Wesoły Kierowca "na dywaniku"
WP: Nie wszystkim podobają się pana żarty. Zarząd Transportu Miejskiego uznał, że przekrają one granicę dobrego smaku. Pracodawca wezwał pana "na dywanik". Czego dotyczyła rozmowa z przełożonymi, czy działalność Wesołego Kierowcy została objęta cenzurą?
- Powiedzieli mi, żebym nie poruszał kwestii metra, nie mówił, że jestem pod wpływem alkoholu , a w autobusie nie działają hamulce. Niektórzy pasażerowie mogą tak jak ZTM nie znać się na żartach i na moje słowa zareagować strachem. Zwrócili mi uwagę, abym zajął się autobusem i mówił tylko "dzień dobry" oraz "do widzenia", co uważam za zbyt monotonne. Dlatego teraz czuję się trochę jakbym miał założony kaganiec, ale daję radę. Mam jeszcze inne teksty, choć tak naprawdę moje komentarze zależą od tego co akurat dzieje się w autobusie. Jak tylko jest mikrofon robię swoje.
WP: Nie rozumiem co ma strach pasażerów do opóźnień przy realizacji miejskich inwestycji, w tym przypadku II linii metra, z której żartował pan w trakcie jazdy.
- Miasto jest uczulone na tematy związane z metrem. W trakcie kursu do którego pan nawiązał powiedziałem, że właśnie otworzyli nową linię, ale pewnie zaraz ją zamkną, jak to u nas w zwyczaju bywa. Przecież wszyscy wiemy jak się w Polsce buduje. Stale zdarzają się jakieś wpadki, np. lotnisko w Modlinie czy autostrady. Mój komentarz był w formie żartu, a nie krytyki.