Upada reżim al‑Asada, dżihadyści idą po władzę. "To jest najważniejsze pytanie"

Na czele rebelii zdobywającej Syrię stoi organizacja, której przywódcą jest Abu Mohamed al-Golani. To dżihadysta, który chce stworzyć wrażenie, że przeszedł zmianę: zerwał z Al-Kaidą i IS. - Postawił tezę, że walka Syryjczyków jest o Syrię i jego ugrupowanie nie wspiera transnarodowego dżihadu - wyjaśnia w rozmowie z WP dr hab. Łukasz Fyderek z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Syryjscy rebelianci w mieście Hama, 6 grudnia
Syryjscy rebelianci w mieście Hama, 6 grudnia
Źródło zdjęć: © PAP | BILAL AL HAMMOUD
Paweł Buczkowski

Państwo Baszara al-Asada trzęsie się w posadach. Islamistyczni rebelianci, którzy od kilku lat wzmacniali swoje siły na północy Syrii, w prowincji Idlib, od 27 listopada w błyskawicznej ofensywie zdobyli już m.in. miasta Aleppo oraz Hama. W piątek nad ranem oddziały najsilniejszej rebelianckiej organizacji Hajat Tahrir asz-Szam zbliżyły się na kilka kilometrów od miasta Homs w środkowej Syrii. W piątek po południu pojawiły się pierwsze doniesienia, że armia syryjska wycofała się z Homs. A stamtąd do stolicy kraju Damaszku jest już zaledwie 160 km.

Aby zrozumieć, co się dzieje obecnie w Syrii, trzeba wiedzieć, że to kraj rządzony od ponad pół wieku przez dwóch ludzi: Baszara al-Asada od 2000 roku, a wcześniej od 1971 roku przez jego ojca Hafeza al-Asada. Rządzony autorytarnie i okrutnie. W latach 80. XX wieku ojciec obecnego dyktatora zgładził ponad 40 tysięcy ludzi i zamknął w więzieniach kolejnych kilkanaście tysięcy. Po dojściu do władzy jego syna początkowo był on postrzegany jako prozachodni reformator.

- Kiedy w 2008 roku pogorszyła się sytuacja gospodarcza, zaczęła również wzrastać niechęć obywateli. Na fali arabskiej wiosny przybrało to postać protestów. Początkowo pokojowych i niemających na celu odsunięcia prezydenta od władzy, tylko wprowadzenie do reform demokratycznych i gospodarczych. Reżim odpowiedział na to bardzo brutalnymi represjami - przypomina w rozmowie z WP dr hab. Łukasz Fyderek, dyrektor Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

To spowodowało, że w 2011 roku rozpoczęła się krwawa wojna domowa, która trwa do dziś. W konflikcie zginęło już co najmniej pół miliona osób.

- Reżim Baszara al-Asada miał i ma bardzo niskie poparcie społeczne od czasów, kiedy zaczął masowo używać przemocy wobec Syryjczyków - zaznacza Łukasz Fyderek.

Jak dodaje, reżim był już bardzo bliski upadku w roku 2013 i 2014.

- W 2015 roku został tak naprawdę uratowany przez zewnętrzną interwencję Irańczyków i Rosjan. Od tej pory utrzymuje się przy władzy, natomiast w sposób w pewnym sensie sztuczny, czyli poprzez fakt, że wysiedlona została ponad połowa ludności Syrii, która musiała opuścić swoje domy - mówi ekspert.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rosjanie i Irańczycy zaangażowani gdzie indziej

Część Syryjczyków całkowicie opuściła ten kraj, a część - z powodu wypędzeń i głodu - przeniosła się do prowincji Idlib, rządzonej przez islamistyczną opozycję.

- Tam mogli funkcjonować przez ostatnie 8 lat, organizując się na nowo. W momencie, kiedy reżim al-Asada osłabł - a tak naprawdę zewnętrzni patroni tego reżimu zostali zaangażowani gdzie indziej: Iran do konfrontacji z Izraelem, a Rosja w Ukrainie - wykorzystano ten moment do ataku. Jego powodzenie okazało się być większe, niż wszyscy chyba się spodziewali - uważa Łukasz Fyderek.

Ekspert dodaje, że Rosja nadal może mieć około 4 tys. żołnierzy w Syrii, ale jest to raczej personel obsługujący bazę lotniczą i morską na wybrzeżu Morza Śródziemnego, które na razie nie jest przedmiotem ataku rebeliantów.

- Wcześniejsze wsparcie Rosji miało przede wszystkim postać operacji lotniczych. Operacje naziemne były prowadzone przede wszystkim przez siły Grupy Wagnera i inne kompanie prywatne. Teraz Grupa Wagnera została zdemontowana albo przesunięta do innych działań w Afryce, więc nie ma jej w Syrii. A zasoby lotnicze Rosji są bardzo mocno zaangażowane w Ukrainie - mówi Łukasz Fyderek.

Jego zdaniem, Irańczycy we wspieranie Syrii byli zaangażowani jeszcze bardziej niż Rosjanie, ale także zdemobilizowali szyickie bojówki.

- A teraz Iran na nowo zdaje się je formować. Zobaczymy, czy to wsparcie z Iranu rzeczywiście nadejdzie, choć nie jest to logistycznie proste, bo kluczowa będzie postawa Iraku, czyli kraju pomiędzy Iranem i Syrią. Słyszymy apele od istotnych irackich polityków, którzy wzywają do nieinterweniowania w Syrii - mówi Łukasz Fyderek.

Więźniowie al-Asada wychodzą zza krat

Ekspert zwraca uwagę na obrazki, jakie pojawiają się w odbijanych przez rebeliantów miastach. Wskazuje, że według szacunków organizacji praw człowieka w Syrii nie jest znany los aż około 130 tysięcy obywateli. Nie wiadomo, czy zostali oni zamordowani, czy tkwią w więzieniach Baszara al-Asada.

- Sceny, takie jak uwalnianie więźniów przetrzymywanych w Aleppo czy w Hamie, tych wyzwolonych już miastach, są bardzo wzruszające. Niekiedy ludzie odzyskują wolność po zamknięciu jeszcze przez poprzedniego prezydenta Hafeza al-Asada, czyli po 30-kilku czy 40 latach niewoli - mówi Łukasz Fyderek.

Zmiany w Syrii. Najważniejsze pytanie dla świata

W kontekście możliwej zmiany władzy w Syrii, coraz więcej osób zadaje sobie pytanie, czy nowy islamistyczny rząd będzie czymś lepszym dla Syrii i dla tej części świata niż dotychczasowy reżim.

- To jest najważniejsze pytanie, które sobie świat teraz zadaje. Nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi - zaznacza Łukasz Fyderek.

Jak wylicza, ugrupowań rebelianckich jest co najmniej sześć, a według niektórych źródeł nawet 12. Największym jest wspomniane już wcześniej Hajat Tahrir asz-Szam, którego przywódcą jest Abu Mohamed al-Golani.

- On jest dżihadystą, który stara się stwarzać wrażenie, że przeszedł pewną zmianę. Już mniej więcej od 2017 roku zerwał z ugrupowaniami takimi jak Al-Kaida i IS. Postawił tezę, że walka Syryjczyków jest o Syrię i jego ugrupowanie nie wspiera transnarodowego dżihadu, czyli walki o globalny kalifat. Faktycznie tak było, z tego ugrupowania nie wychodziły żadne ataki na zewnątrz Syrii, więc z punktu widzenia świata ta zmiana w jakimś stopniu była wiarygodna - wskazuje Łukasz Fyderek.

Pytanie, czy po ewentualnym przejęciu władzy, sytuacja się nie zmieni. Przykładowo, czy nie rozwiną się jakieś wewnętrzne spory w łonie ugrupowań rebelianckich.

- Ale są pewne pierwsze wskazówki napawające bardzo ostrożnym optymizmem. Na terenach prowincji Idlib, którą zarządzali rebelianci od 8 lat, powstała cywilna struktura administracyjna z rządem i ministerstwami. Pośród tych struktur nie było takich typowych instytucji dla bardzo fundamentalistycznych państw, jak choćby departamentu policji religijnej. Oczywiście to są nadal islamiści i fundamentaliści, ale pokazujący tę swoją bardziej syryjską twarz - mówi Łukasz Fyderek.

Jak relacjonuje, cały czas mówi się, że w Syrii mieszka dużo mniejszości, także nieislamskich, przede wszystkim chrześcijan, ale także druzów, alawitów czy ismailitów.

- Jest to podkreślane, że Syria jest krajem zróżnicowanym, więc musi uwzględniać interesy ich wszystkich. No i do jakiego stopnia to jest wiarygodne? To jest coś, co będziemy obserwować z dużym zainteresowaniem. Jak na razie wiemy, że mniejszości wyznaniowe, które są probierzem tego, jak wobec nich rządzący się zachowują, mogły funkcjonować zarówno w prowincji Idlib i również w Aleppo, gdzie jest bardzo duża grupa chrześcijan - wskazuje Łukasz Fyderek.

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
syriabaszar al-asadiran
Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski