W Pjongjangu żyje się jak w akwarium
W Pjongjangu nasze zmysły nie zaznają spokoju. Zawsze z jakiegoś pobliskiego głośnika dudni muzyka. Czasem to pieśń miłosna, a czasem marsz, ale temat jest zawsze ten sam. Prawie każdy budynek zdobi jakieś hasło, każdy ekran telewizyjny pokazuje ten sam obraz, tak jak billboardy reklamowe zapełniają horyzont w zachodnich krajach, ale w Korei Północnej jest tylko jeden produkt: Wielki Przywódca. Pod całym tym hałasem kryje się jednak przerażająca cisza. Wszystko jest od dziesięcioleci tak wyciszone, że jeśli przyłożyć ucho do tego bezruchu, niemal słychać stłumione krzyki.
(...) W Pjongjangu żyje się jak w akwarium. Wszystko, co się mówi i robi, jest obserwowane. Nie jest się bezpiecznym nawet we własnej kwaterze. Mogą przeszukać twoje rzeczy. Nawet tam może być podsłuch i mogą nagrywać każde twoje słowo. Trzeba wyrobić sobie nawyk niemówienia wszystkiego, co przyjdzie do głowy, niekrytykowania rządu i tak dalej, żeby coś ci się nie wymsknęło.