Wałęsa ujawnił tajne dokumenty? Śledztwo z zawiadomienia ABW
Jest śledztwo w sprawie podejrzenia przestępstwa ujawnienia tajnych dokumentów przez Lecha Wałęsę. Prokuratura wszczęła je po zawiadomieniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chodzi o dokument Urzędu Ochrony Państwa z adnotacją "tajne", który znalazł się na profilu społecznościowym byłego prezydenta.
Z nagłówkiem "Tajne"
Jak donosi RMF FM, śledczy muszą ustalić między innymi, w jaki sposób Lech Wałęsa wszedł w posiadanie tego dokumentu. Czy to on go opublikował, a także, czy miał świadomość, że jest tajny i mógł w ten sposób złamać prawo? Do tego niezbędne będzie przede wszystkim przesłuchanie byłego prezydenta.
Skan materiału UOP z nagłówkiem "Tajne" znalazł się na facebookomwym profilu Wałęsy. Miał świadczyć o tym, że były prezydent był inwigilowany przez bezpiekę. Opublikowany dokument pochodzi z 1990 roku i jest to pismo szefa UOP w Gdańsku Adama Hodysza do ówczesnego szefa UOP Andrzeja Milczanowskiego.
Z pisma wynika, że Biuro Studiów MSW kupiło działkę obok posiadłości szefa NSZZ Solidarność w pomorskich Zdunowicach do prowadzenia "kontroli operacyjnej" Wałęsy. Działające w latach 1982-1989 Biuro Studiów Służby Bezpieczeństwa było elitarną jednostką komunistycznego MSW do zwalczania opozycji.
"Wszystkie mam legalnie"
Upublicznionego materiału nie ma w żadnych archiwach, więc zapewne pochodzi ze zdekompletowanej w 1992 r. teczki byłego prezydenta - tak o upublicznionym przez Wałęsę dokumencie napisał "Fakt". Sam zainteresowany, zapytany w wywiadzie dla piątkowej "Rzeczpospolitej", skąd pochodzą publikowane przez niego dokumenty, odparł: "z IPN oraz od dziennikarzy z lat 90.".
- Wszystkie mam legalnie. Część tych dokumentów krążyła w internecie - były prezydent zaprzeczył, aby były to dokumenty pochodzące z jego teczki, którą wypożyczył w trakcie prezydentury. - Ja tamtych dokumentów nawet dokładnie nie przeglądałem. Przeglądali moi ministrowie. To były ksera. To też są odbitki - przekonywał Wałęsa.
Źródło: WP, RMF, Rzeczpospolita, Fakt