Wniosek nt. zamachu na prezydenta - "na tym go oprę"
Pod koniec stycznia adwokat Marcin Dubieniecki, pełnomocnik Marty Kaczyńskiej zamierza złożyć wniosek o możliwości popełnienia zamachu na prezydenta. Czym będzie uzasadniony? Jak mówi w rozmowie z Wirtualną Polską chodzi o dwie kwestie - związane z zeznaniami rosyjskiego lekarza, naocznego świadka katastrofy a także brakiem analizy biochemicznej próbek gruntu, która mogłaby potwierdzić lub zaprzeczyć teorii, że mogło dojść do rozpylenia przez rosyjski samolot sztucznej mgły. Kwestie te poruszała już w swoich artykułach "Gazeta Polska".
05.01.2011 | aktual.: 10.01.2011 09:43
- Na razie toczy się postępowanie, w którym prokuratura mówi, że zajmuje się tą sprawą w ramach czynności sprawdzających. Chciałbym jednak, by wątek badania kwestii zamachu był bardziej uwypuklony - tłumaczy Marcin Dubieniecki. - Boję się jednak, że prokuratura szybko wyłączy wątek zamachu do odrębnego postępowania i umorzy je raz na zawsze. Mam więc wiele obaw co do konsekwencji złożenia takie zawiadomienia - mówi adwokat. Po prostu mam obawy co do funkcjonowania prawidłowo w tym zakresie organów a mówiąc konkretnie ich samodzielności procesowej.
- Jeśli nasza prokuratura jeszcze nie wszczęła z urzędu postępowania dowodowego w zakresie tego, o czym pisała "Gazeta Polska", a więc kwestii nie wykonania do tej pory analizy próbek gruntu, to będę chciał złożyć wniosek w tej sprawie. Badanie to mogło być bowiem kluczowe dla sprawy i jeśli go nie wykonano oznacza to, że mogło dojść do poważnych błędów procesowych w dowodzeniu. Upływ czasu może powodować, że nie da się już ustalić prawdy i odnieść się do zarzutów co do Iła, który mógł rozpylać sztuczną mgłę - mówi Dubieniecki.
O tym, że po katastrofie prezydenckiego tupolewa nie przeprowadzono analizy biochemicznej próbek gruntu a oparto się jedynie na obserwacji meteorologicznej z ostatnich 30 lat pisała we wtorek "Gazeta Polska”. Dziennikarze zastanawiali się czy Ił-76 mógł przyczynić się do pogorszenia warunków pogodowych w Smoleńsku. "Techniczną możliwość takiego zabiegu potwierdził w rozmowie z nami E. W. (imię i nazwisko do wiadomości redakcji), polski fizyk: - Środki wiążące fizycznie lub chemicznie tlen w atmosferze, a także środek wytwarzający sztuczną mgłę, mogły zostać rozpylone przez iła w dwóch warstwach w osi pasa” - czytamy w publikacji.
"Gazeta Polska" podała, że jak na razie analizy nie zrobiono, opierając się jedynie na ekspertyzie biegłych z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. "Stwierdzili oni, że mgła 10 kwietnia była naturalna, bo... tak wynika z obserwacji meteorologicznych w Smoleńsku z ostatnich 30 lat" - podkreśla gazeta.
W teorię sztucznej mgły nie wierzy płk Edmund Klich. Dlaczego? W rozmowie z Wirtualną Polską tłumaczy, że "nie sądzi, by Rosjanie chcieli spowodować wypadek swojego samolotu, który przed tupolewem dwukrotnie podchodził do lądowania, bo już wtedy była mgła".
Adwokat powołuje się też na zeznania świadka, którego przesłuchała rosyjska prokuratura. Chodzi o Nikołaja Bodina, lekarza, który ma działkę niedaleko miejsca katastrofy. O nim również pisała w jednym z artykułów "Gazeta Polska". Lekarz - jak podawała gazeta - mówił, że panowała gęsta mgła, a widoczność wynosiła w linii prostej około 30 m. Tłumaczył, że w momencie zderzenia z drzewem nie zauważył, "aby na skutek tego zahaczenia o drzewo odpadły jakiekolwiek części samolotu. Po uderzeniu w drzewo samolot kontynuował lot w kierunku zachodnim, przy czym w linii prostej i idąc na obniżenie lotu".
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska