"Trzy dni i koniec". Ekspert wyjaśnia, co zżera ogórki w całym kraju
Sadzonka robi się żółta, zamiera i owoc już nie rośnie. Trzy dni i koniec - mówi jeden z plantatorów ogórków. Rolnicy i działkowcy z całej Polski skarżą się na "plagę", która pustoszy uprawy. Wszystkiemu winna jest tegoroczna pogoda, która bardzo sprzyja rozwijaniu się chorób grzybowych - mówi Wirtualnej Polsce ekspert z ośrodka doradztwa rolniczego.
23.07.2024 20:36
- Ogórki mamy od dawien dawna. Ale w tym sezonie w naszym regionie jest plaga czegoś, co zżera ogórki - przyznaje pani Ewa z Czaplinka.
Żniwa ogórkowe na polu należącym do jej rodziny zaczęły się 16 lipca. Zazwyczaj ogórki można zbierać nawet przez miesiąc, ale w tym roku po tygodniu już właściwie nie było co zbierać, bo większość roślin coś zaatakowało.
- Zaczyna się od tego, że liście robią się kropkowate, tak jakby ktoś z góry prysnął Roundupem. Kolor zielonego, pięknego liścia, sukcesywnie się zmienia. Po trzech dniach zaczęły żółknąć, mimo że już mieliśmy na roślinach kwiaty i owoce. Te liście z łodygami zaczęły usychać i ogórki, które już się pojawiły, nie miały możliwości pobrania wody. Tak jakby ktoś postawił tamę w łodydze - opisuje pani Ewa.
Na polu uprawianym przez jej rodzinę ogórki wymarły na powierzchni około hektara. Dlatego kobieta ogłosiła już w mediach społecznościowych, aby wszyscy, którzy zamawiali u niej warzywa, w tym roku szukali ich gdzieś indziej.
"Ja nie będę w stanie wam zapewnić ogórków, mamy tragedię na polu" - napisała.
"To chyba w tym roku jakaś plaga, u nas też malutko" - odpowiedziała jej jedna z osób.
"U mnie to samo" - napisała kolejna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pani Ewa dodaje, że ten sezon już jest stracony. A w poprzednich latach jej rodzina sprzedawała po znajomych i sąsiadach nawet 2 tony ogórków.
Problem jest nie tylko w woj. zachodnio-pomorskim, ale również na Lubelszczyźnie.
- U nas ogórek się jakoś jeszcze trzyma, ale u sąsiadów już nie ma - przyznaje Tomasz Boczek, plantator z Mazanowa. - Kiedyś mówiło się na to zaraza. Dzisiaj wiadomo, że mączniak i kanciasta plamistość - wskazuje.
- Sadzonka robi się żółta, zamiera i owoc już nie rośnie. Trzy dni i koniec - mówi Tomasz Boczek.
Z podobnym problemem spotkała się pani Regina, która ma ogródek przy domu na Zamojszczyźnie. - Najpierw liście dostają takich plam, później one żółkną i zasychają. Myślałam, że to dotyka tylko ogórki na zewnątrz, ale pod folią również to zaatakowało - mówi kobieta.
Pani Ewa z Czaplinka przyznaje, że jej rodzina nastawia się na ekologiczną produkcję ogórków, więc nie używano chemicznej ochrony. - Używaliśmy tylko oprysków z drożdży i zakwasu z pokrzywy - mówi kobieta.
I jak się okazuje, to właśnie w tym leży problem.
Brak oprysków i pogoda
Karol Kłopot z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli przyznaje, że odbiera telefonu z pytaniami o tę sytuację. - Jest konkretny powód: bakteryjna kanciasta plamistość ogórka albo znacznie częstszy mączniak rzekomy, który jest bardzo podobny - mówi ekspert w rozmowie z Wirtualną Polską.
Przyznaje, że niektórzy rolnicy chronią opryskami swoje plantacje nawet dwa razy w tygodniu. A w tym sezonie problem się potęguje przez pogodę sprzyjającą chorobom.
- Jak jest bardzo ciepło i wysoka temperatura się utrzymuje, to choroby grzybowe się nie rozwijają. Ale jeżeli jest tak jak teraz: rano i wieczorem rosy, mgły, opady od czasu do czasu, a w ciągu dnia wysokie temperatury, to są świetne warunki sprzyjające rozwijaniu się chorób takich jak mączniak rzekomy - mówi Karol Kłopot, główny specjalista ds. warzywnictwa w LODR w Końskowoli.
Dla osób, które hodują ogórki na własne potrzeby i nie chcą stosować oprysków, ma jedną radę: trzeba posadzić więcej, niż sądzimy, że potrzebujemy.
- Jeśli chcemy zrobić np. 30 słoików ogórków i wiemy, że nie będziemy chronić uprawy, to automatycznie musimy posadzić troszeczkę więcej. Jeżeli posiejemy mało i za szybko choroba strawi nam plantację, to może się okazać, że po zbiorach będziemy mieć tylko 3-4 słoiki ogórków - radzi Karol Kłopot.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl