Waldemar Kuczyński: głos pasterza wszystkich owieczek
Dawno nie czytałem tak mądrej wypowiedzi wysokiego hierarchy Kościoła, jak ta Prymasa Polski arcybiskupa Józefa Kowalczyka w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" (przeprowadzał go Jacek Nizinkiewicz) opublikowanym 20 sierpnia. Sam, wedle użytego przez arcybiskupa podziału należę do letnich katolików. Ale trwa mój emocjonalny związek z chrześcijaństwem, katolicyzmem i Kościołem. Przy łóżku mam Biblię i często do niej zaglądam przed snem i po przebudzeniu. Na chwilę - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Waldemar Kuczyński.
22.08.2013 | aktual.: 22.08.2013 13:59
Czytaj wcześniejsze felietony autora
Pamiętam, jako uczestnik opozycji w PRL, jak ważna w tamtym 45-leciu była rola Kościoła dla uchronienia Polski i Polaków, przed głębszym zanurzeniem w bagno sowieckiego socjalrealizmu. I agresywne dziś, nawet obelżywe pohukiwania na Kościół i religię odbieram, jako krzywdzące, niesprawiedliwe.
To powiedziawszy muszę dodać, że nie do przyjęcia dla mnie, i pewno dla bardzo wielu ludzi w Polsce, jest ewolucja Kościoła w sposobie pełnienia przez niego misji publicznej. Bo Kościół miał i ma misję publiczną i nikt go w kruchtach nie zamknie, jak długo stać będą za nim rzesze wiernych. Od ponad 10 lat jest na scenie politycznej partia i nurt wokół niej ziejący nienawiścią do państwa polskiego w obecnym kształcie, do jego Konstytucji, i do tych których uważają za wrogów, bo to państwo tworzyli, bądź je popierają. Ta partia i ten nurt rozpoczęły brutalną wojnę polityczną, zatruły umysły ludzkie i stosunki między ludźmi, doprowadziły do spodlenia języka debaty publicznej, zamieniły opozycję wobec polityki rządu w rebelię, coraz częściej wylewającą się na ulice. I niestety niemal od początku tej próby wywracania obecnej Rzeczpospolitej, mają za sobą znacząca część kleru i hierarchów. A w miarę jak słabnie pamięć o myśli i czynach Jana Pawła II, a zostaje ikona do wymachiwania, ta zamiana Kościoła w
sojusznika antypaństwowych działań narasta.
Kiedy się słucha kazań wielu księży, ale także części hierarchów, widać, że gdy mowa o Bogu mówią jakimś slangiem, w którym trudno dostrzec sens, a jeszcze mniej świadectwo osobistej wiary. Gdy schodzi na politykę, a schodzi na kazalnicach niezwykle często, chyba częściej, niż na Ewangelię, język jest równie wyrazisty, jak działacza nurtu o którym mowa. Polska przez tę polityczną agresję przeciw państwu jest niezwykle podzielona, z rodzinami włącznie. Jeśli kler i hierarchia nie potrafią stanąć ponad politycznym podziałem, jako byt oddzielony od państwa, ale mu przyjazny, to nie mogą oczekiwać, że wierni wzniosą się ponad ten podział w swoim stosunku do Kościoła. Stając po jednej stronie ostrego konfliktu, który dzieli społeczność wierzącą, Kościół przestaje być pasterzem wszystkich owieczek. Nie lubię tych odniesień sprzed 2000 lat. Nie pasują do czasów dzisiejszych, ale są w użyciu. Staje się pasterzem części stada, a reszta zaczyna uważać go za siłę sobie obcą, wręcz wrogą. Dla nich staje się wilkiem. I
być może jesteśmy już w takim momencie, że niemało wiernych pójście na mszę odbiera, jak pójście na partyjne zebranie Prawa i Sprawiedliwości i słuchanie jak kaznodzieja powtarza partyjne przekazy dnia.
Prymas w swym wywiadzie, już wyklętym przez prawicę, jak i on sam, wcale nie staje po stronie modernistów, ale po stronie zdrowego rozsądku. Mówi wyraźnie na co Kościół nie przystanie, ale mówi też, co musi być zmienione i załatwione, bo czas nie stoi w miejscu. Bardzo ważne są słowa prymasa o tym, jak opozycja powinna pojmować swoją rolę: "żyć w opozycji nie znaczy mówić na wszystko 'nie', co czyni koalicja... Nie można wszystkiego burzyć i zmieniać". Po raz pierwszy od dawna usłyszałem z wysoka głos Kościoła Powszechnego, a nie partyjnego. Może okaże się, że on jeszcze istnieje w Polsce?
Specjalnie dla WP.PL Waldemar Kuczyński