ŚwiatUSA przygotowują zemstę na Rosji za ataki hakerskie w czasie wyborów prezydenckich

USA przygotowują zemstę na Rosji za ataki hakerskie w czasie wyborów prezydenckich

Administracja Baracka Obamy przygotowuje zemstę na Rosji za ingerowanie w wybory prezydenckie USA. Chce uczynić z niej przykład, który będzie odstraszać innych nieprzyjaciół.

USA przygotowują zemstę na Rosji za ataki hakerskie w czasie wyborów prezydenckich
Źródło zdjęć: © http://ncojournal.dodlive.mil

Amerykańskie służby wywiadowcze jeszcze w czasie trwania kampanii wyborczej kolegialnie uznały, że sterowani z Moskwy rosyjscy hakerzy mieszali w pojedynku Hillary Clinton z Donaldem Trumpem. Najdalej poszła CIA, która stwierdziła wprost, że celem Kremla było wsparcie kandydatury ekscentrycznego miliardera, a cyberatakami osobiście kierował Władimir Putin.

Teraz "Washington Post" ujawnia, że prezydent Obama nie zamierza tego puścić płazem. Biały Dom wkrótce ma ogłosić, w jaki sposób zamierza skarcić Moskwę za hakerskie działania. Według amerykańskiego dziennika w grę wchodzą sankcje ekonomiczne, środki dyplomatyczne oraz zakulisowe działania, w tym operacje w cyberprzestrzeni. Bliższych szczegółów jednak nie znamy.

Gabinet Obamy spieszy się, by zdążyć przed 20 stycznia, gdy urząd głowy państwa obejmie Donald Trump. Reakcja USA na rosyjskie ataki ma być tak skonstruowana, by przyszłemu prezydentowi jak najtrudniej było ją odkręcić. Miliarder na pewno będzie chciał to zrobić, bo od początku negował wnioski raportu CIA, nie wspominając już o tym, że przez cały czas sygnalizował ocieplenie stosunków z Władimirem Putinem.

"Washington Post" pisze, że Obama może wykorzystać rozporządzenie, które wydał w kwietniu 2015 roku, przewidujące sankcje finansowe wobec podmiotów, które były zamieszane w cyberszpiegostwo przeciwko USA lub brały udział w atakach hakerskich na ich krytyczne systemy, jak elektrownie czy transport publiczny. Sankcje umożliwiają zamrożenie aktywów, zablokowanie transakcji handlowych czy nałożenie zakazu wjazdu do kraju.

Kłopot polega jednak na tym, że rosyjską ingerencję w wybory prezydenckie trudno podpiąć pod którąś z tych kategorii. W tej sytuacji Biały Dom może dokonać reinterpretacji istniejących przepisów, uznając amerykański system wyborczy za "krytyczną infrastrukturę". Według ekspertów nie będzie to łatwe, ale jest możliwe do wykonania.

Przedstawiciele prezydenckiej administracji, do których dotarli dziennikarze, podkreślali, że nie chodzi wyłącznie o karę, ale również odstraszanie. Nauczka dana Rosji ma być sygnałem także dla innych nieprzyjaciół Ameryki. - Tak jak jestem bardzo zaniepokojony tym, co stało się podczas wyborów, obawiam się również tego, co może stać się w przyszłości. Jestem przekonany, że Rosjanie i inni powiedzą: "W 2016 roku zadziałało to całkiem dobrze, więc to kontynuujmy". W tym kraju wybory mamy co dwa lata - przestrzegał jeden z rozmówców "Washington Post".

Już wcześniej większość komentatorów i analityków podkreślała, że Kreml musi ponieść koszty swoich działań, bowiem w innym przypadku zinterpretuje to jako zachętę do kolejnych cyberataków. Skuteczna może okazać się już sama groźba sankcji, co pokazuje przykład Chin z ubiegłego roku. Gdy Waszyngton zasygnalizował Pekinowi, że przygotowuje restrykcje wobec chińskich firm za udział w cyberszpiegostwie, skłoniło to prezydenta Xi Jinpinga do podpisania z Obamą porozumienia ograniczającego ataki hakerskie.

Nie wszyscy jednak w USA uważają, że reakcja na rosyjskie działania powinna być wzajemna i proporcjonalna. Jednym z oponentów takiego rozwiązania jest sam szef CIA John Brennan. - Nie sądzę, że powinniśmy uciekać się do niektórych taktyk i technik, które nasi przeciwnicy wykorzystują przeciwko nam. Myślę, że powinniśmy pamiętać, o co walczymy - powiedział Brennan w wywiadzie dla National Public Radio.

- Walczymy o nasz kraj, naszą demokrację, nasz styl życia. Sądzę, że szwindle, w jakie angażują się niektórzy nasi oponenci, są poniżej wielkości tego kraju - dodał szef CIA.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (178)