"Wilk z Wall Street, to byłem ja, co do joty"
"Miałem mnóstwo przydomków: Gordon Gekko, Don Corleone, Kaiser Soze, nazywano mnie nawet Królem. Ale moim ulubionym był Wilk z Wall Street, bo to byłem ja, co do joty. Wilk w owczej skórze, wilk doskonały: wyglądałem jak młody chłopak, zachowywałem się jak młody chłopak, ale nim nie byłem. Miałem 31 lat, czułem się jak 60-latek i starzałem się jak pies - siedem lat na rok. Ale byłem również bogaty i potężny, miałem wspaniałą żonę i czteromiesięczną córeczkę, uosobienie żyjącego, oddychającego ideału.
(...) Byłem chudy, dobrze umięśniony, ale tak drobny, że aby się zamoczyć, musiałem biegać w kółko pod prysznicem. Przez narkotyki? Zawsze mnie to zastanawiało. Cóż, może i tak, ale wygląd ten do mnie pasował. Miałem tylko 168 centymetrów wzrostu, a pewien bardzo mądry człowiek powiedział kiedyś, że nie można być za bogatym albo za chudym" - tak pisze o sobie we wspomnieniach Jordan Belfort.