Wojna pod nosem Putina. "Napuszcza na siebie Prigożyna i Szojgu"
Przy okazji rosyjskiego natarcia na Sołedar, ze zdwojoną siłą uwydatnił się konflikt między grupą Wagnera a kierownictwem armii. Twórca wagnerowców Jewgienij Prigożyn otwarcie pozwala sobie na krytykę dowództwa, a wszystkie sukcesy przypisuje jedynie swoim podwładnym. Czy to już rosyjsko-rosyjska wojna domowa, czy kolejna rozgrywka Putina? – Cel uświęca środki. Putin potrzebuje sukcesu, nawet za cenę kłótni na szczytach armii – mówią Wirtualnej Polsce eksperci.
Przypomnijmy, to decyzją kierownictwa armii rosyjskiej najbardziej doświadczone oddziały z formacji najemniczej zwanej grupą Wagnera zostały rzucone do szturmu na miasto Sołedar w obwodzie donieckim. "Wróg atakuje dosłownie po trupach swoich żołnierzy, masowo wykorzystuje artylerię, systemy rakietowe i moździerze, ostrzeliwując nawet swoich własnych wojskowych" – informowała w poniedziałek wieczorem wiceminister obrony Ukrainy Hanna Malar.
Oto ukryty cel grupy Wagnera?
Według niektórych, zagranicznych mediów, wagnerowcy poprzez zdobycie Sołedaru chcą uzyskać dostęp do wartościowych surowców - w tym kopalni soli i gipsu. Systemy kopalń Sołedar i Bachmut są w rzeczywistości siecią podziemnych miast.
We wtorek późnym wieczorem założyciel grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn zamieścił na Telegramie informację, że jego najemnicy rzekomo mają kontrolę nad całym miastem. - Jednostki Wagnera objęły kontrolą całe terytorium Sołedaru. W centrum miasta jest kocioł, w którym trwa walka miejska - mówił Prigożyn w wiadomości głosowej. Jego informacji nie potwierdził ani Ukraiński Sztab Generalny, ani amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Z kolei w środę na rosyjskich kanałach w serwisie Telegram zaczęto udostępniać zdjęcia Prigożyna, na których widać, jak stoi w asyście swoich najemników. Fotografia rzekomo miała zostać wykonana na terenie jednej z kopalń soli w Sołedarze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednak, jak zwracają uwagę analitycy ISW, Prigożyn, który finansuje grupę Wagnera, wykorzystuje doniesienia o postępach pod Sołedarem, by promować tę formację jako skuteczną siłę bojową. A przy okazji nie hamuje się, także przy pomocy zaufanych blogerów wojskowych, uderzać w kierownictwo rosyjskiej armii z ministrem obrony narodowej Siergiejem Szojgu na czele. To właśnie wagnerowcy są postrzegani w kanałach społecznościowych m.in. na Telegramie jako autorzy dotychczasowych sukcesów w rejonie Sołedaru.
Jak zauważa Marcin Ogdowski, były korespondent wojenny, nazywany pierwszym polskim blogerem wojennym, jednocześnie trwa grillowanie ministerstwa obrony i dowództwa armii w związku z katastrofą w Makiejewce. "Wprost wyśmiewa się odwet, czyli ataki rakietowe na miejsca rzekomej koncentracji ukraińskiego wojska w Kramatorsku. Na tapecie jest też bożonarodzeniowy rozejm, postrzegany przez blogerów jako żenująca próba przypodobania się Zachodowi. Oczywiście ani razu nie pada nazwisko Putina – winni tych wszystkich 'głupot' są Szojgu i generałowie" – ocenia Marcin Ogdowski.
"Konflikt Prigożyna z armią narasta"
Zdaniem płk. Piotra Lewandowskiego, byłego dowódcy bazy wojskowej w Redzikowie i weterana misji w Iraku i Afganistanie, Prigożyn – atakując Szojgu – chce sobie "wyciąć kawałek frontu, tylko i wyłącznie dla siebie".
– Wagnerowcy zaczynają przybierać rozmiary sił zbrojnych. Bez wsparcia państwa i Putina nie udałoby im się tego zrobić. Prigożyn nie kupi sobie czołgów i śmigłowców w sklepie z czołgami i śmigłowcami. Musi to zrobić w uzgodnieniu z armią i to ona sprzeda mu ciężkie uzbrojenie po promocyjnej cenie. Niemniej, konflikt Prigożyna z nieprzychylnymi mu frakcjami w armii jest faktem – mówi Wirtualnej Polsce płk Piotr Lewandowski.
Według wojskowego, gdyby twórca grupy Wagnera był całkowicie skonfliktowany z wojskiem, zostałby odcięty od np. masowych dostaw amunicji. A ta jest dostarczana do najemników bez zbędnej zwłoki.
– Prigożyn skutecznie wykorzystuje przestrzeń publiczną w Rosji do chwalenia wagnerowców. I robi to z premedytacją. Jego najemnicy walczą na odcinku Sołedaru i Bachmutu od początku. I tak sobie ustawili natarcia i ataki na ukraińskie pozycje, żeby jak najwięcej zyskiwać terenu, a ponosić jak najmniejsze straty. Wagnerowcy zarządzili, że w ciągu dnia walczy zwykła piechota, zmobilizowani rezerwiści i więźniowie, których Prigożyn wyciągał na front z aresztów. A w nocy do walki wchodzą wagnerowcy z tzw. orkiestry, desant i "specjalsi", mający urządzenia optoelektroniczne i nowoczesne uzbrojenie – komentuje płk Piotr Lewandowski.
Z kolei jak zauważa prof. Piotr Grochmalski, dyrektor Instytutu Studiów Strategicznych Akademii Sztuki Wojennej, to nie jest pierwsza sytuacja, kiedy Prigożyn rośnie w siłę kosztem rosyjskiej armii.
"Grupa Wagnera jest nielegalna"
– To, że dostał od Putina zgodę na objazd więzień i rekrutację skazanych na front, to absolutnie rzecz bez precedensu. Bez pokrycia w rosyjskim prawie, a więc nielegalna. W zasadzie większość wagnerowców to obecnie ludzie wyciągnięci z zakładów karnych. Mówienie więc o tym, że rosyjski dyktator nie kontroluje Prigożyna, to bzdury. To człowiek wymyślony przez Putina, wobec niego lojalny i realizujący zadania specjalne. Potrafi się rozbić samochodem w centrum Moskwy i odjechać wolno nie zatrzymywany przez policję – mówi WP prof. Piotr Grochmalski.
Ekspert wskazuje na jeden z głównych problemów między Prigożynem a dowództwem rosyjskiej armii.
– Według prawa, grupa Wagnera jest nielegalna i nie powinna w ogóle działać. Prigożyn nic sobie z tego nie robi, bo ma "błogosławieństwo" od Putina. Finansuje swoją formację, odwiedza ich na froncie, wita z nimi nowy rok. I walczy, żeby wagnerowców zalegalizować. W tle toczy się bój, żeby prywatne armie otrzymały formalną ochronę prawną, także w wypadku śmierci ich żołnierzy. Tak, by rodziny dostawały zapomogi a najemnicy byli chowani z honorami. Na to nie chce się zgodzić rosyjska armia. Nie chce zrównania z grupą Wagnera – ujawnia dyrektor Instytutu Studiów Strategicznych Akademii Sztuki Wojennej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ostatnich dniach, mimo sukcesów na froncie, Prigożyn musiał przełknąć gorzką pigułkę. A taką był awans gen. Aleksandra Łapina na szefa sztabu wojsk lądowych. Były dowódca rosyjskiego Centralnego Okręgu Wojskowego jest uważany przez twórcę grupy Wagnera za osobę odpowiedzialną m.in. za jesienne porażki w Donbasie i za odwrót z obwodu charkowskiego.
"Putin napuszcza na siebie obie strony"
Według prof. Piotra Grochmalskiego, powołanie przez Putina Łapina na szefa sztabu wojsk lądowych może dla wielu obserwatorów być zaskakujące.
– W mojej opinii to nic innego jak rozgrywka Putina, który napuszcza na siebie Prigożyna i kierownictwo armii. Oficjalnie nie chce wzmacniać żadnej frakcji. Będzie się przyglądał konfliktowi. To w jego stylu. Jego celem jest utrzymanie władzy na Kremlu i sukces na froncie – ocenia prof. Piotr Grochmalski.
Przed Prigożinem ostrzegał niedawno Leonid Nevzlin, izraelsko-rosyjski biznesmen i opozycjonista, który w 2003 r. musiał uciekać z Rosji z powodu Władimira Putina. W jego opinii, kiedy Moskwa zacznie przegrywać wojnę, armie najemników obrócą się przeciwko krajowi i zacznie się gangsterska brutalna wojna domowa. "Prigożin i inne prywatne armie, lokalne milicje już stały się alternatywną dla regularnej armii" – ostrzega Nevzlin.
Według płk. Piotra Lewandowskiego, nie ma możliwości, żeby w dyktatorskiej Rosji taki scenariusz został zrealizowany.
– Pozwolę sobie na analogię z lat 30. w hitlerowskich Niemczech. Doszło wówczas do pogromu oddziałów szturmowych SA Ernsta Rohma, który miał miejsce w tzw. nocy długich noży. Wcześniej bojówkarze z SA zaczęli się panoszyć i zagrażać bezpośrednio Adolfowi Hitlerowi i armii. Sprawę załatwiono w jedną noc. W Rosji – jako w kraju również dyktatorskim – być może trwałoby to nieznacznie dłużej, ale jakikolwiek bunt prywatnych armii zostałby szybko spacyfikowany – uważa płk Piotr Lewandowski.
I jak dodaje, jeśli założyciel grupy Wagnera będzie chciał "za bardzo się wychylić", to szybko go aresztują, oskarżą o "tysiąc występków" i posadzą w kolonii karnej.
– Ilość haków, jakie służby mają na niego, wystarczy, żeby siedział cicho. To, że wyciągał więźniów z zakładów karnych i wysyłał ich na front bez podstawy prawnej, szybko może obrócić się przeciwko niemu. Wystarczy, że Putin oskarży go, że organizował ucieczki osadzonych z więzień. I po Prigożynie…. – mówi nam ekspert.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski