Lotnisko w Modlinie: pijany wywołał alarm bombowy. Grozi mu 8 lat więzienia
Z terenu portu lotniczego w Modlinie ewakuowano wówczas ok. 800 osób.
Nawet 8 lat więzienia grozi Karolowi J., którzy podczas suto zaprawianej alkoholem imprezy poinformowali służby graniczne o tym, że na terenie lotniska w Modlinie podłożona jest bomba. Dziś rusza jego proces.
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło 27 marca 2016 roku. Do władz lotniska w Modlinie dotarła informacja o tym, że na terenie portu lotniczego może znajdować się bomba. - Sprawa została potraktowana bardzo poważnie. Ewakuowano ok. 800 osób - nie tylko z terminala, także z samolotów, cztery loty przekierowano na lotnisko w Warszawie. Sprawdziliśmy lotnisko, nie znaleźliśmy ładunku wybuchowego - mówił wówczas Dawid Marciniak z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji.
Jak informowaliśmy w marcu 2016 roku, modlińskie lotnisko nie było czynne przez 2 godziny . Kierownictwo portu lotniczego nie ujawniało szczegółów i przyczyn ewakuacji, która rozpoczęła się po 22.00. W tym czasie cztery loty z Dublina i Shannon w Irlandii oraz Gdańska, a także włoskiego Bergamo zostały przekierowane na lotnisko Chopina w Warszawie.
"Bomba", "lotnisko", "nieważne skąd wiem"
Funkcjonariusze ustalili numer telefonu, z którego dzwoniono z informacją o bombie. - Na miejscu trwała impreza. Uczestniczyło w niej 21 osób. Wszystkie były pijane. Nikt nie chciał przyznać się do tego, że dzwonił z informacją o ładunku wybuchowym - powiedział policjant . "Dowcipnisie" zostali przesłuchani, gdy wytrzeźwieli.
Jak podaje tvnwarszawa.pl, jedna z uczestniczek spotkania miała zeznać, że widziała, jak Karol J. trzyma telefon przy uchu i słyszała jak wypowiada słowa "halo", "bomba”, "lotnisko” i zdanie: "nieważne skąd to wiem". Według jej zeznań, J. mówił "bełkotliwie".
To właśnie Karolowi J. prokuratura postawiła zarzut wywołania fałszywego alarmu bombowego. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce imprezy, Karol J. spał. Badanie alkomatem pokazało, że miał 2,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Jego telefonu nie znaleziono do dziś.
30-letni Karol J. nie przyznał się do zarzutu i odmówił składania zeznań. We wtorek rusza proces, w którym jest oskarżony za wywołanie fałszywego alarmu bombowego. Grozi do ośmiu lat więzienia. Możliwe, że będzie musiał również pokryć straty zamknięcia lotniska. Mogą się domagać tego pokrzywdzeni w tej sprawie, czyli Port Lotniczy Warszawa-Modlin oraz linie lotnicze Ryanair, o ile dojdzie do prawomocnego skazania.
Źródło:IAR/PAP/tvnwarszawa.pl
Oprac. Karolina Pietrzak
Przeczytajcie również: Wypadek na Moście Śląsko-Dąbrowskim. Samochód wjechał w przystanek