Atak hakerski na skrzynkę mailową Dworczyka. Jest oświadczenie szefa KPRM
"Pragnę podkreślić, że w skrzynce mailowej, będącej przedmiotem ataku hakerskiego, nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny" - oświadczył szef KPRM Michał Dworczyk. Dodał, że zhakowane zostało również konto facebookowe jego żony.
08.06.2021 | aktual.: 09.06.2021 00:46
We wtorek późnym wieczorem w mediach pojawiła się informacja o tym, że nieznane osoby dokonały ataku na prywatną skrzynkę pocztową szefa KPRM Michała Dworczyka. Na facebookowym profilu żony Michała Dworczyka - Agnieszki pojawił się wpis, rzekomo pochodzący od jej męża. "Z przykrością muszę poinformować, że moja skrzynka e-mail została zhakowana przez nieznane osoby" - można było przeczytać w poście.
"Sprawcami zostały skradzione dokumenty służbowe, które zawierają informacje niejawne i mogą być wykorzystane do wyrządzenia szkody bezpieczeństwu narodowemu RP, a także mogą być wykorzystane jako dowód rzekomej polskiej ingerencji w sprawy wewnętrzne Białorusi (pisownia oryginalna - red.)" - czytamy dalej.
"Obecnie część skradzionych dokumentów przeciekła do mediów i została już opublikowana na kanale w serwisie Telegram" - głosił post na profilu Agnieszki Dworczyk.
Post z profilu żony ministra Dworczyka chwilę później zniknął.
Dworczyk poinformował służby
- Michał Dworczyk pracuje nad oświadczeniem – poinformował WP nieoficjalnie we wtorek wieczorem ważny polityk PiS.
Dworczyk poinformował już służby o zdarzeniu. Zapewnił, że na prywatnej skrzynce mailowej nie miał dokumentów, które byłyby kluczowe dla bezpieczeństwa państwa.
W związku z atakiem "na moją skrzynkę email i skrzynkę mojej żony, a także na nasze konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe" - napisał w nocnym oświadczeniu.
Szef KPRM potwierdził też, że informacje pochodzące z jego skrzynki zostały upublicznione w rosyjskim serwisie społecznościowym.
Zobacz też: ojciec Gużyński napiętnował "ohydne działanie" wobec ofiary księdza pedofila
Według niego włamanie to element "szeroko zakrojonych działań dezinformacyjnych zawierających sfałszowane i zmanipulowane informacje".
"Pragnę podkreślić, że w skrzynce mailowej, będącej przedmiotem ataku hakerskiego, nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny" - podkreślił Dworczyk.
Dworczyk: celem tego typu cyberataków jest dezinformacja
Zaznaczył też, że wpis o włamaniu, który pojawił się na profilu facebookowym jego żony, nie był jej autorstwa.
"Z całą pewnością można stwierdzić, iż celem tego typu cyberataków jest dezinformacja i w związku z tym właściwe służby specjalne RP prowadzą wszelkie niezbędne działania wyjaśniające" - zakończył Dworczyk.
"Skradzione" dokumenty
Jak informuje serwis niebezpiecznik.pl, konto na Telegramie, na których opublikowano dokumenty rzekomo skradzione z prywatnej poczty ministra Dworczyka, założono już w piątek. I od tej pory prawie codziennie ktoś dodaje do niego nowe pliki.
Serwis zwraca uwagę, że nie ma pewności, iż wszystkie opublikowane materiały są prawdziwe. Hakerzy często mieszają autentyczne dokumenty z fałszywkami tak, by wprowadzać chaos i dezinformację. Na dodatek nawet pobieżny przegląd tego, co opublikowano do tej pory, wskazuje, że nie ma wśród nich treści "tajnych", które mogłyby w jakikolwiek sposób zagrozić bezpieczeństwu kraju.
Opublikowane pliki to gównie prezentacje i komentarz do aktów prawnych. Znajduje się wśród nich rzekoma korespondencja z Hubertem Królikowskim z Departamentu Analiz Przygotowań Obronnych Administracji, który miał przesłać Dworczykowi informacje na temat projektu ustawy o rezerwach strategicznych. Jest też rzekomy dokument z Departamentu Studiów Strategicznych z sierpnia 2020 roku pt. "Ułatwienia dla osiedlenia się w Polsce Białorusinów, w tym polskiego pochodzenia".
Znalazł się tam również plik będący zestawieniem służb upoważnionych do szczepień, zawierający dane teleadresowe osób kontaktowych.
Nie jest to pierwszy atak na konto polityka PiS. Do tej pory działo się tak w przypadku m.in. posłanki Joanny Borowiak, posła Marcina Duszka, minister rodziny i polityki społecznej Marleny Maląg, posła Marka Suskiego oraz posłanki Porozumienia Iwony Michałek.