Trwa ładowanie...
dlerdam
Waldemar Kuczyński
15-08-2013 12:29

Waldemar Kuczyński: Pięść Rzeczypospolitej

Urodziłem się w roku 1939, gdy owoc wielkiego zwycięstwa w bitwie warszawskiej właśnie przepadł. Chcę w jej 93 rocznicę napisać nieco o naszej dzisiejszej, mówiąc językiem odległych pradziadów, sile zbrojnej narodowej.

dlerdam
dlerdam

Najnowsze budżetowe oszczędności mają dotknąć także wojsko. Słychać głosy, że właśnie z budżetu MON należałoby ich wilczą część uzyskać. I to splata się z opiniami bardziej ogólnymi, nie związanymi z bieżącą polityką ministerstwa finansów. Po co nam tak duże wydatki na obronę narodową, po co ten niby-fundusz w postaci ustawowego procentu PKB na wojsko? Przecież nikt nam nie zagraża, a ponadto należymy do najpotężniejszego sojuszu obronnego, jakim jest NATO. Takie zbrojenie się dzisiaj to raczej bezsens, gdy tyle ciągle w kraju potrzeb i biedy.

Tak, jesteśmy w wielkim sojuszu obronnym. Ale robiąc z tej przynależności argument przeciwko tworzeniu własnej silnej armii popełniamy elementarny błąd w rozumieniu, czym jest obrona kraju i jaka jest w niej rola sojuszników. Kraju, jeśli jest zagrożony przez napastnika broni się w pierwszym rzędzie krwią własną! Nie cudzą, nie sojuszniczą. Sojusznik, to pomoc. On ma nas wesprzeć w naszym wysiłku i w naszej ofierze. I od tego wysiłku oraz ofiary zależy nasza wiarygodność, wtedy gdy zagrożeni, zażądamy sojuszniczego wsparcia. Jeśli chcemy, żeby było ono skuteczne, musimy być sami skuteczni w naszym militarnym działaniu. Byłoby czymś nieprzyzwoity, ba, haniebnym żądać ratunku, gdy wcześniej zrobiło się niewiele, aby móc ratować się samemu.

Ale i tak nic nam nie zagraża, więc po co padają pytania - o wojo za setki miliardów złotych? Istotnie dziś nikt nam militarnie nie zagraża. I nawet można powiedzieć, że wiele pokoleń rodaków nie miało tak bezchmurnego nieba nad Ojczyzną i wokół niej, jak my, czego na ogół nie widzimy i nie cenimy. Z o wiele mniejszym, niż oni prawdopodobieństwem popełnienia błędu możemy powiedzieć, że nikt się nie wybiera, by nas podbić, czy zniewolić militarną groźbą. Ale czy to znaczy, że historia się w Europie skończyła? Że agresja, wymuszanie siłą i wojna to narzędzia rozstrzygania sporów, które już nigdy do Europy nie wrócą. Oby nie wróciły i dzięki istnieniu Unii Europejskiej mamy dziś gwarancję większą, niż kiedykolwiek w historii kontynentu, że nie wrócą. Ale nie mamy pewności. Ponadto Unia prędzej, czy później zacznie energiczniej tworzyć własne wojsko. Wróci idea armii europejskiej pomysłu ojca Unii Jean Monneta. A armia to prestiż i pozycja państwa, także, jako członka Unii.

Siły zbrojnej narodowej - jeszcze raz użyję tego staroświeckiego i pięknego określenia - nie tworzy się z dnia na dzień. Bo to nie tylko powinna być mała armia zawodowa, choćby super-sprawna, lecz i zdolność przemienienie jej w armię znacznie bardziej powszechną. W razie potrzeby. Kto bierze się za to, gdy na horyzoncie chmury i pomruki, choćby jeszcze odległe, ten płaci wielką cenę, nawet, gdy w finale wygrywa. To się wielkim demokracjom zwykle pokojowym, ale i podatnym na podszepty pacyfizmu kilka razy boleśnie przytrafiło. Pacyfizm to najlepszy sojusznik drapieżnika. Za zaniedbanie obrony państwa zapłaciliśmy najcięższą cenę, utraty niepodległości i rozbioru kraju na prawie półtora wieku. Kto, jak kto ale my Polacy powinniśmy o tym pamiętać. Słuchałem w ten rocznicowy czwartek rozmowy z prezydentem Bronisławem Komorowskim. To dobrze, że armia ma tak wysokiego zaangażowanego opiekuna. Tak jest, armia nie może być rezerwuarem oszczędności. Pewno jakichś cięć nie uniknie, ale to nie może stać się regułą.
Pięść musi być pięścią!

Specjalnie dla WP.PL Waldemar Kuczyński

dlerdam
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dlerdam
Więcej tematów