Wiktor Świetlik: Koronawirus prawdę powie [OPINIA]
Przed wybuchem pandemii koronawirusa uważano nas na świecie za niezorganizowanych anarchistów skłonnych do zbędnego ryzykanctwa. Chyba dziś już niewielu powie tak o Polakach. A jak jest z innymi narodami? - zastanawia się w Wirtualnej Polsce Wiktor Świetlik.
Aby obalić fałszywy stereotyp lepiej dowieść, że jest inaczej niż mówią - a nie tylko o tym przekonywać.
Popularny hiszpański bloger Elentir postawił Polskę za wzór walki z koronawirusem. Hiszpan narzeka, że podczas gdy minister zdrowia znad Wisły jest profesorem medycyny z ponad 150 publikacjami, jego madrycki odpowiednik jest filozofem, który życie spędził na planowaniu politycznych roszad w partii socjalistycznej.
Polska w pierwszych dniach rozprzestrzeniania się zarazy jest krajem zorganizowanym i zdyscyplinowanym. Premier, minister zdrowia i szef MSW uganiają się po szpitalach i zarządzają kryzysem. Społeczeństwo zaleceniom epidemiologicznym poddaje się jak dawna pruska armia rozkazom (może poza "papierowymi" panikami – zapewne spuścizną PRL, gdy "Trybuna Ludu" służyła nie tylko lekturze).
Co ciekawe, kryzys Polskę zastał w sytuacji zbilansowanego budżetu. Najwyższa pora, by premier lubiący te same liczby po obu stronach równania, z tym bilansem zaczął kończyć. Nawet ludzie najbardziej oszczędni, decydują się zapożyczać, gdy ktoś w rodzinie choruje. A my w skali państwa mamy właśnie do czynienia z taką sytuacją. Narodowa kwarantanna musi zostawić wiele drobnych firm w stanie upadłości, osłabioną giełdę, część inwestorów uciekających, by ratować swe biznesy w macierzystych krajach. Pędzący przez ostatnie lata na wysokich obrotach silnik będzie wymagał potężnego zastrzyku na rozruch – dotyczy to wszystkich krajów.
Dyscyplina i manipulacja
A jak jest ze stereotypami na temat innych europejskich nacji?
"Rodzinni, nieodpowiedzialni Włosi bawili się w czasie kwarantanny, a zdyscyplinowani Niemcy mają najmniej zgonów". To słyszymy nieustannie. Tyle, że Włochy zostały zaatakowane przez koronawirusa jako pierwsze w Europie. Do tego Włosi żyją najdłużej ze wszystkich Europejczyków, a ich społeczeństwo jest jednym z najstarszych na kontynencie. W dodatku większość ich zmarłych, inaczej niż w innych krajach, jest badana pod kątem koronawirusa.
Czy więc Włosi aż tak zawiedli? A czy Polska by sobie tak sprawnie radziła, gdyby była pierwsza w Europie?
Ale przede wszystkim spójrzmy na Niemcy. Przy ponad pięciu tysiącach zarażeń, oficjalnie na koronawirusa zmarło tylko dziewięć osób. W dodatku społeczeństwo niemieckie, choć średnia życia jest krótsza, jest jeszcze starsze od włoskiego. Cóż się więc stało? Jeden stereotyp na pewno odpowiada prawdzie. Niemieckiego bogactwa, jakości służby zdrowia i organizacji. Eksperci, cytowani choćby przez portal Thelocal, zwracając dużą uwagę na różnice w statystykach, zauważyli, że Niemcy diagnozują koronawirusa we wczesnym stadium, a ich pacjenci błyskawicznie trafiają do szpitali. Chyba i stereotyp niemieckiej dyscypliny wytrzymał więc próbę.
Gorzej z innym stereotypem: niemieckiej precyzji. Giovani Maga, włoski biolog molekularny, zwraca uwagę, że Włosi do śmierci powodowanych koronawirusem zaliczają każdy przypadek zgonu osoby na niego chorej, co niekoniecznie jest regułą w innych krajach. W Niemczech brakuje precyzyjnych informacji o tym czy część osób, u których wykryto przybysza z Chin, nie zmarła "z innych przyczyn", a więc np. zapalenia płuc, nowotworu czy cukrzycy. A wiadomo, że to przeważnie ludzie z tymi schorzeniami umierają najczęściej.
Wirus zamiast "na wnuczka"
Na początku epidemii obrywało się także Chińczykom. Pojawiały się opinie o tym, że tamtejsze władze nie liczą się z ludzkim życiem, reagują na pokaz. Zapewne ogólnie to prawda. Liczba osób wykańczanych w obozach i z wyroków śmierci jest w Państwie Środka wciąż ogromna, ale w przypadku koronawirusa wydaje się – porównując z Europą – że chińskie władze zareagowały bardzo sprawnie. Szczególnie, że miały do czynienia z zarazą jako pierwsze na świecie. Inna sprawa, że rządom totalitarnym łatwiej, niż władzy podlegającej regułom demokratycznym i procedurom państwa prawa, choćby postawić szpital w kilka dni...
Niestety, niekiedy narodowe cechy sympatyczne na co dzień (przynajmniej z perspektywy piszącego te słowa) stawały się problematyczne. Borys Johnson dał przykład brytyjskiego przywiązania do wolności osobistej nie zamykając na czas klubów, restauracji i nie zabraniając zgromadzeń, co jest środkiem zapobiegawczym dość oczywistym. W Polsce też pojawiły się głosy o łamaniu "wolności obywatelskiej i gospodarczej", na szczęście nieliczne, głównie ze strony rozmaitych dawnych wychowanków Janusza Korwin-Mikkego.
W kraju blogera Elentira z kolei pojawiły się szajki, potwierdzające już nie tyle obiegową opinię o jakiejś nacji, a o mrocznej stronie każdego społeczeństwa. "Uwaga, grasują złodzieje podający się za lekarzy, pielęgniarki lub przedstawicieli Czerwonego Krzyża, żerujący na epidemii koronawirusa (…). Nie jest prawdą, że służby sanitarne wysyłają swoich przedstawicieli do czyichś domów" – pisze w komunikacie hiszpańska policja. Tacy złodzieje pojawili się też w Portugalii.
Paskudna zaraza, która obecnie dotyka świata, całej prawdy nam o nim nie powie. Ale warto, z dystansem oceniając różne sytuacje, unikać matryc i starać się rozsądnie filtrować informacje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl