Ludzie uciekali z hoteli. "Nocą nie dało się wytrzymać"
Latem zjeżdżają tu tysiące turystów. Jedni korzystają z uroków przyrody, inni wolą spędzić czas w nocnym klubie. Na tych drugich padł blady strach, bo już niedługo między północą, a 6 rano w popularnym kurorcie nad jeziorem Białym (woj. lubelskie) ma być cicho – zdecydowali gminni radni.
Może to porównanie nieco na wyrost, ale dla wielu bywalców klubów z woj. lubelskiego i mazowieckiego była "polską Ibizą". Wszystko przez duże nagromadzenie dyskotek działających tu tylko latem.
- Jezioro Białe zawsze było kojarzone z imprezownią, takim "małym Hollywood" - mówił podczas ostatniej sesji rady gminy Włodawa radny Dariusz Bójko. - Ja się obawiam, że w pewnym momencie ci przedsiębiorcy, którzy narzekają na hałas, przyjdą do nas i powiedzą, że nie mają klientów - przestrzegał innych radnych.
Ale ich nie przekonał. Większość zagłosowała za uchwałą, ograniczającą czas "korzystania z instalacji lub korzystania z urządzeń, z których emitowany hałas może negatywnie oddziaływać na środowisko". Radni w uchwale szczególnie wyróżnili urządzenia nagłaśniające i zakazali korzystania z nich między północą a godz. 6 rano.
Uchwała ma dotyczyć całej gminy Włodawa, ale nikt nie ukrywa, że celem jest właśnie Okuninka nad jeziorem Białym. W sezonie przybywają tu tysiące turystów, których kusi pięknie położony akwen z krystalicznie czystą wodą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nad jezioro Białe przyjeżdżają dwie grupy osób: rodzice z dziećmi, którzy korzystają z uroków jeziora w dzień oraz osoby, które przyjeżdżają tylko na imprezy wieczorem. Często to są osoby, które nie korzystają z zaplecza noclegowego, tylko przyjeżdżają z okolicznych miasteczek i wsi i się tutaj bawią - mówi WP jeden z przedsiębiorców prowadzących obiekt hotelowy w Okunince.
Radni, którzy poparli uchwałę, przekonują, że turyści nie korzystają w pełni ze swoich pobytów, tylko uciekają z Okuninki wcześniej. I gmina na tym traci.
- Nie są tydzień czy dwa jak zaplanowali, tylko trzy albo dwa dni, bo nie mogą znieść tego hałasu - mówił na sesji radny Artur Zalewski.
Wójt na wojnie z hałaśliwymi dyskotekami
Ale druga strona, czyli miłośników dobrej zabawy przy głośnej muzyce, trzyma się mocno. Kiedy wójt ogłosił na Facebooku decyzję radnych, zalała go fala nieprzychylnych komentarzy.
- Jestem przyzwyczajony do hejtu. Niektórym osobom ta zmiana bardzo nie odpowiada, więc próbują atakować z każdej strony - mówi Wirtualnej Polsce Dariusz Semeniuk, wójt gminy Włodawa.
Przekonuje, że do zmiany przepisów skłoniły gminę liczne głosy od przedsiębiorców i mieszkańców.
Policjanci tylko od 1 do 25 lipca odnotowali już aż 57 zgłoszeń dotyczących zakłócania porządku publicznego.
- Najczęściej były to wykroczenia dotyczące zbyt głośnej muzyki w lokalach, zakłócenia ciszy nocnej, awantur, nieobyczajnych wybryków czy osób nietrzeźwych, które zaczepiają innych ludzi. Największą liczbę wykroczeń w ubiegłym roku stanowiło spożywanie alkoholu w miejscu objętym zakazem oraz właśnie zakłócenie porządku publicznego - informuje podinsp. Bożena Szymańska z Komendy Powiatowej Policji we Włodawie.
Policjanci latem w Okunince są przez całą dobę. Ale zdaniem wójta dotychczasowe przepisy pozwalające policji interweniować dopiero po zgłoszeniu, nie były wystarczające.
- Policja nakłada mandaty, ale te mandaty nie są płacone, sprawa idzie do sądu. A sąd bierze wszystko razem jako jedną sprawę, oni płacą parę tysięcy złotych kary i są dalej zadowoleni. Dlatego wprowadzamy następne narzędzie, które może w tym wszystkim pomóc - tłumaczy Semeniuk.
Nie da się spać przy otwartym oknie
Zdania wśród przedsiębiorców są podzielone. Wiesława Kowal prowadząca hotel nad jeziorem chwali decyzję radnych.
- Mamy gości, którzy przenoszą się do nas z innych obiektów, bo mówią, że nocą w centrum nie dało się wytrzymać - mówi przedsiębiorczyni. Jej obiekt jest nieco oddalony od dyskotek, ale nawet tutaj goście skarżą się na hałas. - Czasami muzykę słychać u nas do 4 rano – dodaje.
Ale nie każdy zgadza się z radnymi. - Jestem 400 metrów od centrum. U mnie nie słychać nic - mówi WP Piotr Sawicki, menedżer innego obiektu noclegowego w Okunince. Do nowej uchwały podchodzi krytycznie. - Okuninka to nie jest sanatorium dla emerytów. Jest to miejscowość znana z tego, że mają swoje miejsce i młodzi ludzie, którzy przyjeżdżają się wyszaleć i starsi, którzy sobie spacerują dookoła jeziora. Dla każdego miejsce może się znaleźć - uważa.
Skontaktowaliśmy się z przedstawicielami dwóch najgłośniejszych, zdaniem radnych, klubów. Oba działają w plenerze i z tego powodu są najmocniej krytykowane. Jeden z właścicieli zapowiedział w rozmowie z WP, że grupa przedsiębiorców sprzeciwiająca się decyzji rady gminy, wyda we wtorek stanowisko w tej sprawie. Dodał, że nad dalszymi krokami w sprawie już pracują prawnicy.
Wójt także szykuje się na to, że właściciele hałaśliwych lokali mogą próbować obejść przepisy.
- Ale mamy jeszcze możliwość zmniejszenia liczby pozwoleń na sprzedaż alkoholu. Nie chcielibyśmy tego używać, bo to uderzy w wielu, ale jeżeli nadal będzie źle, to radni są skłonni nawet obniżyć do 1/3 pozwoleń na alkohol nad jeziorem – zapowiada Dariusz Semeniuk.
Radny pyta, co z weselami i sylwestrem
Przeciwnicy uchwały zwracali uwagę na brak precyzyjnej definicji, czy obostrzenia dotyczą urządzeń emitujących hałas w budynku, czy tylko na zewnątrz.
- Ta uchwała będzie powodowała, że na terenie całej naszej gminy wprowadzimy zakaz używania tego typu sprzętu w imprezach okolicznościowych jak wesela czy inne imprezy masowe. Rozumiem też, że sylwester ma się skończyć o 24? - ironizował radny Dariusz Bójko.
- Obostrzenia nie będą dotyczyły wesel, bo te odbywają się w lokalach zamkniętych. Uchwała dotyczy tylko tych, którzy hałasują w środowisku - przekonuje wójt.
10 lat temu w Okunince była już uchwała o ciszy nocnej między godz. 23 a 6. Nie obowiązywała wszystkich, więc została zaskarżona przez wojewodę. Po roku radni się z niej i tak wycofali. Teraz wójt podkreśla, że urząd musiał jeszcze raz zająć się tematem.
- Większość ludzi nie chce hałasu. Przedsiębiorcy wiedzą, że ten klient spokojniejszy, bogatszy nie przyjedzie nad jezioro, jeśli będzie tam tak głośno. Zwłaszcza teraz, gdy za granicą jest wojna, mamy problem migracyjny, trzeba dmuchać na zimne, bo ludzie wybiorą Sopot czy Zakopane, a nie nasze jezioro - dodaje Dariusz Semeniuk.
Jeśli wojewoda nie zaskarży uchwały, powinna wejść w życie jeszcze w te wakacje.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: