W teatrze improwizacji najlepiej gra PiS. Opozycja poczuła jednak krew marszałka
Kryzys w Sejmie był teatrem improwizacji. Jego progi Platforma Obywatelska opuszcza jako twarda opozycja. Nowoczesna jako formacja chwiejna z nie do końca poważnym przywódcą. A ekipa rządowa, choć konflikt w gruncie rzeczy rozstrzygnął się po myśli PiS-u, jest poobijana przez amunicję, której opozycji dostarczył sam marszałek Marek Kuchciński (PiS). W konflikcie najbardziej - co paradoksalne - racjonalnie prezentował się Paweł Kukiz.
Na zakończeniu gorącej fazy konfliktu w Sejmie zależało wszystkim. Ale każdy chciał jej koniec okrasić narracją, która pozwoliłaby ogłosić się zwycięzcą.
Efekt? Platforma Obywatelska wycofała się z protestu okupacyjnego, który i tak dogorywał, a w samej Platformie nie było zgody, czy jest sensowny. Towarzyszy temu retoryka sukcesu, więc politycy podkreślają, że to dzięki nim media zostają w Sejmie. Wycofanie się z protestu jednocześnie uchroniło Platformę przed publicznym rozłamem w partii na młode wilki i stare wygi.
PO czuje krew
PO poczuła jednak też krew - krew marszałka Marka Kuchcińskiego. Sam początek kryzysu parlamentarnego, zniknięcie marszałka po 16 grudnia i jego brak inicjatywy pokazały, że jest on słabym punktem układu władzy. Oczywiście jest wiernym żołnierzem prezesa Jarosława Kaczyńskiego - lojalnym, ale nieporadnym, bez politycznego instynktu i zdolności do panowania nad sobą. Teraz prezes PiS rytualnie go broni, a większość sejmowa oczywiście murem stanie w jego obronie, gdy przyjdzie głosować nad wnioskiem o odwołanie marszałka.
- Wniosek o odwołanie Kuchcińskiego ma charakter nieracjonalny, żeby nie powiedzieć kabaretowy. Co do tego, że dalej będzie marszałkiem, nie ma żadnej wątpliwości - mówił więc J. Kaczyński. Ale to tylko obrona rannego, który sam okazał się bezbronny, a PiS musiało go schować, żeby nie szkodził partii jeszcze bardziej.
Wniosek o odwołanie marszałka PO już zapowiedziała. Realnym sukcesem Platformy byłoby tu przekonanie klubu Kukiz'15 do podniesienia rąk za dymisją drugiej osoby w państwie. A wcześniej efektowne grillowanie marszałka przez opozycję. PiS go znów obroni, ale marszałek pozostanie celem dla opozycji.
PO polaryzuje
Platforma stara się teraz stworzyć pewien mit długiego protestu w Sejmie, w czasie którego udało się ocalić jeden z filarów demokracji - wolności mediów w postaci obecności dziennikarzy w Sejmie. Platforma pokazała się jako nieugięta i nieprzejednana w sporze z PiS. Grzegorzowi Schetynie pomógł w tym Ryszard Petru, który widząc kolejne światełko w tunelu i aspirując do roli ojca porozumienia w imię racji stanu ośmieszył się jako wyjątkowo labilny, chwiejny przywódca.
Logika polaryzacji sceny politycznej, na czym PO od kilkunastu lat korzysta i jest pierwsza lub druga w wyborach, nakazywała Grzegorzowi Schetynie dążyć do konfrontacji i nie zawierać porozumienia z Jarosławem Kaczyńskim. I tak też się stało i tym razem.
Schetyna kreuje PO na jedyną partię opozycyjną na serio. Liczy się z tym, że czeka go długi marsz, jeśli chce przejąć władzę. Systematycznie też - choć czasami między słowami - wbija kolejne szpile w Ryszarda Petru. A to mówiąc, że wniosek (co postuluje Nowoczesna) o skrócenie kadencji Sejmu są niepoważne, a to wspominając o urlopach w czasie protestu.
Lejtmotyw na najbliższe tygodnie już został przez PO zarysowane - to "budżet jest nielegalny" i "Kuchciński musi odejść". Spór i kryzys będą zatem miały ciąg dalszy, ale przeniosą się na grunt, który jest dla opozycji bezpieczniejszy. Opozycja sięgnie też - również rytualnie - po argumenty wymierzone w Andrzeja Dudę. Głowa państwa szybko bowiem podpisze ustawę budżetową. To, czy sam prezydent (o co apele się pojawiają) czy opozycja skierują do Trybunału Konstytucyjnego nie będzie mieć znaczenia - TK i tak jest już bowiem w rękach PiS.
Jakie skutki?
Konsekwencje kryzysu będą - to nie ulega wątpliwości, ale ich wagą nie należy przesadzać. Zarzuty co do legalności budżetu mogą być pretekstem do aktywności opozycji za granicą i krytyki ze strony instytucji europejskich. PiS może doprowadzić do odwołania wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Bońskiej (PO) i oddać stanowisko w ręce PSL. Regulamin Sejmu może zostać zmodyfikowany.
Gradu kar czy to finansowych, czy innych prawdziwie dotkliwych (a nie choćby upomnień Komisji Etyki Poselskiej) dla posłów opozycji nie należy się spodziewać. PiS ma bowiem okazję pokazać się jako partia miłosierna. A poza tym: gdyby marszałek Kuchciński zaczął wymierzać te kary, to byłoby to prowokowanie opozycji. Podobnie też pohukiwania szefa MSW Mariusza Błaszczaka i prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że opozycja łamała Kodeks Karny wydają się być jedynie retoryką - ciąganie posłów opozycji po prokuraturach i sądach tylko uczyniłoby z nich męczenników.
Petru niestabilny
O ile PO podążała jednym twardym kursem, to partia Ryszarda Petru chwiała się, a z najgorętszej fazy kryzysu wychodzi bez jasnego przekazu. Czy jest opozycją twardą? Jest opozycja pokorną? Czy naprzemiennie? Lider Nowoczesnej wyraźnie się pogubił. Prywatny wyjazd do Portugalii razem z posłanka Joanną Schmidt, a potem niestabilność w rozmowach z PiS to były kolejne gwoździe do jego trumny.
Co innego PSL. Ludowcy już przed świętami zakończyli swój współudział w okupacji sali plenarnej Sejmu i byli konsekwentni w nawoływaniu do porozumienia PiS z opozycją. Ze zwarcia w Sejmie w najlepszej kondycji wychodzi jednak Kukiz'15. Bo w gruncie rzeczy przedmiot sporu i jego przebieg nie emocjonował ludzi. A Paweł Kukiz najgłośniej mówił: weźmy się w końcu do roboty.