Uratowali konającego psa. Policjanci przeszukali ich domy
W Wielkopolsce wybuchł skandal związany z działaniami policji z Leszna. Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt wdał się w konflikt z policją, która uznała, że skrajnie zaniedbany pies nie wymaga pomocy i leczenia. Policjanci obezwładnili jednego z członków DIOZu i przeprowadzili przeszukanie w domach inspektorów.
Pracownicy DIOZu na mocy ustawy o ochronie zwierząt postanowili odebrać skrajnie zaniedbanego psa w podeszłym wieku, który od około czterech lat nie jest w stanie chodzić oraz cierpi na nowotwór. Do sierści przemęczonego zwierzęcia przyklejone były odchody, które utworzyły twardą skorupę. Policja, mimo to nie widziała podstaw do zabrania stamtąd psa.
Według obowiązującego w Polsce prawa, zaniedbane zwierzęta może, a nawet ma obowiązek odebrać policja, straż gminna lub organizacja, która zgodnie z celem statutowym chroni zwierzęta. Także zaniechanie leczenia zwierzęcia, może być zakwalifikowane jako znęcanie się. Za taką ignorancję grożą trzy lata pozbawienia wolności.
Przedstawiciele DIOZ postanowili odebrać skrajnie zaniedbanego psa na terenie Wielkopolski. Właściciele zwierzęcia twierdzili, że czworonóg przestał chodzić po wypadku komunikacyjnym i nie można było mu już pomóc. W wyniku zaniedbań bezbronny pies spędził 4 lata leżąc na podłodze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co więcej, pies miał również guza złośliwego. Właściciele wyznali, że zaprzyjaźniony psi fryzjer powiedział im, że operowanie psa w tym wieku nie ma sensu, bo nie da się go wyleczyć. Zwierzę nie dostawało nawet środków przeciwbólowych.
Właściciele nie pozwolili przedstawicielom DIOZu zabrać psa i wezwali policję. Na miejscu szybko pojawiło się dwóch policjantów z Leszna. Po zapoznaniu się z sytuacją, uznali, że pies ma zapewnioną wodę i interwencja nie jest konieczna. Jeden z policjantów sam stwierdził, że zwierzę ma już 12 lat i jego leczenie nie ma sensu.
Dodał następnie, że sam miał cocker spaniela, którego nie chciał leczyć ze względu na podeszły wiek. DIOZ zauważył, że tymi słowami funkcjonariusz policji przyznał się prawdopodobnie do popełnienia przestępstwa, ponieważ zaniechał leczenia i pomocy zwierzęciu.
Zaskakujące zachowanie policjantów. Przedstawiciele DIOZ: "Nie będziemy współpracować"
Nagle w trakcie interwencji policjanci postanowili zakuć w kajdanki jednego z członków DIOZ - Eryka Złotego. Policjant zapytany o powód zatrzymania, odpowiedział: "Ponieważ jest poszukiwany. Wyskoczył mi na czerwono, więc trudno powiedzieć".
DIOZ twierdzi, że użycie środków przymusu bezpośredniego nie miało uzasadnienia, a policjanci nie spisali protokołu zatrzymania. Po około 30 minutach funkcjonariusze postanowili wypuścić pana Eryka. Policjanci stwierdzili finalnie, że chcieli tylko odebrać oświadczenie o adresie do korespondencji w innej sprawie.
Pies, który od 4 latach nie wstawał nagle zaczął chodzić. Właściciele nie chcieli go leczyć
Przedstawicielom DIOZu udało się finalnie odebrać konającego psa. Weterynarze od razu wdrożyli leczenie, którego miesięczny koszt wynosi 1 tys. zł, a pies został ogolony. Stawy zwierzęcia były w dramatycznym stanie, a jedna z łap była w agonalnym stanie. Po pięciu godzinach od rozpoczęcia leczenia pies zaczął chodzić.
Właściciele zgłosili na policję kradzież psa. Co więcej, wycenili wartość zwierzęcia na 5 tysięcy złotych. Wiceprezeska DIOZ, Krystyna Pietruszka stwierdziła, że wycenili go na znacznie mniej niż będzie kosztować leczenie.
Policjanci z Leszna we wtorek (11 lipca) o 6. rano postanowili przeszukać prywatne domy członków DIOZ. Szukali oni "skradzionego" psa. DIOZ przyznaje, że dopóki prokurator nie zaaprobuje działań policji z Leszna, która ich zdaniem się na nich uwzięła, nie zamierzają z nią podejmować współpracy.
Źródło: DIOZ, Interia
Czytaj również: