USA nie zostawią Ukrainy. Jednoznaczna deklaracja
Wojna w Ukrainie prowadzi do wysokich cen ropy naftowej, co z kolei przekłada się na rosnącą inflację. Mimo turbulencji gospodarczych, Stany Zjednoczone nie zamierzają porzucać wsparcia Ukrainy - twierdzi Daniel Fried, były ambasador USA w Polsce.
20.06.2022 | aktual.: 20.06.2022 10:11
Wojna w Ukrainie trwa od niemal czterech miesięcy i coraz mocniej odczuwają ją mieszkańcy krajów Unii Europejskiej czy nawet Stanów Zjednoczonych. Konflikt rosyjsko-ukraiński prowadzi bowiem do wysokich cen ropy naftowej, państwa zaś muszą ponosić koszty związane ze wsparciem Kijowa i wysyłką broni na Wschód. To z kolei nakręca inflację, która jest na rekordowym poziomie w wielu państwach.
Sytuacja w Ukrainie sprawia, że coraz częściej w USA pojawiają się znaki zapytania dotyczące polityki Joe Bidena. Z informacji NBC News wynika, że również osoby z otoczenia prezydenta Stanów Zjednoczonych mają po cichu dyskutować na temat tego, czy "prezydent Wołodymyr Zełenski nie powinien złagodzić swojego twardego publicznego stanowiska, że żadne terytorium nie zostanie darowane Rosji".
USA nie porzucą Ukrainy
Daniel Freid, wieloletni amerykański dyplomata i były ambasador USA w Polsce, nie wierzy w zmianę polityki Waszyngtonu. - Kiedykolwiek rozmawiam z wysoko postawionymi ludźmi w tej administracji, którzy zajmują się polityką zagraniczną, nie słyszę nic innego, niż twarde zobowiązanie - powiedział w rozmowie z PAP dyplomata.
Były ambasador podkreślił, że sytuacja administracji Bidena jest trudna, a osoby zajmujące się polityką wewnętrzną mogą mieć inne zdanie na temat pomocy udzielanej Ukrainie.
Zdaniem Freida, prezydent Biden ograniczył sobie pole działania licznymi wypowiedziami, a także tekstem opublikowanym w "New York Times". W nim wykluczył, jakoby naciskał na władze Ukrainy ws. ustępstw terytorialnych względem Rosji. - Pójście na przekór takim słowom wyrażonym w tekście jest politycznie bardzo trudne - ocenił amerykański dyplomata.
Wysoka inflacja może być obciążeniem dla Demokratów w listopadowych wyborach, ale równocześnie kapitulacja wobec Rosji i wojny w Ukrainie również zostałaby źle odebrana w USA.
Wojna w Ukrainie skłoniła jednak Bidena do zmiany nastawienia w innych kierunkach swojej polityki. W trakcie kampanii wyborczej polityk Demokratów nazywał Arabię Saudyjską "pariasem" i zamierzał wyciągnąć konsekwencję wobec osób odpowiedzialnych za zabójstwo dziennikarza Dżamala Chaszodżdżiego. Obecnie sytuacja uległa zmianie.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Biden szykuje się do resetu stosunków z Arabią Saudyjską. Wszystko po to, aby przekonać tamtejszy reżim do zwiększenia wydobycia ropy naftowej i tym samym obniżenia jej cen na światowych rynkach.
Zobacz także
- Na pewno nie jest to moment chwały i nie podoba mi się ten ruch. Ale nie zazdroszczę mu decyzji. Trzeba umieć wybierać, która walka jest warta zachodu. Jeśli ja byłbym zmuszony do wyboru, wybrałbym zbliżenie z Arabią Saudyjską, bo Putin jest gorszy i jest zagrożeniem globalnym - ocenił Fried.
Ukraina musi się wystrzegać pesymizmu
Ukraińcy zdobyli serca Zachodu swoją heroiczną obroną w pierwszych tygodniach wojny, kiedy to udało im się obronić m.in. Kijów i wyprzeć rosyjskie wojska z tych terenów. W ostatnich tygodniach walki koncentrują się wokół Donbasu, skąd docierają mniej optymistyczne wieści, bo Rosjanie zwiększają sukcesywnie liczbę okupowanych terenów.
Zdaniem Frieda, obecnie Ukraińcy muszą wystrzegać się pesymizmu i nie mogą wyolbrzymiać swoich strat poniesionych w trakcie walk w Donbasie. - Kiedy do Waszyngtonu przyjechała delegacja z Rady Najwyższej Ukrainy, powiedziałem im, że muszą unikać narracji sugerującej, że wszystko jest stracone. Bo wtedy konkluzja z tego jest taka, że Ukraina powinna po prostu się poddać, bo czemu mielibyśmy wspierać przegraną sprawę - stwierdził ekspert Atlantic Council.
Amerykański dyplomata ma świadomość, iż odbicie terenów w Donbasie z rąk Rosjan może być trudne, to sukcesem byłoby chociażby wypchnięcie okupanta z Chersonia i zatrzymanie jego postępów na wschodnie Ukrainy. To wzmocniłoby pozycję negocjacyjną Kijowa.
Czytaj także: