PolskaWojna przeciwko alkotubkom trwa. Są pierwsze ofiary [OPINIA]

Wojna przeciwko alkotubkom trwa. Są pierwsze ofiary [OPINIA]

Brutalna logika polityki jest znana od dawna: gdy jest afera, trzeba kogoś zrzucić z sań. Rząd, którego członkowie od ponad dwóch miesięcy nic nie zrobili w temacie tzw. alkotubek, pozbył się doświadczonego urzędnika. Akurat tego, który alarmował o złych przepisach, ale sam nie mógł ich zmienić.

Minister zdrowia Izabela Leszczyna
Minister zdrowia Izabela Leszczyna
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Radek Pietruszka
Patryk Słowik

Pewne mechanizmy, znane i stosowane od dziesięcioleci, muszą wywoływać obrzydzenie. Z nim właśnie mamy teraz do czynienia.

Medialna stała się sprawa sprzedaży alkoholu w tubkach, do złudzenia przypominających musy dla dzieci. A skoro tak - rządzący muszą pokazać, że działają. I że wyciągają konsekwencje. Sęk w tym, że te działania oraz wyciąganie konsekwencji są najzwyczajniej w świecie głupie.

Sprawa z lipca, reakcja z października

O sprzedaży alkoholu w saszetkach (podobnych do tych z musami owocowymi) przeczytałem po raz pierwszy w lipcu 2024 r. A dokładnie 19 lipca - był to artykuł red. Ingi Stawickiej opublikowany w portalu prawo.pl.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Kolorowe, poręczne i do złudzenia przypominające popularne, zwłaszcza wśród dzieci, musy owocowe i owsianki, często promowane jako przekąska na drugie śniadanie w szkole. Na etykiecie – kokosy, palmy i plaża. Różnica jest jedna – w środku, zamiast owoców, znajduje się mocny alkohol: wódka, whisky albo likier. Moc alkoholu nierzadko przekracza nawet 40 proc. Na saszetce znajduje się oczywiście ostrzeżenie o zawartości, przeciętny rodzic łatwo może je jednak przeoczyć" - zaczęła swój tekst Stawicka.

To dzień, w którym - najpóźniej - o sprawie powinno dowiedzieć się Ministerstwo Zdrowia oraz, częściowo odpowiedzialne za przepisy dotyczące sprzedaży tego typu produktów w sklepach, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Bądź co bądź, istotny temat został opisany w popularnym portalu.

5 sierpnia 2024 r. sprawą zajmuje się "Fakt". Alarmuje: "Wódka jak owocowy mus dla dziecka. Tego jeszcze nie było". Dziennikarz "Faktu" wskazuje, że poprosił Ministerstwo Zdrowia o komentarz. To jednak nie odpowiedziało.

Tego samego dnia o sprzedaży wódki w dyspenserze pisze portal wgospodarce.pl. W tekście pojawia się wypowiedź Piotra Jabłońskiego, dyrektora Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Jabłoński utyskuje, że przepisy polskiego prawa nie przewidują żadnych ograniczeń odnośnie formy, wielkości czy kształtu opakowania, w którym znajduje się alkohol. W efekcie sprzedaż alkoholu w opakowaniach do niedawna niekojarzących się z wysokoprocentowymi trunkami jest legalna.

13 sierpnia pojawia się kolejny artykuł w "Fakcie" - o produkcie "Monkey", który właśnie wywołał alkotubkową aferę. Tym razem jest już stanowisko Ministerstwa Zdrowia oraz Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. W skrócie: sprzedaż alkoholu w tubkach jest zgodna z prawem. A zarazem "zastosowanie opakowań sugerujących, że zawierają bezpieczną substancję, może przyciągać uwagę dzieci i młodzieży i zwiększać ryzyko sięgnięcia po taki produkt".

Ofiara afery

Sprawa wraca 1 października. Alkotubki, wcześniej dostępne w niewielu miejscach, trafiają bowiem na półki popularnych sklepów.

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia grzmi, że to skandal, że alkotubki to świństwo, że muszą zniknąć ze sklepów.

Donald Tusk nagrywa film, w którym mówi o potrzebie rozprawienia się z problemem alkotubek. Zapowiada zmiany w prawie oraz wyciągnięcie konsekwencji personalnych.

Te zostają wyciągnięte dość szybko. Dyrektor Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom Piotr Jabłoński musi złożyć rezygnację ze stanowiska (inaczej zostałby odwołany). Pracował dla polskiego państwa w walce z uzależnieniami - od narkotyków i alkoholu – od, bagatela, 25 lat.

Mamy więc do czynienia z taką sytuacją: doświadczony urzędnik, który jako pierwszy mówił o niedostatkach polskiego prawa, poniósł konsekwencje. Poniósł je za to, że politycy tego prawa nie zmienili przez niemal trzy miesiące, choć wiedzieli o problemie.

Podkreślmy to wyraźnie: ani Jabłoński, ani kierowane przez niego centrum nie miało, nie ma i nic nie wskazuje na to, by mogło mieć inicjatywę legislacyjną. A Ministerstwo Zdrowia, które odpowiada za przygotowywanie projektów przepisów aktów prawnych oraz współpracuje w tym zakresie z innymi resortami w rządzie, od lipca wiedziało o sprawie.

Zmiany, które nic nie zmienią

Teraz wszyscy wzięli się za działanie. Marszałek Hołownia zapowiada pracę nad rozwiązaniami chroniącymi dzieci przed alkoholem. Wysłał już pismo do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Izabela Leszczyna, minister zdrowia, w radiu ZET również zapowiedziała zmiany legislacyjne.

- Wprowadzamy przepis, że osoba sprzedająca alkohol ma obowiązek – jeśli ma podejrzenie, że ktoś nie ma 18 lat – nie ma uprawnienia, tylko ma obowiązek sprawdzić, czy dana osoba jest pełnoletnia. Dziś ma prawo, teraz chcemy, żeby to był obowiązek - stwierdziła Leszczyna.

Nie ma pojęcia, o czym mówi. W Polsce obowiązuje bowiem od dawna zakaz sprzedaży alkoholu osobom niepełnoletnim. Sprzedawca zatem ma obowiązek odmówić sprzedaży procentowego trunku np. 16-latkowi. Uprawnienie, o którym mówi Leszczyna, to zaś standardowe uprawnienie pozwalające na wylegitymowanie klienta sklepu.

Jeśli więc Ministerstwo Zdrowia chce zamienić słowo "uprawniony" na "zobowiązany" - to nic na lepsze się nie zmieni. Co najwyżej na gorsze, bo z ustawy zostanie wykasowane uprawnienie sprzedawców do legitymowania młodych klientów i rozpocznie się dyskusja, czy to uprawnienie będzie można wyinterpretować z tego, że skoro jest obowiązek kontroli, to jest też uprawnienie.

Cykl życia afery

Sprawa alkotubek pokazuje jeszcze dwie rzeczy. Raz, że nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchnie medialna afera i z jakiego powodu. Sprawa, o której można było przeczytać w lipcu, masowo o niej media pisały w sierpniu, stała się skandaliczna i zyskała miano afery na początku października.

Można by się więc zastanawiać, czy to rzeczywiście tak poważna "afera" i czy rangi nie nadali jej czołowi polscy politycy, którzy zaczęli się odnosić do zdjęć publikowanych w internecie. I czy przypadkiem nie jest tak, że sprawę alkotubek warto załatwić, ale groźniejszy dla zdrowia Polaków jest np. brak kontroli przechowywania leków dostępnych do sprzedaży poza aptekami (ostatnio wykryto wadę w jednym z popularnych leków, w efekcie czego jego opakowania powinny zostać wycofane z aptecznych półek – wiele sklepów jednak tego nie zrobiło).

Druga kwestia - warto działać przed szkodą, a nie po. Uważam, że producent alkotubek zachował się skrajnie nieprzyzwoicie. Mocny alkohol nie powinien bowiem być sprzedawany w kolorowych opakowaniach do złudzenia przypominających opakowania musów dla dzieci.

Ale - bądźmy uczciwi - producent ten działał legalnie. Prawo pozwalało i nadal pozwala sprzedawać alkohol w tubkach, szaszetkach. Nie ma zakazu, by opakowania były przyjemne dla oko, kolorowe. Producent zrezygnował ze sprzedaży przytłoczony skalą oburzenia i tym, że politycy zaczęli zapowiadać, że się z nim rozprawią.

Może jednak pretensje kierujmy przede wszystkim do polityków, którzy znów zareagowali z oburzeniem wprost proporcjonalnym do spóźnienia w reakcji?

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
alkoholminister zdrowiaprawo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (469)