ŚwiatWęgry mają coraz lepsze stosunki z Izraelem. Orban zajmuje kolejne obszary zaniedbane przez Polskę

Węgry mają coraz lepsze stosunki z Izraelem. Orban zajmuje kolejne obszary zaniedbane przez Polskę

Węgry stają się jednym z najważniejszych sojuszników Izraela w Europie. Premier Wiktor Orban chętnie wchodzi na "wolne pola" pozostawione przez Polskę. Dzięki temu robi też interesy z Chinami i umie zyskać przyjaciół w Brukseli.

Węgry mają coraz lepsze stosunki z Izraelem. Orban zajmuje kolejne obszary zaniedbane przez Polskę
Źródło zdjęć: © Forum
Jarosław Kociszewski

07.02.2018 | aktual.: 07.02.2018 13:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Orbana i Netanjahu łączy teraz przede wszystkim niechęć do Sorosa. Netanjahu nienawidzi Sorosa, a Orban wprowadził pakiet ustaw przeciwko niemu – mówi Wirtualnej Polsce dr Dominik Héjj, znawca Węgier i autor strony kropka.hu. – Nie wiązałbym wzrostu znaczenia Węgier dla Izraela bezpośrednio z kłopotami Polski, bo Netanjahu w Budapeszcie był w lipcu 2017 r., ale nie mam wątpliwości, że Obran jest po prostu bardziej od nas obrotny i świetnie wykorzystuje wszystkie luki, które pozostawiamy.

W izraelskiej polityce Węgry odgrywają podobną rolę jak Polska. Z powodu sojuszu z nazistowskimi Niemcami Budapeszt może być chłopcem do bicia, ale trudną przeszłość można odłożyć na bok w imię bieżących interesów. Premier Węgier umie też przedstawić swój kraj jako wiarygodnego partnera należącego do międzynarodowych organizacji ważnych dla Izraelczyków, takich jak NATO i Unia Europejska.

Węgry wygrywają dzięki finezji i wieloznaczności

- Premier jest mistrzem symetrycznej rozgrywki – postępowanie Orbana wyjaśnia Héjj. – Tak jest w stosunkach z Unią Europejską. Z jednej strony uważany jest za sztandarowego wroga Wspólnoty, a równocześnie to właśnie on zaproponował zwiększenie wpłat przez kraje Grupy Wyszehradzkiej, żeby łatać dziurę w budżecie powstałą po Brexicie. To z pewnością zostało zauważone w Brukseli – podkreśla ekspert.

Szef rządu w Budapeszcie równie sprawnie rozgrywa sprawę uchodźców. Węgrzy w referendum, zorganizowanym z inicjatywy Orbana, odrzucili plan relokacji zaproponowany przez UE. Mimo to premier stwierdził, że jego rząd zgodzi się pomóc w rozwiązaniu problemu imigracyjnego. Sprzeczność jest tylko pozorna. Premier Węgier neguje plan z 2016 r., ale chce rozmawiać o nowym pomyśle na przyszłość. Niedopowiedzenia pozwalają mu lawirować między różnymi stanowiskami i czerpać korzyści z każdej strony.

Budapeszt nie boi się Chin

Dzięki niedogmatycznemu, racjonalnemu podejściu Węgrzy mogą też liczyć na inwestycje chińskie, z których Polska zrezygnowała. To Budapeszt jako pierwszy zaczął porozumiewać się z Pekinem, ale Warszawa po długich zabiegach zdołała przekonać Chiny do zbudowania w Polsce jednego z kluczowych elementów Nowego Jedwabnego Szlaku łączącego Państwo Środka z Europą.

Na początku ubiegłego roku projekt storpedował ówczesny minister obrony, gdy Agencja Mienia Wojskowego odmówiła sprzedaży gruntów pod chińskie centrum logistyczne. Antoni Macierewicz obawiał się konspiracji zachodnio – rosyjsko – chińskiej przeciwko Polsce. Węgrzy takich wątpliwości nie mieli.

– My, w tym regionie, patrzymy na wiodącą rolę Chin w nowym świecie jak na szansę, a nie zagrożenie – powiedział szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó witając premiera Chin w Budapeszcie. Węgry rozpisały przetarg na modernizację sieci kolejowej z myślą o obsłudze Nowego Jedwabnego Szlaku i dostawach towarów na zachód Europy pół roku po tym, jak Macierewicz zniweczył nadzieje łódzkich biznesmenów na korzystną współpracę z Chinami.

Węgrzy się nie puszą i nie obrażają na cały świat. Premier Orban z jednej storny gra na emocjach patriotycznych, a równocześnie rozumie realne interesy swojego kraju. Potrafi pogodzić się ze złą opinią antyeuropejskiego wichrzyciela i rosyjskiego agenta, równocześnie uzgadniając wielomilionowe kontrakty i zapewniając bezpieczeńswo państwa. Z pewnością równie pragmentycznie Węgrzy podejdą do negocjacji nad podziałem kolejnej perspektywy finansowej w UE. Nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeżeli to Orban zgłosi gotowość wpłacania większych kwot do unijnego skarbca, ale to wcale nie Budapeszt poniesie największe koszty.

unia europejskaizraelpolska
Komentarze (179)