"W schowku na mapy miałem tyle kokainy, że naćpane nią Southampton mogłoby tańczyć watusi od Dnia Pamięci po Święto Pracy"
"Southampton! WASP-Hampton! Tak, to właśnie tam był mój nowy letni dom. Nadeszła pora dorosnąć i Westhampton zrobiło się trochę zbyt przyziemne dla wyrafinowanych gustów mojej Księżnej. Poza tym roiło się tam od Żydów, a ja miałem ich dość, chociaż sam jestem Żydem. Kilka kroków za zachód od mojego domu mieszkała Donna Karan (Żydówka wyższej kategorii), kilka na wschód Henry Kravis (też Żyd i też wyższej kategorii). Za marne pięć i pół miliona dolarów stałem się właścicielem postmodernistycznej białoszarej rezydencji o powierzchni 930 metrów kwadratowych przy słynnej Meadow Lane, najbardziej ekskluzywnej ulicy świata. Okna od frontu wychodziły na Atlantyk, więc każdy wschód i zachód słońca eksplodował paletą niesamowitych barw i kolorów, wszystkimi odcieniami pomarańczowego, czerwonego, żółtego i niebieskiego. Widok był naprawdę wspaniały, wart Wilka z Wall Street.
Wjeżdżając na podjazd przez bramę z kutego żelaza, czułem się dumny. Bo oto tu byłem, bo oto siedziałem za kierownicą nowiutkiego niebieskiego bentleya turbo za 300 tys. dolarów, mając w schowku na mapy tyle kokainy, że naćpane nią Southampton mogłoby tańczyć watusi od Dnia Pamięci po Święto Pracy. Księżna umeblowała dom za jedyne 2 miliony moich nie tak ciężko zarobionych dolarów. Jako świeżo upieczona dekoratorka wnętrz z ambicjami była tym tak podekscytowana, że nie mówiła o niczym innym, aż do wyrzygu, wykorzystując każdą okazję, żeby kopnąć mnie w jaja za to, że wciąż biorę".