Po kąpieli w Bałtyku zaczął się koszmar. 45-latek trafił na OIOM
To mogło skończyć się tragicznie. Podczas wakacji w Wisełce doszło do niezwykle rzadkiego zakażenia mięsożerną bakterią vibrio. Zaatakowała nogę pana Jarosława.
Jak czytamy w "Fakcie", pan Jarosław wybrał się w sierpniu nad polskie morze. Sierpniowy urlop spędzał w Wisełce, niedaleko Międzyzdrojów.
Wcześniej skaleczył się w prawą nogę, jednak zbagatelizował to. Jak sam tłumaczy, to było niewielkie skaleczenie, założył plaster i wchodził z dzieckiem do wody. Jednak w trakcie kąpieli w Bałtyku doszło do zakażenia rany.
Pan Jarosław wspomina, że ostatniego dnia urlopu obudził go potworny ból w miejscu skaleczenia. Rodzina postanowiła wrócić jak najszybciej do domu w Jarocinie i zgłosić się do szpitala.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nurkowie z Hiszpanii? "Jestem zaskoczony reakcją policji"
Jeszcze w trakcie podróży noga zaczęła wyglądać bardzo źle, spuchła i pojawiły się pęcherze. 45-latek wspomina, że ból był okropny, a lekarze nie mogli uwierzyć, że sytuacja pogorszyła się aż tak w zaledwie kilka godzin.
Stan mężczyzny się pogarszał. Wdała się sepsa i pan Jarosław trafił na OIOM. Dodatkowo 45-latek dostał udaru. Lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej i szukali przyczyny zakażenia.
Bakteria "zjadała" mu nogę
Okazało się, że ranę zaatakowała bakteria vibrio, o której chwilę wcześniej pisali niemieccy lekarze w internecie. Po polsko-niemieckich konsultacjach udało się wdrożyć odpowiednie leczenie i tylko dzięki temu pan Jarosław żyje. Obyło się także bez amputacji, którą już rozważano. Jednak mięsożerna bakteria "zjadła" nogę mężczyzny niemal do kości. Chorego czeka jeszcze długi powrót do zdrowia.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ.
Źródło: Fakt