ŚwiatWojna w Ukrainie. Są najnowsze dane - rosną straty rosyjskich wojsk

Wojna w Ukrainie. Są najnowsze dane - rosną straty rosyjskich wojsk

Od początku inwazji na Ukrainę rosyjskie wojsko straciło już około 18,6 tys. żołnierzy, a także 684 czołgi, 332 systemy artyleryjskie, 150 samolotów i 135 śmigłowców - podaje w komunikacie Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy.

Zniszczona kolumna rosyjska pod Kijowem
Zniszczona kolumna rosyjska pod Kijowem
Źródło zdjęć: © PAP

06.04.2022 10:37

Rosyjskie straty - według danych Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy - rosną w zastraszającym tempie. W niecałe dwa dni agresor stracił ponad 300 żołnierzy, a także dziesiątki czołgów i pojazdów opancerzonych.

Straty w sprzęcie są dla Rosjan wyjątkowo dotkliwe. Od 24 lutego do 6 kwietnia stracili łącznie 1861 pojazdów opancerzonych, 107 wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, 55 systemów przeciwlotniczych, 1324 samochody, siedem jednostek pływających, 76 cystern z paliwem, 96 bezzałogowych statków powietrznych i cztery mobilne systemy rakiet balistycznych krótkiego zasięgu.

Niemal codziennie pojawiają się też doniesienia o sukcesach Ukraińców - zestrzeleniu specjalistycznego myśliwca, najnowszego śmigłowca szturmowego Ka-52 czy wyeliminowaniu dowódców. Choć według zachodnich wywiadów rosyjskie straty są nieco niższe, nie ma wątpliwości, że inwazja nie przebiega tak, jak zaplanował to Władimir Putin.

Doradcy Putina okłamują prezydenta?

Co więcej, według odtajnionej oceny amerykańskiego wywiadu, rosyjski prezydent nie jest informowany o rzeczywistej sytuacji przez swoich doradców i czuje się przez nich zwodzony, w wyniku czego "istnieją stałe napięcia" między nim i przedstawicielami wojska i MON.

Putin miał też być nieświadomy używania w inwazji żołnierzy poborowych, a także nie ma pełnego oglądu skali szkód, jakie sankcje czynią rosyjskiej gospodarce. Według cytowanego przez AP oficjela, ma to być dowód na "jasny rozkład przepływu precyzyjnych informacji" do prezydenta i pokazuje, że jego doradcy "boją się mówić prawdę".

Czytaj też:

Źródło: PAP

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie