"Cynizm, politykierstwo, partyjniactwo". Jan Śpiewak ocenia dla WP pierwsze dni "prekampanii"

– Ta kampania to czeski film – śmieje się w rozmowie z WP najsłynniejszy miejski aktywista w Polsce Jan Śpiewak, który nagłośnił aferę reprywatyzacyjną. Nie do śmiechu jest za to szefowi PKW, który uważa, że to, co robią Patryk Jaki i Rafał Trzaskowski w Warszawie, jest „niedopuszczalne”. Kandydaci naginają prawo i zaliczają wpadki.

"Cynizm, politykierstwo, partyjniactwo". Jan Śpiewak ocenia dla WP pierwsze dni "prekampanii"
Źródło zdjęć: © PAP
Michał Wróblewski

30.04.2018 | aktual.: 01.05.2018 11:40

Ledwie kilka dni trwa „prekampania” prezydencka w Warszawie (zdaniem Państwowej Komisji Wyborczej – nielegalna), a kandydaci już popełniają pierwsze wpadki. W spocie, który zamieścił w weekend na Twitterze Patryk Jaki, zamiast Warszawy pokazano ujęcia czeskiej Pragi, a także zdjęcia… zakupione w międzynarodowej agencji. Podobną wtopę zaliczył właśnie Rafał Trzaskowski.

– Kampania zamieniła się w czeski film – śmieje się w rozmowie z Wirtualną Polską Jan Śpiewak, szef stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa, który sam wyraża gotowość do startu w wyborach w stolicy, przy wsparciu ruchów miejskich. Śpiewak może ruszyć z prekampanijną aktywnością w drugiej połowie maja.

„Potężną wtopą” Śpiewak nazywa to, co zrobił w weekend Patryk Jaki i jego współpracownicy. W internetowym spocie, który miał uderzyć w Rafała Trzaskowskiego, współpracownicy Jakiego zamieścili obrazki… z Pragi, a nie z Warszawy, co natychmiast zostało wychwycone i wyśmiane. Platforma Obywatelska z Trzaskowskim na czele dostała pretekst, by wypominać Jakiemu (urodzonemu w Opolu) nieznajomość stolicy. Śpiewak śmieje się, że „Patryk Jaki nie zna nawet krajobrazu Warszawy”, a jego sztab jest „prawdopodobnie importowany z Opola”.

Spot Jakiego był odpowiedzią na słowa kandydata PO, który nazwał Jakiego „namiestnikiem” i polecił mu „nauczyć się Warszawy”. Kandydat PiS starał się wykorzystać ten – jak twierdzi – „zarzut, że nie jest z Warszawy” i zbudować na tym narrację, wedle której „Trzaskowski dzieli warszawiaków na lepszych i gorszych, tylko dlatego, że ktoś nie urodził się w Warszawie”. – Punkt dla Jakiego, że wykorzystał tę głupią wypowiedź kandydata PO – twierdzi Jan Śpiewak. Paweł Rabiej, który – w przypadku wygranej Trzaskowskiego – ma zostać wiceprezydentem Warszawy, tłumaczy z kolei, że kandydat PO „po prostu przywitał Patryka Jakiego w Warszawie i powiedział, że powinien uczyć się tego miasta”. – Jeżeli czuje się urażony przypomnieniem tego, że nie jest z Warszawy, tylko z Opola, to znaczy, że albo wstydzi się swojego pochodzenia, albo nie traktuje poważnie startu w Warszawie – uważa polityk Nowoczesnej, dodając, że kandydat PiS „dramatyzuje i histeryzuje”.

– Na razie mamy do czynienia z pyskówką – podsumowuje ten „wyścig na warszawskość” Jan Śpiewak.

Zdjęcia z agencji

Patryka Jakiego wyśmiano z jeszcze innego powodu. Zdjęcia, które mają przedstawiać uśmiechniętych warszawiaków na tle stołecznych plenerów, zostały zakupione… w międzynarodowej agencji fotograficznej. Szczęśliwi na fotografiach „warszawiacy” to tak naprawdę postaci ze zdjęć pochodzących z tzw. stockowych agencji, z których każdy może za opłatą pobrać jakąkolwiek fotografię (wykorzystywano je m.in. na stronach internetowych w Niemczech, Walii czy… Rosji).

Jest jedno „ale”: nie można wykorzystywać wizerunków osób przedstawionych na fotografiach w kampaniach politycznych. Wykorzystywanie takich zdjęć w celach reklamowych lub promocyjnych jest... zakazane. A przecież spot to nic innego, jak reklama kandydata PiS odpowiadającego na ataki kandydata PO. "Nie można dzielić warszawiaków. Nie ma znaczenia, skąd pochodzisz. Warszawa jest miastem otwartym dla wszystkich. Prezydent Warszawy nie może nikogo wykluczać. Chcemy wolnej i przyjaznej dla wszystkich stolicy" – tak opisał swój spot na Twitterze Patryk Jaki.

„Rafał Trzaskowski wielokrotnie zasugerował, że tylko osoby, które urodziły się w stolicy są warszawiakami. Podzielił stołecznych mieszkańców na lepszych i gorszych” – słyszymy na nagraniu. Po chwili w spocie pojawiają się „stockowe” zdjęcia: „Tymczasem Warszawa to też ludzie, którzy przyjechali tu studiować, założyć rodziny, ciężko pracują na sukces. Są pełnoprawnymi obywatelami miasta, współtworząc jego niepowtarzalny charakter. Nie trzeba ich uczyć o problemach Warszawy, jakby na co dzień ich nie widzieli. Nie ma znaczenia, skąd pochodzisz. Warszawa powinna być miastem dla wszystkich” – mówi dalej lektor. Dobór zdjęć pokazuje, że spot był przygotowywany na szybko, a współpracownicy Jakiego poszli na łatwiznę. Sam kandydat PiS powinien był szybko wychwycić (w trakcie montowania spotu, a przynajmniej po jego zmontowaniu, gdy podejmowano decyzję o jego upublicznieniu), iż zamiast pokazać most w Warszawie, zamieszczono w spocie ujęcia z czeskiej Pragi. Spot poszedł „w świat”, złe wrażenie pozostało. Sam Jaki próbował bagatelizować sprawę, twierdząc, że traktuje ją z „przymrużeniem oka” (nawiązał tym samym do innej wpadki kandydata PO, który zamiast „przymrużenie” napisał w jednym z postów na Twitterze „przymróżenie”), a do jego sztabu „wkradł się krecik”. Niby błahostka, ale PO będzie wypominać ten drobiazg Jakiemu do końca kampanii.

Wpadki zaliczał w ostatnich dniach także sam Rafał Trzaskowski. W poniedziałek ogłosił, że „w Warszawie kobiety muszą mieć dostęp do lekarzy specjalistów, w tym do ginekologa, który nie zasłoni się klauzulą sumienia”. Wpis na Twitterze kandydat opatrzył zdjęciem kobiet, które również pochodzi z zagranicznych agencji (ujawnili to internauci, podobnie było z wpadką Jakiego). Gdy Trzaskowski pisał o programie „Bezpłatne żłobki”, zamieścił zdjęcie dziewczynki, które wcześniej widniało… na zagranicznym portalu.

Kandydaci łamią prawo, PKW nic nie może

Pierwsze dni prekampanii w Warszawie wywołują kontrowersje. Formalnie kampanii wyborczej jeszcze przecież nie ogłoszono, a mimo to kandydaci PO i PiS prowadzą agitację wyborczą. Nikt się z tym specjalnie nie kryje (kandydaci kręcą spoty, wyzywają się na debaty, ogłaszają program wyborczy), choć jest to łamanie prawa – zarówno Jaki, jak i Trzaskowski, ewidentnie naruszają Kodeks Wyborczy. Wysłaliśmy w tej sprawie pytania do Państwowej Komisji Wyborczej oraz Krajowego Biura Wyborczego, czekamy na odpowiedź.

Głos zdążył już zabrać szef PKW Wojciech Hermeliński, który nie ma wątpliwości: działania kandydatów są „niedopuszczalne”. Ale szef PKW jednocześnie przyznaje, iż Państwowa Komisja Wyborcza… ma związane ręce. – Nie jesteśmy w stanie tego skutecznie zabronić. Jedynym instrumentem jest skierowanie stanowiska czy pisemnego, czy ustnego, czy w środkach masowego przekazu do tych potencjalnych kandydatów, żeby tego rodzaju działań zaprzestali – mówi RMF FM Hermeliński. Oznacza to, że komisja może jedynie kandydatów... poprosić.

Niektórzy wskazują, iż przepisy dotyczące prowadzenia kampanii wyborczych ewidentnie nie nadążają za współczesną polityką, w której kolejna kampania rusza przecież dzień po zakończonych wyborach. Prawo jednak należy stosować, dopóki się go nie zmieni.

Kwestia wiarygodności

Póki co kandydaci prześcigają się w tym, który z nich jest bardziej „warszawski”. Każdy chce udowodnić, że jest najbardziej wiarygodny w tym, co robi, ale na razie wychodzi to średnio. Trzaskowskiemu fani Jakiego wciąż przypominają spoty z kampanii parlamentarnej z 2015 r., na których kandydat PO jest „kandydatem krakowskim”, agitującym na plantach, sprzedającym obwarzanki. Zwolennicy Trzaskowskiego wypominają Jakiemu, że jako opolanin nie zna stolicy.

Dla Jana Śpiewaka miejsce urodzenia kandydata nie jest najistotniejsze, a w zasadzie nie ma żadnego znaczenia. Aktywista miejski podkreśla, że w stolicy żyje ogromna część ludzi nieurodzonych w Warszawie, którzy są „wspaniałymi obywatelami tego miasta”. Śpiewak zaznacza jednak, iż wpadki zaliczane przez kandydatów odbierają im wiarygodność i powagę.

– Zarówno Patryk Jaki, jak i Rafał Trzaskowski, pokazują, że mają ogromny problem z wiarygodnością – twierdzi rozmówca WP. Podkreśla, że „nie można jednego dnia udawać, że jest się z Krakowa czy ustawiać swojej rodziny w wodociągach opolskich, a kolejnego dnia udawać, że się walczy o Warszawę”. – To jest po prostu cynizm, politykierstwo i partyjniactwo tych polityków. Warszawa jest dla Jakiego i Trzaskowskiego narzędziem do realizowania swoich partykularnych interesów – mówi WP szef stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa.

Obraz
© PAP | Paweł Supernak

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
kampaniawarszawawybory
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)