ŚwiatWojna na Dzikich Polach? Czym grozi zaostrzenie sytuacji ws. blokady Naddniestrza

Wojna na Dzikich Polach? Czym grozi zaostrzenie sytuacji ws. blokady Naddniestrza

Ukraina i Mołdawia zablokowały niedawno Naddniestrze. To nie może podobać się Rosji, która ma w separatystycznym regionie swoje wojska. Moskwa z pewnością nie porzuci Naddniestrza - przekonuje w analizie dla Wirtualnej Polski Robert Cheda. Rosja ma też dwa plany, A i B, dla południa Ukrainy.

Wojna na Dzikich Polach? Czym grozi zaostrzenie sytuacji ws. blokady Naddniestrza
Źródło zdjęć: © AFP | Daniel Mihailescu
Robert Cheda

19.06.2015 | aktual.: 19.06.2015 12:28

Amerykańskie plany uzbrojenia wschodniej flanki NATO, przedłużone sankcje UE oraz zapowiedziane kroki odwetowe Rosji podniosły i tak wysoką temperaturę polityczną w Europie. Konfrontacyjnej retoryce towarzyszy wyraźne zaognienie konfliktu na sienkiewiczowskich Dzikich Polach. Upust niezadowoleniu ze statusu Naddniestrza i rosyjskiej obecności wojskowej w specyficzny sposób wyraża Mołdawia. Z kolei Ukraina zablokowała tranzyt rosyjskich żołnierzy i sprzętu do tamtejszych baz. Jakimi konsekwencjami grozi "rozmrożenie" konfliktu mołdawsko-naddniestrzańskiego i destabilizacja południowej Ukrainy?

Mołdawia i Naddniestrze

Konflikt naddniestrzański to skutek rozpadu ZSRR. Na mołdawską decyzję o opuszczeniu imperium lokalna mniejszość słowiańska, mieszkająca na lewym brzegu Dniestru, odpowiedziała własną deklaracją suwerenności. Tak wybuchła krótkotrwała, ale gwałtowna wojna Kiszyniowa z Tyraspolem. Konflikt został zamrożony w 1992 r. porozumieniem mołdawsko-rosyjskim. Układ przewiduje kontrolę sytuacji przez pokojowe oddziały zwaśnionych stron oraz Rosji, a także sankcjonuje obecność w Mołdawii rosyjskiej grupy wojsk, której formalnym zadaniem jest ochrona poradzieckiego arsenału. A jest on ogromny, bo według danych OBWE, liczy co najmniej 21 tysięcy ton różnorodnej amunicji. Mimo obietnic na forum OBWE, Moskwa nie wycofała do dziś tego kontyngentu, tj. ok. 1800 żołnierzy zdolnych do autonomicznych działań taktycznych. Może to niewiele, ale dla armii mołdawskiej i tak zbyt dużo. Ponadto naddniestrzańskie rezydentury GRU i FSB odgrywają ważną rolę wywiadowczą skierowaną na południową flankę NATO i Ukrainę.

Dziś Moskwa jest nie tylko współgwarantem status quo, ale głównym sponsorem energetycznym i finansowym Naddniestrza, szczerze niezainteresowanym w utracie tak potrzebnego instrumentu wpływu na sytuację w tej części Europy. Dlatego wielokrotne próby reintegracji zbuntowanej republiki przez Mołdawię podejmowane z udziałem OBWE, UE i USA nie dały żadnego rezultatu. Istnienie separatystycznej republiki jest dla Kiszyniowa hamulcem w integracji europejskiej, szczególnie od 2009 r., kiedy w wyniku ulicznych protestów i uczciwych wyborów ster rządów z rąk prorosyjskiej lewicy przejęły prozachodnie ugrupowania demokratyczne.

Mołdawskie władze, zaniepokojone udziałem Moskwy w destabilizacji sąsiedniej Ukrainy, zaostrzyły ostatnio politykę wobec Naddniestrza i rosyjskiej obecności wojskowej. Kiszyniów zablokował retransmisję moskiewskiej telewizji oraz uznał za osoby niepożądane kilku rosyjskich polityków. Prokuratura wszczęła postępowania karne wobec jawnie prorosyjskich i stamtąd finansowanych ugrupowań politycznych. Administracja utrudnia rosyjsko-naddniestrzańską komunikację, w tym rotację żołnierzy. To znaczy umożliwia im wylot z kiszyniowskiego lotniska, lecz nie wpuszcza z powrotem.

Czy jednak tylko względy bezpieczeństwa decydują o ostrym kursie mołdawskich władz? Z pewnością nie, bo w grę wchodzi także sytuacja wewnętrzna. Rośnie liczba zwolenników integracji z Euroazjatyckim Związkiem Ekonomicznym, ukochanym dzieckiem politycznym Władimira Putina. Społeczeństwo mołdawskie po fali uniesienia układem stowarzyszeniowym z UE powtórnie się polaryzuje, szczególnie od czasu wprowadzenia rosyjskich kontrsankcji, które silnie uderzyły w lokalne rolnictwo. Mołdawianie są także rozczarowani rządzącymi elitami, czyli stopniem korupcji oraz nadużyciami stanowisk. Rośnie znowu siła lewicy, która obiecuje, że gdy wygra wybory, anuluje prounijny kurs i poprzez poprawę relacji z Moskwą zintegruje wreszcie Naddniestrze.

Blokada

Potencjał międzynarodowy Mołdowy do największych nie należy, dlatego antyrosyjskie retorsje to ukłucie komara. Znacznie większa okazała się determinacja Kijowa. Ukraina odgrywa ważną rolę w mołdawsko-naddniestrzańskich uregulowaniach pokojowych poprzez swoich obserwatorów wojskowych i udział w międzynarodowej grupie negocjacyjnej. Co najważniejsze, przez południową część Ukrainy przechodzi cały tranzyt zaopatrzenia dla rosyjskich oddziałów w Mołdawii, a odpowiednie zapisy zostały zawarte w dwustronnej umowie o współpracy wojskowo-technicznej.

W maju ukraiński parlament wypowiedział porozumienie, a w czerwcu ustawę kontrasygnował prezydent, co oznacza ni mniej ni więcej tylko lądową blokadę rosyjskiego kontyngentu. Rosja zapowiedziała tranzyt drogą lotniczą, ale korytarz i tak przechodzi nad suwerenną przestrzenią powietrzną Ukrainy. Loty bez zgody Kijowa są naruszeniem prawa międzynarodowego oznaczającym agresję. Jak umotywował decyzję Petro Poroszenko, blokując zaopatrzenie dla rosyjskiego kontyngentu, Ukraina chce przyczynić się do reintegracji terytorialnej sąsiedniej Mołdawii, a zatem do powodzenia jej aspiracji europejskich.

Z drugiej strony, jakby nie patrzeć, Ukraina posuwa się w antyrosyjskich krokach znacznie dalej niż Kiszyniów. Blokada grozi nie tylko rozmrożeniem konfliktu, ale także jego umiędzynarodowieniem ze względu na konflikt ukraińsko-rosyjski i wsparcie, jakie Kijów otrzymuje od UE i USA. Oprócz kłopotów dla rosyjskiego kontyngentu, ukraińskie władze zamknęły dla ruchu towarowego praktycznie całą granicę z Naddniestrzem. Separatystyczna republika, której przemysł i dochody oparte były o eksport towarowy do UE i na Ukrainę, znalazła się w katastrofalnym położeniu. Zredukowano płace i emerytury, a Rosja ze względu na własne kłopoty gospodarcze odmówiła subsydiów w dotychczasowym wymiarze.

Autonomia Besarabska

Od początku konfliktu z Rosją Ukraina oskarża Naddniestrze o czynne wsparcie separatystów z Donbasu. Według Kijowa nieuznawane państwo jest bazą zaopatrzeniową i szkoleniową dla donbaskich "ochotników". Rezydentury GRU i FSB przygotowują dywersantów i wspierają destabilizację południowych obwodów kraju z odesskim na czele. Południe Ukrainy to nie tylko poważny procent ludności rosyjskojęzycznej, ale także mieszanka innych narodów, m.in. Bułgarów i Mołdawian.

Nie ma wątpliwości, że Moskwa podsyca etniczne i kulturowe obawy społeczne. Służby z niepokojem obserwują powstawanie takich inicjatyw, jak besarabska autonomia polityczno-kulturalna, które wpisują się w rosyjski plan federalizacji Ukrainy. Faktycznie są to projekty rozbioru kraju, bo autonomia jest pomyślana na wzór Donbasu, jako niezależny od Kijowa region obejmujący obwód odesski, Naddniestrze i ew. Autonomię Gagauską Mołdawii.

Cel strategiczny także nie pozostawia wątpliwości, Rosja chce w taki sposób uzyskać lądowy korytarz dla Krymu. Ukraińska decyzja o przerwaniu tranzytu i ekonomicznej blokadzie Naddniestrza to wyprzedzający ruch samoobronnej strategii Ukrainy. Kijów pamięta dobrze, że od wirtualnych początkowo planów kulturalnej autonomii obwodów donieckiego i ługańskiego zaczęła się wojna, która mogła rozszerzyć się także na Charków, Dniepropietrowsk i Odessę. Są to jednak nadal obwody podwyższonego ryzyka, w złożonej sytuacji etnicznej i ekonomicznej. Kierując uwagę Moskwy na Naddniestrze i Mołdawię, Kijów skraca rosyjski front agresji wobec Ukrainy, stawiając Kreml w nieprostej sytuacji międzynarodowej.

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że władze ukraińskie potrzebują także sukcesu w oczach własnego społeczeństwa, coraz bardziej zmęczonego wojną, a w jeszcze większym stopniu pozorowanymi reformami. Rosyjskie media oskarżają Kijów o takie motywy rozmrażania konfliktu naddniestrzańskiego. Jak wobec tego zareaguje Kreml?

Plan A i B

Moskwa z pewnością nie porzuci Naddniestrza, byłby to bowiem cios dla elit rządzących. Być może skutkiem, tak jak w przypadku rezygnacji z Ukrainy, nie byłaby utrata władzy przez Putina i rozpad Rosji, czym grożą patriotyczni ortodoksi. Jednak wnioski, jakie wyciągnęłyby Gruzja, Armenia czy Azerbejdżan, czyli państwa mające własne Naddniestrza, nie byłby po myśli Kremla. Odmrożenie konfliktów karabachskiego, abchaskiego i osetyjskiego zdestabilizowałoby Kaukaz, czyli miękkie podbrzusze Rosji. Dlatego Moskwa, ustami wicepremiera Dmitrija Rogozina (kremlowski nadzorca Naddniestrza), zapowiedziała, że nie pozostawi separatystów w biedzie.

Po pierwsze, Rosja ma wiele instrumentów nacisku na Mołdawię, aby zapobiec wspólnemu frontowi Kijowa i Kiszyniowa. Mołdawia jest winna Rosji ok. 5 mld dolarów za gaz. W Rosji pracuje także ok. 700 tysięcy mołdawskich migrantów, utrzymujących pieniężnymi przekazami nie tylko rodziny w kraju, ale cały budżet państwa. Żądanie spłaty długu energetycznego lub odesłanie migrantów do domu oznaczałoby rewolucję w Kiszyniowie. Moskwa steruje także Autonomią Gagauską, regionem Mołdawii o wyraźnie prorosyjskich sympatiach. Gagauzja jest kolejnym, tylko jeszcze nie uruchomionym Naddniestrzem.

Jeśli chodzi o Ukrainę, niedawno media informowały o planach rosyjskiej ofensywy wojskowej, która w 15 dni dotoczy się do przedmieść Kijowa. Agencja Lenta.ru zaprezentował taki wariant w pełni oficjalnie już kilka tygodni temu, jako plan A i B dla Ukrainy. Pierwszy oparty jest na zachowaniu "pokrymskiej" integralności terytorialnej, w którym Rosja będzie kontrolowała sąsiada za pośrednictwem regionów przyszłej federacji. Gdyby okoliczności międzynarodowe nie pozwoliły na urzeczywistnienie planu A, Rosja przejdzie do punktu B - wojskowej ofensywy "pod przykryciem" donbaskich separatystów, połączonej z militarnym wsparciem dla autonomii, które "wybuchną" w odpowiedniej chwili w regionach kraju, a przede wszystkim na południu. Wszystko zakończy się utworzeniem "suwerennej" Noworosji, z zachodnią granicą na Dnieprze. Jak widać, dokumenty upublicznione przez hakerów z grupy Myrotworec nie są nowością.

Czy iskrą detonującą plan B może stać się blokada Naddniestrza? Tak, w przypadku gdy Ukraina na serio podejdzie do obrony przestrzeni powietrznej. Decyzji zerwania umowy o lądowym tranzycie towarzyszyły informacje o rozmieszczeniu wokół Odessy (nad którą przebiega korytarz) ukraińskich systemów rakietowych S-300. Ich użycie rozpętałoby jednak wojnę, bo Rosji nie pozostałoby nic innego, jak zniszczenie całego ukraińskiego systemu obrony powietrznej, co - według ekspertów - nie będzie problemem militarnym. Raczej wizerunkowym, bo rosyjskie myśliwce serii Su zniszczą rosyjskie systemy serii S-300.

Oczywiście Ukraina ma starsze modyfikacje, takie jednak Rosja wysyła na eksport. Rosyjscy eksperci nie wykluczają także wariantu pośredniego. Aby ostrzec Kijów przed "naciśnięciem guzika", Moskwa - wzorem NATO w Libii - wprowadzi w jednostronnym porządku strefę zakazu lotów nad południową Ukrainą, czyli stworzy chronioną z powietrza własną strefę tranzytową. W razie przeciwdziałania wojskowy skutek dla Ukrainy będzie taki sam, jak wyżej. Zmieni się za to formuła prawa międzynarodowego - z agresji na pomoc humanitarną dla Naddniestrza. Dla zachowania pozorów Rosja nie wyśle swoich oddziałów powietrzno-desantowych, by tak jak w serbskiej Prisztinie, opanowały lotnisko kiszyniowskie. Wystarczy doprowadzić do podstawowego ładu ogromny poradziecki węzeł lotniczy w naddniestrzańskich Benderach.

I na koniec, w regionie krzyżują się różne wpływy. Najmniej jednak zależy od samych Ukraińców, Mołdawian i mieszkańców Naddniestrza. Temperaturę konfliktu, a zatem jego formy wyznaczą bowiem interesy Waszyngtonu i Moskwy, a w mniejszym stopniu Europy. Właściwym pytaniem nie jest, co zrobią Ukraina i Mołdawia, tylko czy zaostrzenie lub deeskalacja jest wygodna dla Rosji lub USA? To przecież gra we wzajemne powstrzymywanie, której nieodłącznymi elementami są militarne demonstracje na nieprzekraczalnych "czerwonych liniach" narodowego i sojuszniczego bezpieczeństwa. Czy zatem zwyciężą wspólne cele, takie jak powstrzymanie Państwa Islamskiego? Czy raczej partykularyzmy? Ze strony USA, wypchnięcie Rosji z orbity Chin, poprzez osłabienie Moskwy na ukraińskim i naddniestrzańskim froncie? Ze strony Kremla, obawa o utratę władzy wobec złej sytuacji gospodarczej, co paradoksalnie może popchnąć Putina do poszukiwania sukcesu kolejnej, zwycięskiej ofensywy na Ukrainie, konsolidującej naród i wodza?

Tytuł i lead pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (106)