Trwa ładowanie...
d2x2y0t
Wielkopolska: dramat 10-latka w Luboniu. "Nie ma dobrych wyjść"

Wielkopolska: dramat 10-latka w Luboniu. "Nie ma dobrych wyjść"

W ubiegłym tygodniu media obiegła informacja, że na komisariat w Luboniu zgłosił się 10-letni chłopiec, który od wielu lat miał doświadczać krzywd fizycznych i psychicznych ze strony swojego ojczyma. Do funkcjonariuszy udał się w samych klapkach i piżamie, gdy jego ojczym wraz z matką poszli na zakupy. W poniedziałek poznański sąd rodzinny zdecydował, że Kacper wraz z młodszym bratem zostaną umieszczeni w jednej rodzinie zastępczej. - Chwała i wyrazy mojego uwielbienia tym wszystkim policjantom, na których to dziecko trafiło, którzy go nie odesłali i nie powiedzieli: "smarkaczu, nie zawracaj głowy, idź przeproś tatusia, to może przestanie się gniewać" - powiedziała w programie "Newsroom WP" dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy. Jaka przyszłość czeka braci? - Nie widzę jej w bardzo różowych barwach. Doświadczenie wskazuje, że teraz długi czas, kiedy będą czekały na orzeczenie sądu rodzinnego, co dalej z prawami rodzicielskimi tych dorosłych - dodała ekspertka.

A propos tej przemocy domowej. HisRozwiń

Transkrypcja:

A propos tej przemocy domowej. Historię 10-letniego chłopca z Lubonia, który wybiegł ze swojego domu i pobiegł do komisariatu policji, opowiadając o swoim dramacie, o tym, że był w domu bity, poniżany i traktowany w naprawdę dramatyczny sposób. To bardzo trudne i wzruszające opisy tego, co przeżył ten mały chłopiec. Teraz sąd rodzinny zdecydował, że on i jego młodszy brat nie mogą zostać rozdzieleni, będą razem. To jest taki, powiedzmy, że jeden z niewielu pozytywów tej historii. Pytanie pani doktor, jak będzie wyglądało dalsze życie tego 10-letniego chłopca, który przeżył prawdziwy dramat w swoim domu rodzinnym, który napisał własnej matce, że żałuje, że go urodziła? Myślę sobie przy okazji tej historii, że jednak te akcje podejmowane przez różnego rodzaju instytucje, ale także rozmowy prowadzone przez wychowawców nawet już w przedszkolach, a także w szkołach, z dziećmi nie poszły na marne. Rośnie liczba dzieci, które wiedzą, wbrew temu co tacy księża na przykład opowiadają im w czasie kazań - rośnie zatem liczba dzieci, które wiedzą, że żaden człowiek nie zasługuje na to, żeby spotykać się w swoim życiu z przemocą. Że i każde dziecko, i każdy dorosły ma pełne prawo do życia w spokoju. Przecież, nie wiem, czy ten chłopiec miał zajęcia o prawach dziecka czy z innym źródeł, ale bez wątpienia dowiedział się, że to co się dzieje w jego domu, nie jest w porządku, że tak być nie powinno. Chwała naprawdę i wyrazy mojego uwielbienia tym wszystkim policjantom, na których to dziecko trafiło, którzy go nie odesłali, którzy nie powiedzieli "smarkaczu, nie zawracaj głowy, idź przeproś tatusia, to może przestanie się gniewać". Tylko zareagowali tak, jak zareagować powinni - stanęli w obronie dziecka. Natomiast jeśli chodzi o przyszłość tych dzieci, no cóż, nie widzę jej w bardzo różowych barwach. Doświadczenie wskazuje, że teraz długi czas przed dziećmi, kiedy będą czekały na orzeczenie sądu rodzinnego, od którego zresztą zapewne będą potem odwołania, to wszystko przedłuża jeszcze czas postępowania, ale w każdym razie sąd rodzinny musi orzec, co dalej z prawami rodzicielskimi tych dorosłych. Zapewne będą tylko ograniczone. Jeśli będą ograniczone, to dzieci nie będą mogły liczyć na adopcję. Przed nimi zapewne lata spędzone w rodzinach zastępczych - to jest ta lepsza opcja - lub w różnego rodzaju placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Niestety nie ma w takich przypadkach u nas dobrych, błyskawicznych wyjść. W zmianę postępowania tych rodziców trudno wierzyć. Kobieta zapewne wymaga bardzo długotrwałej, bardzo głębokiej terapii i zmiany jej poglądów - ona przecież przez lata była ofiarą przemocy i nauczyła się określonego sposobu postępowania, przede wszystkim nie sprzeciwiać się swojemu mężczyźnie, bo to się kończy biciem. Jakżesz ona musiała być zastraszona, że bała się stawać w obronie własnego dziecka. Przynajmniej taki sposób myślenia o niej jest jednym z możliwych, który w tej sytuacji można zastosować. Pani doktor, w przypadku tego dziesięciolatka - bo on zapewne wymaga także terapii. Czy terapia jest w stanie wymazać z jego głowy to co przeżył, to cierpienie i wielki ból, z którym musiał się zmagać? Nie znamy takich terapii, które miały taką cudowną skuteczność, że wymazywałyby z pamięci człowieka zgromadzone tam doświadczenia. To, czego teraz te dzieci potrzebują, szczególnie ten 10-latek, który był ofiarą przemocy, to potrzebują serdeczności, akceptacji, szacunku, zainteresowania takiego życzliwego i życzliwej troski ze strony dorosłych, z którym miałyby dzieci także szansę związać się emocjonalnie. Najlepsza by była dla tych dzieci dobra rodzina adopcyjna, dla mnie nie ulega wątpliwości.
d2x2y0t
d2x2y0t
Więcej tematów