Wenezuela drugą Syrią? Waszyngton rozważa interwencję wojskową
Powstanie opozycji upadło, ale USA wciąż liczą na rychły koniec reżimu Nicolasa Maduro. Jeśli trzeba, to przy użyciu własnych wojsk. Ale ryzyko takiego ruchu jest ogromne, bo Wenezuela stała się polem zmagań między Waszyngtonem i Moskwą.
06.05.2019 | aktual.: 06.05.2019 14:49
Jeszcze tydzień temu przywódca opozycji i uznawany przez Zachód tymczasowy prezydent Wenezueli Juan Guaido zapowiadał początek końca "uzurpacji" Nicolasa Maduro, wzywając do zbrojnego powstania - "Operacji Wolność". Ale insurekcja szybko upadła, a uwolniony tuż przed nią opozycyjny lider Leopoldo Lopez z domowego aresztu trafił do ambasady Hiszpanii, gdzie poprosił o azyl.
- Ta operacja miała znaczenie propagandowe. Żadnego innego, bo żadnych innych celów nie osiągnięto - mówi WP dziennikarka z Wenezueli. - Może tylko to, że Leopoldo Lopez, urwał się z aresztu domowego. Jest wraz z rodzina w ambasadzie Hiszpanii i pewnie uzyska azyl w tym kraju, by swobodnie żyć i wydawać swoje pieniądze - dodaje zdegustowany.
Jak wynika z doniesień amerykańskiej prasy, pucz nie wypalił, bo plany opozycji - i Stanów Zjednoczonych - pokrzyżował minister obrony Vladimir Padrino Lopez. Padrino negocjował z Amerykanami poddanie się i przejście na stronę opozycji, ale w rzeczywistości informował o przebiegu Maduro oraz chroniących go Rosjan.
Pompeo straszy inwazją
Fiasko zbrojnej rewolty nie osłabiło jednak zapału administracji Trumpa. Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo w ciągu kilku ostatnich dni udzielił serii wywiadów, w których zapowiadał rychły koniec Maduro. Zapewniał, że ma ku temu cały wachlarz opcji.
- Opcje dyplomatyczne, opcje działania wraz z naszymi sojusznikami, a w końcu zestaw opcji, które wymagają zaangażowania wojska USA - stwierdził szef amerykańskiej dyplomacji w wywiadzie dla telewizji CBS. Według Pompeo, prezydent Trump jest przekonany, że może podjąć wojskową interwencję bez zgody Kongresu i zrobić to w pełni legalnie.
Wtórowali mu doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton, a także sam Guaido, który w wywiadzie dla BBC stwierdził, że rozpatruje wszystkie opcje.
Jak realne są amerykańskie groźby? Zdaniem Bartłomieja Znojka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, konsekwencje zbrojnej inwazji byłyby dla USA zbyt poważne.
- Ewentualność interwencji zewnętrznej w wypowiedziach przedstawicieli administracji USA należy przede wszystkim traktować jako element retoryki i presji, aby skłonić Maduro do ustąpienia, a jego otoczenie - zwłaszcza w armii - do przejścia na stronę opozycji - mówi WP ekspert.
- Na opcję wojskową liczy Guaidó, ale jest ona mało prawdopodobna tym bardziej, że nie uzyska poparcia rządów latynoamerykańskich, nawet najbardziej krytycznych wobec Maduro. Choć o interwencji coraz otwarciej zaczęli ostatnio mówić Bolton czy Pompeo, to administracja Trumpa zapewne ma świadomość, że nie będzie to rozwiązanie problemów Wenezueli, a wyzwoli kolejne - dodaje.
Jednym z takich problemów byłoby spięcie z Rosją, największym sojusznikiem Nicolasa Maduro. Rosjanie zainwestowali w Wenezuelę miliardy dolarów, a w ostatnim czasie wysłali tam swoich wojskowych. W ten sposób - podobnie jak wcześniej w Syrii - zagwarantowała sobie miejsce przy stole w rozmowach na temat przyszłości kraju.
Przeczytaj również: Rosja pokrzyżowała plany USA w Wenezueli
Wenezuelska wojna pośrednia
Zdaniem wenezuelskiego dziennikarza Francisco Toro, to zewnętrzne mocarstwa podejmują teraz najważniejsze decyzje w sprawie, a Wenezuela - podobnie jak Syria - stała się polem rywalizacji między nimi.
"W pewnym sensie, już zrealizowany został najgorszy scenariusz; umiędzynarodowienie kryzysu stało się faktem, a to wiąże ze sobą ogromne ryzyka. Tym bardziej, że zewnętrzne mocarstwa, które prowadzą tu grę nie są zainteresowane interesami Wenezuelczyków" - napisał Toro na Twitterze.
W sobotę na temat sytuacji w południowoamerykańskim kraju rozmawiali Władimir Putin i Donald Trump. Wbrew wcześniejszym wypowiedziom swoich doradców, Trump stwierdził, że Putin wcale nie chce się angażować na Wenezueli "poza tym, że chce czegoś pozytywnego" dla kraju. Zaledwie godzinę wcześniej John Bolton stwierdził jednak, że Rosja i Kuba "robią wszystko, by utrzymać Maduro przy władzy".
Zdaniem Znojka, po nieudanym puczu Guaido nastał impas, który może jeszcze długo potrwać.
- Stany Zjednoczone przeliczyły się, że silne poparcie dla Guaidó, zaostrzenie sankcji i groźby sięgnięcia po bardziej dotkliwe środki doprowadzą do szybkiego odejścia Maduro. Bez ostrzejszych sankcji trudno liczyć na ustępstwa z jego strony, ale kluczem do rozwiązania kryzysu i przełamania obecnego impasu są negocjacje z udziałem wszystkich wenezuelskich stron konfliktu i odpowiednią weryfikacją międzynarodową - mówi analityk PISM. Ale przyznaje, że o porozumienie będzie bardzo trudno.
A w międzyczasie USA będą zwiększać presję na reżim Maduro.
- Jeżeli impas będzie trwał, a destabilizacja gospodarcza i polityczna się pogłębią to zwiększa się prawdopodobieństwo obalenia Maduro w drodze przewrotu wojskowego ze strony szeregów, które są wciąż lojalne rządowi - mówi Znojek. - Nie wystarczą wtedy już mechanizmy antyprzewrotowe, jak np. infiltracja wojska przez kubański wywiad, które pozwoliły na tłumienie różnych prób buntów w ostatnich latach - dodaje.
Przeczytaj również: Ameryka przywraca strefy wpływów. Dla Polski to fatalna wiadomość
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl