Wiesław Dębski: na członkostwie w UE korzystamy, jak mało kto
Najpierw Donald Tusk przebił własną obietnicę otrzymania przez Polskę 300 miliardów złotych z Unii Europejskiej kwotą miliardów czterystu. Nie pozostał mu dłużny Jarosław Kaczyński, rzucając na stół 500 mld zł. Kto da więcej? Obawiam się, że nikt. Nawet te tuskowe 400 mld zł, to mogą być nazbyt wielkie oczekiwania. Przekonamy się o tym być może do końca tygodnia – po europejskim spotkaniu na szczycie, na którym każdy będzie ciągnął wspólne prześcieradło w swoją stronę. Oby tylko tej płachty nie porwali. I to powinno być nasze główne zmartwienie. Na członkostwie w Unii Europejskiej korzystamy bowiem, jak mało kto. Niezależnie od tego, czy dostajemy 400 czy 500 mld złotych.
21.11.2012 | aktual.: 21.11.2012 11:09
Można oczywiście krzyczeć, że powinniśmy tę kasę dostać niezależnie od okoliczności. Więcej i więcej. To przecież Prawo i Sprawiedliwość cały czas przekonuje, że "nam się należy". Należy się, należy się - słyszę niemal każdego dnia. Ale jakoś nikt nie próbuje mi wytłumaczyć, dlaczego nam się należy w ogóle i dlaczego akurat tyle.
Przecież nie jest tak, że te pieniądze spadają z brukselskiego nieba. Nie przywozi ich też Mikołaj na Gwiazdkę. To jest - drogie panie i panowie - kasa, na którą składają się podatnicy innych państw europejskich. Ludzie, których rządy wprowadzają drakońskie ograniczenia budżetowe, w tym cięcia świadczeń społecznych. To oni - ofiary tych oszczędności - wychodzą masowo na ulice europejskich stolic, to oni rzucają kamieniami w policję i w budynki państwowe, to oni znaleźli się na granicy wytrzymałości. I mają chyba prawo zastanawiać się, z jakiej racji wymaga się od nich jeszcze większych wyrzeczeń.
Pamiętajmy też, że nie tylko Jarosław Kaczyński czy Donald Tusk muszą każdego dnia umizgiwać się do swych wyborców. Także premierzy i prezydenci Francji, Włoch, Holandii, Wielkiej Brytanii czy Niemiec (i nie tylko, oczywiście) mają swoich wyborców. I muszą się liczyć z ich zdaniem.
Zdają się tego nie dostrzegać Polacy - a właściwie politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski. Chcą brać pieniądze pełnymi garściami, nie dając nic w zamian. To poseł Krzysztof Szczerski z PiS mówił niedawno w Sejmie - Nie ma zgody, by polski budżet był poddany kontroli unijnych urzędników. Nie będzie zgody na tyranię w Europie. Oczywiście swoje wystąpienie okrasił zapewnieniem, że "polska to wielki kraj i dumny naród"! Niestety, nie okazują się to wystarczające argumenty, by podatnik na przykład brytyjski głębiej sięgnął do kieszeni.
Może więc w przededniu unijnego szczytu warto trochę wyluzować i przyznać, że sukcesem będzie, gdy Tusk z Rostowskim przywiozą z Brukseli przynajmniej tyle pieniędzy, ile mieliśmy dotychczas. To i tak była pokaźna sumka. W zamian nauczmy się tę sumkę wydawać... Tak, by nasze autostrady nie były drogie i długo budowane, by więcej pieniędzy wydać na badania naukowe i nowe technologie, już teraz zastępować energię węglową energią pochodzącą z innych źródeł. Także, by lepiej służyły polskiej wsi te pieniądze, które do niej trafiają. Może na przykład nadszedł już czas na zastępowanie dopłat bezpośrednich dla rolników wydatkami na rozwój obszarów wiejskich.
Na razie warto dać spokój premierowi, nie wymagać rzeczy niemożliwych. Niech jedzie do Brukseli i przywiezie, ile się da, bez prób wetowania, blokowania, rozdzierania koszuli. Tak postępując łatwiej nam będzie pozostać w pobliżu głównego kręgu Unii, która na kręgi mniejszego i większego znaczenia zapewne będzie się dzielić.
Później zaś nadejdzie czas poważnego zastanowienia się, co dalej z tym unijnym fantem począć. Jak z niego korzystać, by jeszcze lepiej te dotacje służyły rozwojowi naszego kraju. Mam też marzenie: Polska dostaje z unijnego budżetu, tyle ile zapowiadał premier. Na to wstaje Donald Tusk i mówi: rozumiejąc, że w Europie jest kryzys, że są państwa, które później od nas wstąpiły do Unii, chcielibyśmy oddać te 100 mln euro, które otrzymaliśmy siedem lat temu od pani kanclerz Merkel. I przeznaczamy te pieniądze dla krajów będących w większej potrzebie niż Polska! Wiem, wiem, Tusk zaraz by usłyszał o zdradzie, mgle i helu... Takie życie, niestety... Póki co, nie dajmy się przynajmniej zwariować...
Wiesław Dębski dla Wirtualnej Polski