"Uderzył mnie ich zdumiewający brak ogólnej wiedzy o świecie"
Kilku studentów, których przeniesiono z Politechniki imienia Kim Czheka, mówiło, że z poprzedniej szkoły najbardziej brakuje im elektronicznej sieci łączącej wszystkich studentów. Zrozumiałam, że mówią o swoim intranecie, mocno ocenzurowanej sieci dającej im dostęp tylko do wcześniej pobranych informacji i stron będących pod państwową kuratelą.
Nie wolno mi było im powiedzieć, że ich intranet nie jest tym samym, co internet - że reszta świata jest podłączona do sieci, z której oni pozostają wykluczeni. Szukałam znaków świadczących o tym, że chociaż jeden z nich odgadł prawdę, ale żadnych nie zaobserwowałam. Gdybym nigdy nie korzystała z WWW, czy potrafiłabym sobie coś takiego wyobrazić? Nawet gdyby ktoś mi ten system opisał, nigdy nie byłabym w stanie go pojąć.
Zapytałam niewinnie, czy mogą się komunikować z rodzicami poprzez tę sieć elektroniczną, na co odpowiedzieli: "Nie, tylko przez telefon, czasami". A czy ich rodzice umieją obsługiwać komputer? Większość stwierdziła, że ich ojcowie tak, ale matki nie. Jeden powiedział, że jego ojciec jest urzędnikiem rządowym, więc dobrze się zna na komputerach, a inny oświadczył, że jego ojciec, jako lekarz, też potrafi je obsługiwać.
Od razu uderzył mnie ich zdumiewający brak ogólnej wiedzy o świecie. To byli najbystrzejsi studenci w Korei Północnej, jednak na zdjęcia siedziby ONZ, Tadż Mahal czy piramid w Gizie patrzyli z niezbyt mądrymi minami, nie mając pojęcia, co przedstawiają. Kilku osobom udało się odgadnąć nazwy i położenie wieży Eiffla oraz Stonehenge, ale dopiero po długotrwałym jąkaniu się i plątaniu. Prawie nikt nie wiedział, jaki kraj pierwszy wysłał ludzi na Księżyc, mimo że specjalizowali się w naukach ścisłych. Większość nie miała pojęcia, w którym roku wynaleziono komputery; dopiero po długich naradach jedna z drużyn zaryzykowała odpowiedź: 1870.
Jednocześnie wszyscy wiedzieli, że Alaskę sprzedano Stanom Zjednoczonym za absurdalnie niską cenę 7,2 miliona dolarów - żywy przykład amerykańskiego imperializmu. I chociaż angielskie słownictwo mieli opanowane w różnym stopniu, jedno określenie znali wszyscy: brain drain, "drenaż mózgów". Czy reżim tak bardzo się bał, że członkowie elity będą uciekać z kraju, że wpoił im ten termin? Kiedy chciałyśmy robić razem ze studentami origami, okazało się, że potrafią składać z papieru tylko samoloty wojskowe. Oczywiście w odpowiedzi na dowolne pytanie dotyczące ich kraju - na przykład kiedy wystrzelono w kosmos ich pierwszego satelitę Kwangmy.