"Nadchodzi zemsta". Pod Moskwą musieli wstrzymać mobilizację

W liczącym 128 tys. mieszkańców mieście Szczołkowo pod Moskwą podpalono biura administracji wojskowej, która prowadzi mobilizację na wojnę w Ukrainie. Z dymem poszły akta poborowych. Teraz nie wiadomo, kogo brać do wojska. Według nieoficjalnych informacji antywojennych aktywistów, po serii 50 podobnych podpaleń rosyjskie służby wojskowe pilnie wdrażają cyfryzację akt poborowych.

Mobilizacja w Rosji utrudniona przez serię podpaleń wojskowych biur werbunkowych
Mobilizacja w Rosji utrudniona przez serię podpaleń wojskowych biur werbunkowych
Źródło zdjęć: © Telegram | Schelk City, Woec Anarchist
Tomasz Molga

20.10.2022 | aktual.: 20.10.2022 21:47

O skutecznej akcji podpalenia wojskowego biura meldunkowego pod Moskwą informują autorzy kanałów w rosyjskojęzycznym serwisie Telegram: Baza, Wojownik Anarchista, Shot i lokalny serwis Szczołkowo Miasto. Nocą 16 października podpalacz zakradł się pod budynek, wybił szybę w oknie, a następnie wrzucił do biura koktajl Mołotowa. "Pożar objął 15 pomieszczeń, meble oraz całą papierową kartotekę poborowych. To drugie podpalenie tego biura, lecz tym razem sprawca dokonał lepszego rozpoznania, paląc właśnie akta" - czytamy w relacji.

Według autora kanału Wojownik Anarchista (powołuje się na własne nieoficjalne ustalenia) akcja wstrzymała mobilizację w mieście Szczołkowo i dwóch sąsiednich miejscowościach. Władze wojskowe straciły w pożarze dokumentację osób, które jeszcze nie zostały wcielone do wojska. 29 września ze Szczołkowa wyjechał pierwszy transport zmobilizowanych mężczyzn.

"W całym kraju znajdują się śmiałkowie, cieszą się zresztą stałym poparciem znacznej części ludzi i po prostu działają. Cieszy nas, że informacje o tym zwracają uwagę zagranicznych mediów. Tylko tyle" - przekazali w wiadomości dla Wirtualnej Polski antywojenni działacze informujący o tym wydarzeniu. Kilka tygodni temu antywojenny ruch BOAK przekazał mediom oświadczenie. Przekonywał w nim, że podpalenia świadczą o tym, iż sytuacja społeczna w Rosji dojrzewa do buntu społecznego przeciwko wojnie.

Anarchiści twierdzą, że ponieważ od początku mobilizacji podobnych pożarów wybuchło ponad 50, władze wojskowe zdecydowały o wdrożeniu awaryjnej cyfryzacji akt.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W podobnym tonie komentuje sprawę Iwan Astaszyn, były więzień polityczny a obecnie działacz na rzecz praw więźniów. "Zniszczenie archiwum niewątpliwie znacznie komplikuje zarówno jesienny pobór (rozpocznie się 1 listopada), jak i mobilizację. W systemie wojskowych urzędów nie powstały jeszcze żadne elektroniczne bazy danych, a wszystkie dane są przechowywane na papierze. Jeśli archiwum zostanie zniszczone, urząd meldunkowo-werbunkowy nie będzie miał danych osób, podlegających poborowi i mobilizacji" - tłumaczy we wpisie na Telegramie. Dodaje, że podpalenia mogą uratować życie komuś, kto nie chce jechać na front jako mięso armatnie, ale też "pokazują światu, że nie wszyscy tutaj podzielają politykę Putina".

Podpalenia biur w Rosji. "To początek fermentu"

W kilka dni po ogłoszeniu mobilizacji 21 września w Rosji podpalono 17 biur wojskowych. Podpalano je od początku wojny w Ukrainie (rosyjskie media pisały o 37 przypadkach). Teraz akcja ma nabierać tempa, ale incydenty trudniej policzyć. Rosyjskie media już o nich nie informują, a służby starają się ukryć udane ataki lub bagatelizować szkody. Źródłem informacji stały się relacje na Telegramie.

"Nadchodzi zemsta" - odgraża się rosyjskim wojskowym jeden antywojennych aktywistów. Opublikował relację z podpalenia drzwi do mieszkania oraz samochodu oficera z "małego miasteczka w Rosji". Szczegółów tego zdarzenia nie podano.

- Zjawisko to nadal należy identyfikować jako jednostkowe zdarzenia. Mimo to uderzają one już w morale społeczeństwa. Rosjanie czytają o tym w Telegramie i - co ważne - te relacje negują propagandową narrację Kremla, jakoby naród zgadzał się bez oporu i powszechnie uczestniczyć w wojnie z rzekomym ukraińskim faszyzmem - ocenia w rozmowie z WP Michał Marek z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, autor monografii pt. "Operacja Ukraina".

- Jest to zarzewie fermentu społecznego w Rosji, ale jeszcze nie na tyle silne, aby w tej chwili zachwiać władzą w Moskwie - ocenił ekspert.

Co się dzieje z buntownikami? Dalsze losy strzelca z Syberii

Pierwszego podpalenia wojskowego biura meldunkowo-werbunkowego dokonał Kirył Butylin z Łukowic pod Moskwą. 28 lutego podłożył ogień, aby zniszczyć archiwum poborowych - mówił o tym w swoim manifeście, który wraz z filmem z podpalenia zamieścił w internecie. Butylin został aresztowany. Podobnie jak kilkudziesięciu innym podpalaczom grozi mu kara więzienia. Dane o zatrzymanych gromadzi rosyjski serwis Strefa Solidarności, który ustala więzienia, gdzie są przetrzymywani podpalacze oraz monitoruje przebieg śledztw i rozpraw karnych.

Strefa Solidarności opisała też dalsze losy Rusłana Zinina, który w syberyjskim mieście Ust-Ilimsk strzelił z obrzyna do wojskowego komisarza, ciężko go raniąc. Jak się okazuje, służby aresztu w Irkucku zezwoliły mu na widzenie z matką. Ta zaś przekazała, że jest traktowany dobrze. - Nadal jest przepełniony gniewem za śmierć przyjaciela na wojnie w Ukrainie - powiedziała matka Zinina. Zaapelowała o udział w publicznej zbiórce na adwokata i pisanie pocieszających listów do jej syna.

Czytaj też:

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie