"Rozbierali się do naga i jak zwierzęta zaczynali się piep...ć na oczach coraz liczniejszej widowni"
W 1991 r. "Forbes" nazwał Belforta "pokręconym Robin Hoodem, który zabiera bogatym, a daje sobie oraz swojej wesołej kompanii maklerów". "Dom maklerski Stratton Oakmont, działający od dwóch lat w Lake Success (Nowy Jork), specjalizuje się we wciskaniu ryzykownych akcji łatwowiernym inwestorom" - pisała dziennikarka magazynu Roula Khalaf.
"Bywało, że dzieciaki z nastoletnim trądzikiem na twarzy, chłopcy dopiero co zaznajomieni z maszynką do golenia, szli na miasto i kupowali sobie dom. Niektórzy byli tak młodzi, że nawet się do niego nie wprowadzali, woląc spać w swoim, z rodzicami. Latem wynajmowali luksusowe rezydencje w Hamptons, wille z podgrzewanym basenem i wspaniałym widokiem na Atlantyk. W weekendy organizowali imprezy tak dzikie i dekadenckie, że prawie zawsze kończyły się interwencją policji. Grały na nich suto opłacane kapele, didżeje puszczali płyty, młode Strattonetki tańczyły topless, striptizerki i prostytutki były traktowane jak goście honorowi, dlatego - co nieuchronne - w którymś momencie kilku młodzików rozbierało się do naga i jak zwierzęta w zagrodzie zaczynało się piep...ć pod błękitnym niebem na oczach coraz liczniejszej widowni".