"Wódka zniknęła". Nowy trend zmieni picie Polaków jeszcze bardziej. To już się dzieje
- Niedługo picie alkoholu pod każdą postacią stanie się obciachem - prognozuje Robert Rutkowski, certyfikowany psychoterapeuta uzależnień. Rozmówca Wirtualnej Polski nie ma wątpliwości, że od kraju zdominowanego przez mocne alkohole, idziemy w kierunku produktów bezalkoholowych.
- Polska z kraju skoncentrowanego jeszcze w 2009 roku na wysokoprocentowych alkoholach, stała się krajem skoncentrowanym na mocnym piwie - mówi Wirtualnej Polsce Robert Rutkowski, ekspert ds. uzależnień.
W rozmowie z Wirtualną Polską obala dawny stereotyp, według którego Polska należy do krajów preferujących wódkę. Taki trend faktycznie dominował jeszcze kilkanaście lat temu.
Skąd ta zmiana? Ekspert przyczynę zmiany w preferencjach alkoholowych Polaków dostrzega w "pracy i dążeniu do lepszego życia, w którym alkohol po prostu przeszkadza".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Lubuskie: Niebezpieczne odkrycie z dna rzeki. Przeleżało tak 80 lat
- Polacy zaczęli pracować, nastąpiła transformacja ustrojowa. Nie chcemy być skacowani, nie chcemy być otumanieni, nie chcemy być nieobecni w tym życiu. Chcemy je celebrować, dlatego wódka zniknęła z radaru. Przestała być atrakcyjna, bo kompletnie odbiera rozum. Człowiek po kontakcie z etanolem jest przez kilka tygodni otępiały, jest przez kilka tygodni nie do końca sprawny na poziomie neurobiologicznym - wyjaśnia.
Jednocześnie rozmówca WP podaje drugą przyczynę odwrócenia się Polaków od wódki na rzecz lżejszych alkoholi.
Jest nią trwająca od lat 90. "niewyobrażalna na skalę światową kampania reklamowa piwa". Można ją zauważyć np. w kontekście piłki nożnej. - Czy to nie jest szaleństwo, że największy stadion w Polsce, nazywany Stadionem Narodowym, jest oblepiony reklamami jednego z producentów piwa? - pyta retorycznie Rutkowski.
Nadciąga era bezalkoholowa?
Preferencje Polaków ciągle się zmieniają. Ekspert jest przekonany, że zmierzamy w kierunku ery napojów bezalkoholowych.
- Niedługo picie alkoholu pod każdą postacią stanie się obciachem i w to głęboko wierzę. To się już staje w niektórych środowiskach obciachem. Ten trend jest nieuchronny i tak naprawdę przyjdzie, a w zasadzie już przyszła, moda na piwo bezalkoholowe, na wina bezalkoholowe, których jest coraz więcej - mówi Rutkowski.
I zaznacza, że w Polsce łatwiej jest dostać w lokalu wino bezalkoholowe niż np. we Włoszech czy Grecji - czyli w krajach, które słyną z win.
Niechlubne statystyki
Mimo stopniowego przejścia z wódki na piwo, Polska zajmuje wysokie miejsca pod względem negatywnych skutków spożywania tego typu substancji.
Jak tłumaczy ekspert, między 2010 a 2021 rokiem, śmiertelność z powodu konsumpcji alkoholu w Polsce wzrosła ok. 2,5 razy, dochodząc do wyniku 100 tys. zgonów rocznie. Takie liczby dają nam drugie miejsce w Europie. Przed nami uplasowała się jedynie Słowenia. Z kolei najmniej zgonów mają ciepłe kraje południa Europy.
Wzrasta także ilość wypitego alkoholu na osobę. Jak tłumaczy rozmówca WP, w stanie wojennym piliśmy około 7 litrów "na głowę". Z kolei w 2021 r., wg badania OECD jest to 12 litrów. - Prawie dwa razy więcej. I to rośnie. Rośnie z tego powodu, że Polska jest teraz liderem w Europie, jednym z liderów, bo to nie jest tak, że Polska jest pierwsza, jeśli chodzi o konsumpcję piwa. A piwo nie jest wodą mineralną, nie jest kompotem babuni serwowanym na obiadku niedzielnym. Jest substancją psychoaktywną, w której zawarty jest etanol, który się również zlicza do ogólnego rozrachunku ilości konsumpcji czystego spirytusu "na głowę" w skali roku - dodaje terapeuta.
- Jeżeli ktoś będzie miał zamknięte oczy na tę sprawę, to się kwalifikuje przed Trybunał Stanu, dlatego że to jest świadome działanie na szkodę narodu. Tu jest problem. Bardzo poważny problem, związany z tym, że naprawdę zbliża się katastrofa biologiczna dla narodu polskiego. Jesteśmy przepici tym alkoholem, z którego dostępnością się nic w Polsce nie robi. To jest skandal. Nie może być tak, że w nocy w Polsce alkohol jest łatwiej dostępny niż chleb. A taką mamy teraz sytuację - tłumaczy Rutkowski, dodając jako kolejny przykład absurdu sytuację, w której niektórzy ginekolodzy i położne wciąż proponują czerwone wino jako sposób na przyśpieszenie porodu.
Jako wzorcowy kraj pod względem dostępności alkoholu Rutkowski wskazał Szwecję. - Tam funkcjonuje system państwowy. Nie ma koncesji dla prywatnego podmiotu. Jest to model dystrybucji alkoholu prowadzony przez państwo, zwany Systembolaget. W mojej ocenie jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Tam nie ma czegoś takiego jak w Polsce, że alkohol jest dostępny przez 24 godziny - tłumaczy, mówiąc o niewielkiej sieci sklepów państwowych, w których można zakupić alkohol powyżej 3,5 proc. Co więcej, klienci muszą mieć ukończone 20 lat, a same sklepy są zamknięte w niedzielę.
Alkohol jak papierosy?
Pod pręgierzem polityków od lat znajdują się papierosy. Niewiele zaś mówi się o alkoholu. Rutkowski jest jednak przekonany, że z czasem ta sytuacja ulegnie zmianie.
- Mamy już utarty szlak w ustawodawstwie w kontekście nikotyny. To się stało. Co dzieje się na świecie? Nowa Zelandia wprowadziła zakaz sprzedaży w ogóle, nikotyny i papierosów. Kolejne pokolenia nie będą w ogóle miały tam możliwości kupna papierosów. W Holandii od tego roku papierosy będą dostępne tylko w wyznaczonych miejscach, a finalnie będzie tak z papierosami, że one będą dystrybuowane na receptę. To, co w tej chwili mamy z marihuaną. Człowiek, który chce palić marihuanę, załatwia sobie receptę i musi się wykazać jakimiś skłonnościami, jakimiś predyspozycjami, żeby tę marihuanę konsumować. Nie mam żadnej wątpliwości, że identycznie będzie z alkoholem - przekuje Robert Rutkowski.
Monika Mikołajewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski