Wypadek w Warszawie. Nowe fakty. Kierowca autobusu "uzyskiwał ponadprzeciętne rezultaty"
"Czuje doskonale ruch drogowy, zdecydowanie nadaje się do jazdy na autobusach przegubowych 18-metrowych" - taką opinię po szkoleniu kierowców Arrivy otrzymał Tomasz U., który doprowadził do wypadku autobusu w Warszawie.
02.07.2020 | aktual.: 27.07.2020 08:31
Nie milkną echa tragicznego wypadku, do którego doszło w Warszawie w czwartek 25 czerwca. Portal Onet dotarł do nowych faktów.
Dziennikarze sprawdzili, jak to możliwe, że kierowca bez doświadczenia, z wykroczeniami drogowymi, został zatrudniony do wożenia pasażerów dużym, przegubowym autobusem miejskim. O wyjaśnienia poprosił firmę Arrivę, do której należał autobus i która świadczy usługi przewozowe na podstawie umowy z ZTM.
- W pierwszej kolejności należy wskazać na istotne rozróżnienie - skazania za przestępstwa, o których pracodawca może się dowiedzieć za pomocą danych z Krajowego Rejestru Karnego, a wykroczenia, o których popełnieniu przez pracownika pracodawca nie może i nie ma jak się dowiedzieć zgodnie z prawem. Jest to luka prawna, którą należałoby poprawić, co wielokrotnie było przed środowisko transportowe podnoszonym argumentem - powiedziała w rozmowie z Onetem rzeczniczka prasowa Arrivy Joanna Parzniewska.
Chodzi o to, że dane o sprawcach wykroczeń są rejestrowane w elektronicznym zbiorze danych (rejestrze wykroczeń), prowadzonym przez Komendę Główną Policji. Pracodawca zaś nie jest podmiotem uprawnionym do otrzymania informacji przetwarzanych w tym rejestrze. Od kandydatów do pracy na stanowisku kierowcy może on wymagać informacji o danych zgromadzonych jedynie w KRK.
- Na podstawie art. 6, ust. 1, pkt 10, Ustawy o Krajowym Rejestrze Karnym, pracodawca ma prawo do uzyskania informacji o osobach, których dane osobowe zgromadzone zostały w Rejestrze, w zakresie niezbędnym do zatrudnienia pracownika, co do którego z przepisów ustawy wynika wymóg niekaralności. Zgodnie z ustawą o transporcie drogowym, przewoźnik nie może zatrudniać kierowców, wobec których orzeczono prawomocnie zakaz wykonywania zawodu kierowcy. Niekaralność, o której dane są zbierane w KRK, nie obejmuje wykroczeń, tylko przestępstwa. Kierowca prowadzący autobus, który uczestniczył w wypadku na trasie S8, taki oficjalny dokument o niekaralności z KRK dostarczył - zaznaczyła Joanna Parzniewska.
Zobacz także
"Czuje doskonale ruch drogowy"
- Co więcej, dokonując oceny przydatności kursantów pod względem kompetencji, podmiot zewnętrzny prowadzący szkolenia kierowców, w opinii na temat kursantów, zaliczył kierowcę do grupy osób uzyskujących ponadprzeciętne rezultaty szkolenia wyrażone ocenami i uwagami: "czuje doskonale ruch drogowy, zdecydowanie nadaje się do jazdy na autobusach przegubowych 18 metrowych". Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której zdarzenie dotyczy kierowcy, którego kwalifikacje były wcześniej wysoko oceniane przed podmioty zewnętrzne. Opieraliśmy się, jako pracodawca, na tych ocenach – podkreśliła rzeczniczka.
Bardzo dobra opinia
Onet zapytał też o to, jakie doświadczenie w kierowaniu autobusem muszą mieć zatrudniani przez Arrivę kierowcy oraz czy Tomasz U. spełniał te standardy.
- Zgodnie z przyjętymi w spółce zasadami, kierowca, niezależnie od wieku i stażu, przed rozpoczęciem samodzielnej pracy na stanowisku kierowcy autobusu, jest pod opieką tzw. patrona, tj. prowadzi autobus pod opieką osoby przeszkolonej. Patron m.in. obserwuje zachowania kierowcy w trakcie prowadzenia pojazdu w ruchu ulicznym, ocenia jego umiejętności, szkoli, jeśli jest taka konieczność. Po zakończeniu tego wstępnego okresu pracy, udziela on nowo zatrudnionemu kierowcy rekomendacji do samodzielnej jazdy - tłumaczyła Joanna Parzniewska.
- Kierowca, który uczestniczył w wypadku, taką opinię również uzyskał i była ona bardzo dobra. Ponadto pracę rozpoczynał, prowadząc autobusy 9-metrowe, następnie 12-metrowe, a od października 2019 r. - 18-metrowe. W trakcie świadczenia pracy w Arriva kierowca nie spowodował żadnej kolizji - podkreśliła rozmówczyni.
Dyspozytor nic nie zauważył
Z zeznań mężczyzny wynika, że zażył amfetaminę przed pójściem do pracy, bo źle się czuł. Czy dyspozytor Arrivy, który wypuszczał go na trasę, nie zauważył, że mężczyzna był pod wpływem środków odurzających?
- Kierowca stawił się do pracy i nie zgłaszał niedyspozycji ani żadnych dolegliwości. W tym przypadku dyspozytor, dokonujący oceny wizualnej i przeprowadzając rozmowę z kierowcą, nie stwierdził, by w chwili rozpoczęcia pracy w dniu zdarzenia był pod wpływem alkoholu lub środków odurzających. Nie stwierdzili tego też inni świadkowie obecni w dyspozytorni. Spółka dysponuje odpowiednimi pisemnymi oświadczeniami tych osób - podkreśliła w rozmowie z portalem Joanna Parzniewska.
- Gdyby kierowca zgłaszał złe samopoczucie lub dyspozytor miał wątpliwości co do jego zachowania, na bazie w tym czasie było czterech kierowców rezerwowych, którzy mogli go od razu zastąpić, a kierowca nie byłby dopuszczony do pracy w tym dniu - dodała.
Źródło: Onet