Został skazany za jazdę po alkoholu. Teraz będzie pracował w urzędzie
Były wiceburmistrz Dukli został złapany na jeździe samochodem pod wpływem alkoholu. Łukasz P. stracił stanowisko, jednak po roku doszło do sporych zmian w jego karierze. Skazany samorządowiec dostał się do rady powiatu, wciąż piastuje funkcję w strukturach PiS, a w dodatku otrzymał pracę w urzędzie.
01.07.2024 | aktual.: 01.07.2024 17:14
Łukasz P., 45-letni działacz PiS z powiatu krośnieńskiego był przewodniczącym komitetu terenowego PiS w gminie Dukla i zastępcą burmistrza, gdy policja złapała go na jeździe po pijanemu.
Samorządowiec jechał mitsubishi przez Gorlice. Wiózł pasażera, swojego 13-letniego syna. Gdy mężczyznę zatrzymała policja, miał ponad 2 promile alkoholu we krwi.
Dziś za takie przestępstwo grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Jednak rozprawa dotycząca winy Łukasza P. odbyła się przed wprowadzonym w październiku 2023 roku zaostrzeniem kar dla pijanych kierowców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To nie znaczy, że Łukasz P. pozostał bez konsekwencji. Sąd Rejonowy w Gorlicach zdecydował w zeszłym roku, że straci prawo jazdy na cztery lata, będzie musiał zapłacić grzywnę 4 tysiące złotych oraz wpłacić kolejne 5 tysięcy na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym, oraz na Fundusz Pomocy Postpenitencjarnej.
Były wiceburmistrz stracił stanowisko za jazdę po alkoholu. Teraz wraca do urzędu
Jak powiadomili "Gazetę Wyborczą" mieszkańcy gminy Dukla, kara zapewne, zdaniem byłego wiceburmistrza, było odpowiednim zadośćuczynieniem za konflikt z prawem, więc w tegorocznych wyborach wystartował znowu. Wygrał i został radnym powiatu krośnieńskiego.
Mieszkańcy dziwią się, że Łukasz P. nie został odwołany z funkcji przewodniczącego lokalnych struktur PiS, a teraz będzie radnym. Na dodatek został właśnie pracownikiem urzędu w Jaśliskach.
Zdziwieni tą nominacją mieszkańcy zastanawiają się też, jak nowy doradca będzie dojeżdżał do pracy w Jaśliskach, do których nie dojeżdżają autobusy miejskiej komunikacji. Ostatni przystanek na trasie z Dukli jest w Tylawie, skąd aż 7 kilometrów trzeba iść przez las.
- Mam świadków, że po chleb jeżdżę rowerem, a do pracy z kolegą - mówi Łukasz P. w rozmowie z "Wyborczą". Dodaje też, że popełnił wiele błędów, ale więcej już nie zamierza. Postanowił jednak dać sobie drugą szansę.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"