Groźne zdarzenie na lotnisku!
Chińskie lampiony mogły spowodować katastrofę lotniczą!
Puszczanie lampionów na ogrzane powietrze jest niezwykłym, modnym ostatnio widowiskiem i niezłą frajdą. Niestety, może też stanowić wielkie zagrożenie dla samolotów z ludźmi na pokładzie! Do takiego, niezwykle groźnego zdarzenia doszło ostatnio na Lotnisku Chopina. Opisał je w swoim blogu rzecznik lotniska Przemysław Przybylski.
Kilka dni temu pilot kołującego na start samolotu zauważył kątem oka podejrzany ruch przy ogrodzeniu lotniska, kilkanaście metrów od drogi kołowania. Przekonany, że jest to zwierze które właśnie przeciska się przez płot i zaraz wbiegnie mu pod koła, gwałtownie zatrzymał samolot. Jedna ze stewardes na pokładzie przewróciła się i dotkliwie potłukła - napisał rzecznik.__
Wezwane na miejsce służby operacyjne lotniska stwierdziły, że tym co wystraszyło pilota były właśnie resztki chińskiego lampionu, który spadł na ziemię i zaplątał się w siatkę ogrodzenia. Na zdjęciach widać, że pomarańczową powłokę lampionu można pomylić z lisem (a lisy czasami rzeczywiście biegają po lotnisku), a poruszające nią podmuchy wiatru dodatkowo potęgowały ułudę - napisał Przemysław Przybylski.
Lampiony (zwane latarniami szczęścia) z roku na rok zyskuje u nas coraz większą popularność. Trudno się dziwić - są bardzo atrakcyjne wizualnie. Puszczamy je na Nowy Rok, Walentynki, urodzin i inne okazje. Są tanie i łatwo je kupić. Jednak mało kto zdaje sobie sprawę jak niebezpieczna dla samolotu może być taka zabawa.
Po pierwsze, lampiony usztywniane jest drewnianą lub metalową obręczą, do której przylutowany jest stelaż. Jeśli taki lampion dostanie się do pracującego silnika samolotu, skutki mogą być tragiczne. Podobnie jest gdy zderzy się z samolotem podchodzącym do lądowania lub startującym.
Po drugie, do podgrzania lampionu używany jest ogień, który może spowodować pożar, nie tylko na lotnisku. Wyobraźcie sobie, co stałoby się, gdyby płonący lampion spadł na zbiornik z paliwem.
Po trzecie, nigdy nie wiadomo, w którym kierunku lampion poleci. Tym bardziej, że wypuszcza się ich zwykle więcej ni z jeden. Latać mogą nawet kilka godzin i przebyć nawet kilka kilometrów! Jak informuje rzecznik lotniska, do Okęcia dolatują nawet te wypuszczone z Gocławia na prawym brzegu Wisły, czyli oddalone o ponad 12 km w linii prostej!
Warto to wziąć pod uwagę.