: handel na Stadionie Dziesięciolecia Manifestu Lipcowego na warszawskiej Pradze Południe. Na koronie stadionu i błoniach bazar zorganizowało Przedsiębiorstwo Przemysłowo-Handlowe i Usługowe Damis. (jks)
Kapitalizm po polsku
Polskie bazary i hale targowe przeżyły prawdziwy rozkwit. Przedsiębiorczy Polacy jeździli na Zachód i wracali obładowani różnorakim towarem. Nie było ważne, co przywozili. Ważne, że z zagranicy. Nawet jeżeli coś było zniszczone lub przeterminowane, i tak znajdował się kupiec.
Na zdjęciu: handel na Stadionie Dziesięciolecia Manifestu Lipcowego na warszawskiej Pradze Południe. Na koronie stadionu i błoniach bazar zorganizowało Przedsiębiorstwo Przemysłowo-Handlowe i Usługowe Damis.
Kapitalizm po polsku
Na początku lat 90. właściwie każdy chodnik czy trotuar były zaanektowane przez ulicznych sprzedawców. Przejście tarasowały polowe łóżka i kartonowe pudła obłożone zagranicznymi towarami w kolorowych opakowaniach.
Obok śledzi leżały skarpetki Adidas, a wśród nich mieniły się jaskrawo żółte banany. Ten swoisty melanż nikogo jednak nie raził. Wręcz przeciwnie. Ludzie byli zachwyceni.
Na zdjęciu: sprzedaż skór i czapek lisich na Bazarze Różyckiego na warszawskiej Pradze, 1994 rok.
Kapitalizm po polsku
- Pamiętam jak we wrześniu 1990 roku pojechałem do Berlina Zachodniego. Nastawiałem się głównie na jeansy i sportowe obuwie, ale wyszło na to, że brałem wszystko, co było w okazyjnej cenie. I tak do Polski oprócz wspomnianej odzieży, przywiozłem kilkanaście proszków do prania, dezodoranty Fa oraz kilka butelek markowej whisky. Sprzedałem wszystko w jeden dzień. Później jeździłem do Niemiec co najmniej raz w tygodniu - opowiada na łamach WP.PL Mirosław Kwiecień z Warszawy, który przygodę z handlem ulicznym rozpoczął wraz z obaleniem komunizmu.
Na zdjęciu: waga sklepowa wyprodukowana przez Lubelskie Fabryki Wag. Giełda staroci na warszawskim Kole przy ul. Obozowej róg ul. Erazma Ciołka, 1993 rok.
Kapitalizm po polsku
Handlarze oprócz wyjazdów do Niemiec, często zapuszczali się także do Turcji. Przywozili stamtąd różnego rodzaju skóry, futra, dywany i jeansy tzw. piramidy. Wszystko schodziło na pniu. Ludzie zachłyśnięci wolnością łaknęli wszystkiego, co zagraniczne. Nawet piwo Złoty Bażant czy kawa z Czechosłowacji były traktowane jako produkty najwyższej klasy.
Na zdjęciu: sex shop na Bazarze Różyckiego na warszawskiej Pradze, 1994 rok.
Kapitalizm po polsku
Nie jeden bazarowy handlarz złotego okresu lat 90. dorobił się niemałej fortuny. - Potrafiłem w dwa, trzy dni zarobić tyle, ile wcześniej w miesiąc na etacie kierownika fabryki. Przebicie było niesamowite. Mimo że konkurencja wcale nie była mała, to i tak z końcem dnia każdy handlarz opuszczał bazar z pełnymi kieszeniami. Ja w ciągu roku odłożyłem na dwuletnią hondę civic, a po sześciu latach wybudowałem za gotówkę 400-metrowy dom w podwarszawskim Konstancinie - mówi nieskromnie pan Kwiecień, który od kilku lat jest na zasłużonej emeryturze.
Na zdjęciu: kasa biletowa w formie Fiata 126p. przed Stadionem X-lecia. Bilety uprawniały do wejścia na największe targowisko w Europie - Jarmark Europa, 1993 rok.
Kapitalizm po polsku
Symbolem bazarowego kapitalizmu był niewątpliwie Jarmark Europa na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. W 1989 niszczejący obiekt, którego nie remontowano z powodu niskiej opłacalności przedsięwzięcia, został wydzierżawiony firmie Damis, która otworzyła na koronie obiektu targowisko.
Na zdjęciu: stoisko z futrami na trybunach. Jarmark Europa na Stadionie Dziesięciolecia Manifestu Lipcowego, 1994 rok.
Kapitalizm po polsku
Na jego terenie mieściło się ponad pięć tysięcy stoisk, których łączne obroty były szacowane przez CBŚ na około 12 miliardów złotych. "Jarmark Europy" słynął z tego, że można było na nim kupić dosłownie wszystko: przemycane towary, nielegalne oprogramowanie, pirackie kasety i płyty CD, ale także broń czy nawet... czołg!
Na zdjęciu: Jarmark Europa przy Stadionie Dziesięciolecia Manifestu Lipcowego. Alejka wejściowa od strony ronda Jerzego Waszyngtona, 1994 rok.
Kapitalizm po polsku
Na zdjęciu: u góry z prawej komputer Olivetti XT warty 4 miliony złotych. Centralna giełda komputerowa u zbiegu ulic Grzybowskiej i Jana Pawła II, 1993 rok.
Kapitalizm po polsku
Po wyborach 4 czerwca 1989 roku w Polsce nastąpiła gigantyczna eksplozja kapitalizmu. W zaskakującym tempie rynek zapełnił się zagranicznymi towarami, a ludzie wręcz wyrywali go sobie z rąk. Nareszcie wielcy wrogowie komuny - prywaciarze - mogli rozwinąć skrzydła w pełnym tego słowa znaczeniu. Na mocy tzw. ustawy Wilczka (Mieczysław Wilczek, minister przemysłu w ostatnim rządzie PRL - przyp. red.) wszyscy mogli handlować i robić interesy na takich samych prawach. Grzechem było z tego nie skorzystać.
Na zdjęciu: uliczny stragan z owocami na placu Zamkowym w Warszawie, 1990 rok.
Kapitalizm po polsku
Symbolem bazarowego kapitalizmu był niewątpliwie Jarmark Europa na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. W 1989 niszczejący obiekt, którego nie remontowano z powodu niskiej opłacalności przedsięwzięcia, został wydzierżawiony firmie Damis, która otworzyła na koronie obiektu targowisko. Na jego terenie mieściło się ponad pięć tysięcy stoisk, których łączne obroty były szacowane przez CBŚ na około 12 miliardów złotych. "Jarmark Europy" słynął z tego, że można było na nim kupić dosłownie wszystko: przemycane towary, nielegalne oprogramowanie, pirackie kasety i płyty CD, ale także broń czy nawet... czołg!
Na zdjęciu: niszczenie pirackich płyt z filmami i muzyką skonfiskowanych w 2005 roku w zakładzie produkcyjno-usługowym w Zabłudowie (woj. podlaskie).
Kapitalizm po polsku
Symbolem bazarowego kapitalizmu był niewątpliwie Jarmark Europa na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. W 1989 niszczejący obiekt, którego nie remontowano z powodu niskiej opłacalności przedsięwzięcia, został wydzierżawiony firmie Damis, która otworzyła na koronie obiektu targowisko. Na jego terenie mieściło się ponad pięć tysięcy stoisk, których łączne obroty były szacowane przez CBŚ na około 12 miliardów złotych. "Jarmark Europy" słynął z tego, że można było na nim kupić dosłownie wszystko: przemycane towary, nielegalne oprogramowanie, pirackie kasety i płyty CD, ale także broń czy nawet... czołg!
Na zdjęciu: ówczesna kandydatka na prezydenta Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz spotkała się z kupcami ze Stadionu Dziesięciolecia, 2006 rok.
Kapitalizm po polsku
Na zdjęciu: sprzedaż obuwia na Bazarze Różyckiego na warszawskiej Pradze, 1994 rok.
Kapitalizm po polsku
Symbolem bazarowego kapitalizmu był niewątpliwie Jarmark Europa na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. W 1989 niszczejący obiekt, którego nie remontowano z powodu niskiej opłacalności przedsięwzięcia, został wydzierżawiony firmie Damis, która otworzyła na koronie obiektu targowisko. Na jego terenie mieściło się ponad pięć tysięcy stoisk, których łączne obroty były szacowane przez CBŚ na około 12 miliardów złotych. "Jarmark Europy" słynął z tego, że można było na nim kupić dosłownie wszystko: przemycane towary, nielegalne oprogramowanie, pirackie kasety i płyty CD, ale także broń czy nawet... czołg!
Na zdjęciu: wyprzedaż towaru podczas ostatniego dnia handlu na bazarze obok budowy Stadionu Narodowego, na terenie dawnego Stadionu X-lecia. Bazar to pozostałość po Jarmarku Europa. Wokół stadionu kupcy mogli handlować do końca lipca 2010 roku.