Wałęsa: znów Europa jest rozproszona i zdezorientowana
Rzeczywistość początku roku przynosi nam prawdziwy test z solidarności międzynarodowej. Zobaczymy, na ile solidarność dziś to prawda, a na ile fikcja i puste hasło. Test będziemy zdawać w pozornie odległych tematach: kryzys gazowy i kryzys w Gazie. Mają więcej wspólnego niż może nam się wydawać.
Pierwszy test to sprawa gazowa i coraz bardziej dla nas, Europy i Polski, gardłowa. To test przede wszystkim dla Unii Europejskiej. I nie tylko test doraźny, ale przyszłościowy. Obyśmy nie musieli boleśnie przekonywać się, że Unia nie jest jednym - przynajmniej w miarę - solidarnym organizmem, a raczej okazjonalną grupą państw silniejszych i słabszych. Taki test może wreszcie nas przekonać do dalszej integracji na zasadach partnerstwa, równych szans i solidarności, która nie pozwala na blokowanie wspólnych spraw, takich jak Traktat i nakazuje jednomyślność dla dobra wszystkich. Na razie w sprawie batalii gazowej - ktoś powie szantażu gazowego - widać, że to Rosja ma swoją konkretną, skuteczną politykę i jasno określone cele. Po drugiej stronie tego brakuje. Znów Europa jest rozproszona i zdezorientowana. Dziwnym trafem ograniczenia w dostawach dotykają na razie tych najsłabszych członków Unii, silniejszych spadki nie dotykają w sposób zdecydowany.
Silniejsi nie chcą chyba zrozumieć, że to także ich problem. Mamy więc test także dla nich - czy solidarnie wstawią się za słabszymi członkami swojej europejskiej rodziny, czy raczej postawią na własne interesy z dostawcą i wybiorą święty spokój. Test doraźny zdamy lepiej lub gorzej - może nawet nie odczujemy skutków kryzysu, mimo tej mroźnej zimy. Skutki testu przyszłościowego mogą być znacznie poważniejsze. Będą powracać cyklicznie i ze zdwojoną siłą.
Także i my, Polacy - powiedzmy nie najsilniejsi i nie najsłabsi - powinniśmy zrozumieć sens testu i jedyną skuteczną drogę do wygrania jutra Europy. Nie pomoże w niczym - chyba że w zaognieniu sytuacji - indywidualne spotykanie się z prezydentem Juszczenką czy inne akcje i wpadki podobne do tych z czasu wstydliwej „ofensywy gruzińskiej” prezydenta RP. Tu trzeba mówić jednym głosem z całą Unią. Nie można dziś powtórzyć tych samych kardynalnych błędów.
Drugi test - jeszcze bardziej globalny, choć zaczyna się, a tak naprawdę trwa od lat lokalnie, to konflikt palestyńsko-izraelski i izraelsko-palestyński. Piszę tak, żeby nie wskazywać winnych, nie wskazywać agresorów, bo nie o szukanie winnych tutaj chodzi. Raczej o wskazanie grzechów zaniechania i szukanie dróg ich naprawy. A jest tych błędów sporo, zwłaszcza po stronie demokratycznego i dostatniego świata. Przez lata udawał, że nic się nie dzieje, akceptował coraz wyższe mury i zasieki. Znów - dla świętego spokoju. Nie tędy droga. Być może zabrakło lidera temu światu, a istniejące struktury międzynarodowe okazały się znów niewydolne, zachowawcze. Zabrakło wizji i determinacji. Świat ten mówił nawet czasem „A”, uruchamiał ozdrowieńcze procesy, ale nie mówił już „B”. Znamy taką lekcję z własnej historii.
Świat pomógł nam obalić komunizm, wspierał nas solidarnie, ale później musieliśmy sobie radzić sami. Nam się jakoś udało. Innym nie musi. Wystarczy zerknąć na Ukrainę - pomogliśmy w Pomarańczowej Rewolucji, później zostawiliśmy sprawy Ukraińcom. Można spojrzeć na Palestynę. Zaczęły dziać się tam dobre procesy zmian, ale ta uruchomiona demokracja wyniosła do władzy terrorystów. Tak zakpiła z nas demokracja, którą w wieku niemowlęcym zostawiliśmy samą sobie. Zabrakło B”, zabrakło dalej idącego wsparcia. Skąd się wzięła popularność Hamasu wśród Palestyńczyków - to Hamas udzielał zwykłym ludziom codziennej pomocy i opieki społecznej większej niż władze Autonomii, większej niż demokratyczny świat. Bez tego poparcia nie byłoby siły radykalnych ugrupowań i dzisiejszego konfliktu.
Wiele razy zastanawiałem się na tym konfliktem. Szukałem rozwiązań. Spotykałem się z jedną i drugą stroną. I widziałem, że jest jakiś cień nadziei na porozumienie. I na to nalegałem, namawiałem na odstawienie na bok własnych racji, a na poszukiwanie dialogu i solidarności. A dziś apeluję do świata o zaangażowanie, ale pokojowe, dialogowe, bez szukania winnych, bez jątrzenia. Apeluję o powiedzenie „B”, a po tym także „C”. Zagubionych, zniszczonych, upokorzonych nie można zostawiać samych sobie. Solidarność to także odpowiedzialność. Solidarność to nie tylko doraźna jednorazowa pomoc. Solidarność to ciężka codzienna praca i stałe wsparcie. Aż do usamodzielnienia.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski