W co gra PiS z awanturą pod Sejmem? "Wciąganie się w ciąg porażek"
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik próbowali wejść w środę rano w towarzystwie posłów PiS do Sejmu. Doszło do przepychanek ze Strażą Marszałkowską. - To element realizacji szerszego planu PiS na destabilizację państwa i wywołanie wrażenia chaosu - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską politolog dr hab. Anna Siewierska z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
07.02.2024 12:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O gorszących scenach na Wiejskiej informujemy od rana w relacji na żywo Wirtualnej Polski. Politycy PiS wprowadzili na teren parlamentu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, doszło do awantury przed głównym wejściem do Sejmu. Po kilkudziesięciu minutach przepychanek Kamiński i Wąsik odjechali.
Na konferencji prasowej PiS ujawniło, jaki był cel szarpaniny. - Cel został osiągnięty. Mamy materiały procesowe - stwierdził Jarosław Kaczyński. Mówił o piśmie uzyskanym od Straży Marszałkowskiej z poleceniem marszałka Szymona Hołowni, by "nie wpuszczać" Wąsika i Kamińskiego do Sejmu.
"Słabo nadają się na bohaterów rebelii"
Politolożka dr hab. Anna Siewierska z Uniwersytetu Rzeszowskiego w rozmowie z Wirtualną Polską komentuje, że "próba siłowego wejścia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika do Sejmu, w sytuacji, gdy utracili oni mandaty poselskie, wygląda karkołomnie".
- Kamiński i Wąsik słabo nadają się na bohaterów ludowej rebelii, zwłaszcza teraz, gdy media ujawniły, że przygotowują już sobie miękkie lądowanie w Brukseli - podkreśla ekspertka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Element szerszego planu PiS na destabilizację państwa"
Zdaniem politolożki, od strony prawnej status Wąsika i Kamińskiego jest jednoznaczny, a politycy z pewnością mieli świadomość, że zostaną powstrzymani przez Straż Marszałkowską.
- Nie sądzę, żeby to była naiwność czy akt desperacji. Raczej jest to element realizacji szerszego planu PiS na destabilizację państwa i wywołanie wrażenia chaosu - podkreśla dr hab. Siewierska.
Politolożka wskazuje jednak, że w jej opinii to strategia nieskuteczna z co najmniej dwóch przyczyn. - Po pierwsze, wyborcy PiS cenili tę partię za dużą sprawczość, tymczasem w opozycji prawica podejmuje działania z góry skazane na niepowodzenie. Obnaża tym samym fakt, że jej siła była związana z bardzo dowolnym traktowaniem prawa, natomiast nie potrafi działać w jego granicach - tłumaczy.
- Po drugie, nawet konserwatywni wyborcy, na co wskazują sondaże, są zmęczeni próbą anarchizacji państwa przez PiS, szczególnie w sytuacji narastającego zagrożenia ze strony Rosji - dodaje.
Jednocześnie ekspertka podkreśla, że Polacy oczekują przede wszystkim spokoju. - O ile koalicja rządowa będzie konsekwentna w realizacji obietnic wyborczych, opozycja ze swoją strategią typu: "a po nas choćby potop" raczej nie powiększy bazy wyborców - zaznacza.
"Szukanie nowych osi sporu"
Z kolei prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, zwraca uwagę, że mamy trzy różne elektoraty, a w każdym z nich dzisiejsza sytuacja wywoła inny efekt.
- Jeśli chodzi o elektorat dawnej opozycji, to oczywiście tylko go to umocni. Istotna część tego elektoratu, nazwijmy to skrótowo - liberalno-mieszczańskiego, była w olbrzymim stopniu wyczulona na stereotyp prawicy jako tej radykalnej, a nawet związanej z przemocą. Stereotyp ten w olbrzymim stopniu dotyczył lat 90. i początku XXI wieku - przypomina.
Według niego podobne epizody, jak ten dzisiejszy na Wiejskiej, pomogą wyborcom dawnej opozycji w podjęciu decyzji o głosowaniu na Platformę Obywatelską, a przede wszystkim przeciwko PiS.
Prof. Chwedoruk podkreśla, że drugi krąg wyborców to osoby mniej politycznie zdeklarowane, wahające się i zdolne przerzucać swoje głosy pomiędzy Trzecią Drogą, Konfederacją a PiS. - Ale też ci w ogóle mniej zainteresowani polityką, sytuacyjnie wybierający partie. Na nich będzie to działało fatalnie - ocenia.
Trzecia grupa to najwierniejsi wyborcy PiS. - Dla części z nich to też działanie nieakceptowalne. Oni cenią w polityce styl dość tradycjonalistyczny, pewien patos związany z polityką - słyszymy.
- Natomiast dla kręgu najwierniejszych wyborców, bezwarunkowo utożsamiających się z partią, a przypomnijmy, że PiS zawsze miał takich wyborców dosyć licznych, to będzie kolejny przyczynek do tworzenia nowego modelu działania, szukania nowych osi sporu. Takiej banalnej aktywizacji - tłumaczy ekspert.
"Wciąganie się w ciąg porażek"
Zdaniem prof. Chwedoruka, działanie PiS wyraźnie wskazuje, że partia jest pogodzona ze strategiczną porażką w nadchodzących wyborach samorządowych. - PiS postawił wszystko na kartę ratowania jedności partii. Za cenę nawet tego bardzo emocjonalnego przekazu - tłumaczy.
To powtórka z wyborów parlamentarnych z 2011 roku. - Już wiadomo było, że PiS przegra, a robił bardzo dużo, żeby przegrać jeszcze bardziej spektakularnie. Sensem tego było to, żeby zabezpieczyć się przed późniejszymi próbami rozłamów.
- Dlatego uważam, że takie działanie wewnątrz PiS ma pewien sens. Natomiast na zewnątrz jest to wciąganie się w ciąg porażek. Więcej niż wizerunkowych - podsumowuje politolog.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski