W Rosji walczą partyzanci. Foreign Policy: "Chcą zbrojnie obalić Władimira Putina"
Od momentu ataku sił Władimira Putina na Ukrainę w Rosji dochodzi do serii tajemniczych ataków. Wysadzane są pociągi i linie kolejowe, w dziwnych okolicznościach umierają wpływowi Rosjanie, dochodzi do pożarów kluczowych obiektów, a koktajle Mołotowa trafiają w wojskowe centra rekrutacyjne. Do tych i podobnych aktów przyznają się rosyjskie grupy opozycyjne - analizuje serwis Foreign Policy.
Jak wspomina w swoim artykule Foreign Policy, w Rosji funkcjonuje wiele grup zajmujących się zbrojnym sabotażem działań Władimira Putina. Wśród nich wymienić można między innymi BOAK, czyli Bojową Organizację Anarchokomunistów.
Dmitrij Pietrow, współzałożyciel BOAK, odpowiada między innymi styczniową eksplozję, która uszkodziła odcinek Kolei Transsyberyjskiej w Krasnojarsku oraz brał udział w wysadzeniu linii kolejowej, którą transportowano sprzęt wojskowy. Grupa ta istniała jeszcze przed najazdem sił Putina na Ukrainę.
Tylko aktywny ruch oporu
Według rosyjskich rebeliantów tylko działania zbrojne mogą przyczynić się do obalenia Putina. Nie widzą oni sensu w antyrosyjskich demonstracjach organizowanych w europejskich miastach. Jeden z opozycjonistów, Roman Popkow, sugeruje wręcz, że są one niemoralne - pisze Foreign Policy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- My w Ukrainie żyjemy pod atakami rakietowymi. Nasi towarzysze w Rosji ryzykują życie i wolność w walce z tyranią. A rosyjska emigracja polityczna w Europie siedzi w kawiarniach i rozmawia - powiedział Popkow w rozmowie z Foreign Policy. Jednocześnie dodał, że Zachód powinien wreszcie "uznać prawo wolnych Rosjan do walki ze złem. I traktować ich z szacunkiem".
Innym przykładem może być Denis Nikitin, który wraz ze swoimi ludźmi przedostał się przez Ukrainę do obwodu briańskiego w Rosji. Tam przeprowadził nalot, w którym miało zginąć dwóch cywili. Z tego zdarzenia udostępniono nagranie. Słychać na nim, jak rebelianci przekonują Rosjan, że przybyli jako wyzwoliciele, następnie wzywają do chwycenia za broń i podjęcia walki z Putinem.
Opozycyjne działania owiane tajemnicą
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy rosyjskie grupy opozycyjne działają same, czy są wspierane z zewnątrz Rosji. Jak sugeruje Foreign Policy, prawda może ujrzeć światło dzienne dopiero po zakończeniu wojny. A być może nigdy.
Istnieją jednak dowody wskazujące na współpracę rosyjskich opozycjonistów z Ukrainą. Ilja Ponomariow, jedyny rosyjski deputowany, który głosował przeciwko aneksji Krymu, powiedział dla Foreign Policy, że wspierał ukraińskie grupy w wykonywaniu ich misji. Nie zdradził szczegółów. - Myślę, że jest całkiem oczywiste, czego potrzebują grupy partyzanckie - powiedział wymownie.